Strony

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Poza świątecznym labiryntem

Świąteczny amok w pełni. W sklepach nawet przed południem kłębią się tłumy. Ze straganów straszą świecące paskudztwa. Kiedy słyszę biadanie znajomego czterdziestolatka, który jak co roku nie ma pojęcia, co kupić rodzicom „pod choinkę”, zastanawiam się nad wypaczonymi sensami świętowania, które przyniosła nam cywilizacja dobrobytu.

Gdybym miała określić najważniejsze zmiany, które dało mi poznanie minimalizmu i idei prostego życia, wcale nie byłby to większy porządek w domu albo ilość wolnego czasu. To też, oczywiście. Jednak wydaje mi się, że te najgłębsze zmiany to zmiany mentalne - większa znajomość samej siebie, asertywność, życie po swojemu.

wtorek, 27 października 2015

Sto pudełek patyczków do uszu

W poprzednim wpisie zrelacjonowałam swoje doświadczenie podczas pomocy w porządkowaniu poremontowych pudełek u koleżanki. Pojawiła się w nim refleksja o tym, że nie każdy dąży do analizowania i optymalizowania swojego stanu posiadania.

Bohaterka tamtego tekstu jest tego znakomitym przykładem. To osoba, która ma świetną, ale wymagającą pracę. Realizuje się w niej, dobrze zarabia. Wolny czas woli poświęcać rodzinie i na różne hobby niż na robienie porządków (nie mówiąc o liczeniu posiadanych talerzy albo podkoszulków). Jest to pewien model życia, w którym funkcjonuje część ludzi. Coś takiego jak „minimalizm” odbierają niczym jedną z tych modnych ciekawostek, jak paleodieta, feng-shui albo urynoterapia.

środa, 21 października 2015

Patrząc z boku

„Niepodobna było tego dnia wyjść na spacer”, mogłaby napisać romantyczna autorka o ostatniej niedzieli. Zabrałyśmy się zatem z koleżanką za niezbyt romantyczne rozprawienie się z jej poremontowymi pudłami. Nie było ich wiele, właściwie końcówka. Cóż za gratka dla piszącej o minimalizmie blogerki (można przecież przypuszczać, że na koniec zostały pudła z jakiś powodów najtrudniejsze).

Zdarza mi się asystować przy porządkach albo przeprowadzkach znajomych. Lubię to - i odbieram za każdym razem jako bardzo ciekawe i ożywcze doświadczenie.

środa, 14 października 2015

Pochwała koszyka

Pasowałoby może do bycia minimalistą być całkowicie obojętnym na uroki przedmiotów. Nie tyle mieć je w pogardzie, lecz dostrzegać tylko i wyłącznie ich utylitaryzm. Byłabym jednak hipokrytką, gdybym się pod takimi hasłami bezkrytycznie podpisała.

Rzeczy towarzyszą nam od rana do wieczora. Wzuwamy kapcie, pijemy z kubka, czeszemy się szczotką (chyba że ogoliliśmy się na zero jak Leo Babauta), siadamy na krześle. Codziennie przez nasze ręce przechodzi kilkadziesiąt przedmiotów. Jedne bardziej, inne mniej osobiste. Ładne i brzydkie, trwałe i nietrwałe, funkcjonalne, a może czasem buble. Te najchętniej używane z upływem czasu stają się prawdziwymi przyjaciółmi, sprzymierzeńcami zwłaszcza w chwilach życiowego zamętu. Może najlepsze to właśnie te, których nawet nie dostrzegamy, tak sprawnie i bezwysiłkowo nam służą?

środa, 30 września 2015

Zabawa w kasztany

Gra sezonowa, liczba uczestników, miejsce, czas - dowolne. Emocje gwarantowane.

Zbieramy odpowiedni zapas kasztanów, a następnie dyskretnie podkładamy je partnerom, domownikom, dzieciom, współpracownikom, klientom - do torby, drugiego śniadania, ważnego raportu, schowka w samochodzie, świeżo włożonych do szafy i zwiniętych w kulki skarpetek (efekt murowany!), kieszeni kurtki, na biurko, do szuflady, pod poduszkę, do butów i tak dalej. Oczywiście, gdy ktoś zapyta „a skąd tu ten kasztan?” przybieramy niewinną minę i cicho pogwizdujemy patrząc w niebo.

Następnie czekamy na rewanż.

Przyjemnej zabawy życzy Tofalaria!

sobota, 26 września 2015

Podróż do granic muzyki

Jesienny powrót na bloga zaczynam od tematyki muzyczno-kulturalnej.

Słuchanie muzyki na żywo jest dla mnie jedną z największych przyjemności. Mogę odsłuchać tego samego nagrania dziesięć razy (najlepiej pod rząd, ale tylko, gdy Sahiba nie ma w domu), ale ten jeden raz na żywo zrobi na mnie o wiele większe wrażenie i na długo zapadnie w pamięć. Poza tym uwielbiam przyglądać się grającym muzykom, nieważne czy to klasyczny pianista, jazzman grający na klarnecie czy karnatycki wirtuoz tabli.

czwartek, 18 czerwca 2015

Ile jeża w jeżu?

Miałam ostatnio wielką przyjemność spotkać jeża  - ale nie na osiedlowych uliczkach albo  - co gorsza  - rozjechanego na szosie, ale w bardziej naturalnym dla niego środowisku. Zarośla, krzaki, sterty chrustu, płytki rów... Skradałam się za nim przez około pół godziny. Choć był jeszcze jasny wieczór, nie widział mnie (jeże, jak inne nocne zwierzęta, mają słaby wzrok), a w każdym razie nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi. Szeleściły gałęzie i mogłam cichutko za nim podążać. Dopiero gdy zmienił się kierunek wiatru, zwierzątko mnie poczuło. Zaniepokojone podniosło pyszczek, intensywnie węsząc, a następnie lekko nastroszyło kolce, przypadło do ziemi i znieruchomiało. Oczywiście wtedy ostrożnie się wycofałam, nie chcąc zakłócać jego zbieracko-łowieckiego spaceru.

piątek, 12 czerwca 2015

Dlaczego piszę o świecie materialnym?

Byłam ostatnio na nieformalnym spotkaniu na temat duchowości w biznesie. Na początku każdy z kilkunastu uczestników mógł się wypowiedzieć, czym dla niego w ogóle jest duchowość (i czy jest). Okazało się, że każdy mówi o niej innym językiem, na innym poziomie, używając innych pojęć (i tylko jedna osoba stwierdziła kategorycznie, że dla niej duchowość nie istnieje).

Jak pisać o czymś tak ulotnym i wymykającym się definicjom?

sobota, 30 maja 2015

Energia prostego domu

Każdemu z nas zdarza się taki dzień, kiedy musi pędzić z zegarkiem w ręku. Dla niektórych z nas to chleb powszedni, dla innych niecodzienne i niekomfortowe nagromadzenie spraw do załatwienia, spotkań, obowiązków. Kiedy wracam do domu po takim dniu, tym bardziej doceniam pracę, którą od paru lat wkładam w to, żeby był miejscem przyjaznym, przestronnym, niezagraconym, ale też w pewien sposób dostatnim.

środa, 27 maja 2015

„Kobiety ze Wzgórza Wołania” i... prasowanie

Jakiś czas temu trafiłam przypadkowo w bibliotece na niezwykły zbiór reportaży chińskiej dziennikarki Xue Xinran. Tym ciekawszy, że skupiający się na sytuacji kobiet w tym kraju. Choć od czasu premiery książki zmieniło się w Chinach wiele, to opowieści o kobietach, których prywatne historie zostały wciągnięte w tryby tej większej historii, nadal chwytają za serce. Najbardziej poruszył mnie ostatni reportaż - „Kobiety ze Wzgórza Wołania” - kropka nad „i”.

Powstał jako wynik dziennikarskiej wyprawy badawczej dokumentującej nędzę w najbardziej zacofanych regionach Chin. Xinran udała się na płaskowyż lessowy na zachód od Xi'anu w środkowych Chinach, do wioski Wzgórze Wołania. Zrelacjonowała głodową dietę, drastyczne sposoby utrzymywania higieny i stosunki wewnątrzrodzinne. Autorka przyznała, że od czasu wyprawy (1996 rok) nigdy i nigdzie nie widziała porównywalnej biedy. Zresztą niedługo później wyemigrowała na stałe na Zachód. Tymczasem oddaję jej głos (podkreślenia moje), a o prasowaniu będzie na koniec.

poniedziałek, 25 maja 2015

Wyobraź sobie przeprowadzkę...

Nie, spokojnie, nigdzie się nie wyprowadzam w najbliższym czasie. Jednak wyobrażenie sobie własnej przeprowadzki to dobre ćwiczenie umysłowe. Natchnął mnie kolega, który niedawno się przeprowadzał i zamieścił zdjęcie na portalu społecznościowym.

Masz dużo czy mało? Potrzebowałbyś sporej furgonetki, a może TIR-a?

Ciasno upakowane po szafach rzeczy po wyjęciu zyskują niesamowitą zdolność „puchnięcia.” A jeszcze porcelanowe serwisy trzeba popakować w gazety i folie bąbelkowe! Zabezpieczyć lustra i obrazy!

wtorek, 19 maja 2015

Pozorne oszczędności - o domowym niezbędniku narzędziowym

Kilka dni temu zabraliśmy się za wymianę baterię kuchennej. Bynajmniej nie z powodu niezadowalającego designu czy „zmiany wystroju kuchni” - jesteśmy dość praktycznie nastawieni do takich urządzeń. Niestety głowica baterii zaczęła przeciekać. Cóż, służyła dzielnie 15 lat i zdaje się, że to niezły wynik, biorąc pod uwagę niesamowitą twardość naszej wody, z której spokojnie można pozyskać różne ciekawe minerały dla Muzeum Geologicznego.

Wymiana baterii to czynność dość prosta, nawet bez wielkiej wprawy można uporać się w dwadzieścia minut. Do wężyków nie potrzeba nawet taśmy teflonowej. Tyle teoria.

czwartek, 23 kwietnia 2015

Mała lodówka jest w porządku

Nareszcie mamy lodówkę i nie musimy żywić się tylko ryżem z soczewicą. ;)

Parę zalet małej lodówki:

- mieszczą się tylko małe zakupy, więc jedzenie jest świeże i spożywane na bieżąco,
- zjadamy to, co rozpakowane i kombinujemy, do czego wykorzystać (zresztą zawsze tak postępowaliśmy - nigdy nie wyrzucaliśmy jedzenia, jeśli masz z tym problem, drogi Czytelniku, to może mała lodówka jest też dla Ciebie?),
- sprawia wrażenie pełnej, nawet gdy jest w niej tylko kilka produktów,
- jest płytka, więc nic nie kryje się z tyłu w zakamarkach,
- zużywa mniej prądu, nie tylko dzięki gabarytom, ale również dzięki wysokiemu stopniowi wypełnienia (pusta lodówka jest bardzo prądożerna). 

Pozostaje kwestia oszacowania wielkości. Dla każdego „mała” oznacza co innego. Nasza ma 116 cm wysokości (w tym osobny zamrażalnik - 35 cm) i 46 cm szerokości. To dużo czy mało na dwie osoby?

piątek, 3 kwietnia 2015

Parę kawałków z Chatwina

„Obecnie bardziej niż kiedykolwiek ludzie muszą nauczyć się tego, jak obywać się bez różnych rzeczy. Rzeczy powodują, że człowiek zaczyna się bać - im więcej ma, tym bardziej się boi. Rzeczy potrafią spętać duszę, a następnie mówić jej, co ma robić.
Nalał herbaty do dwóch czerwonych, emaliowanych kubków. Była ciemna i gorąca. Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy, aż w końcu zdecydował się przerwać milczenie.
- Czy to nie wspaniałe żyć w cudownym, dwudziestym wieku? Po raz pierwszy w historii można się obejść bez rzeczy.

poniedziałek, 30 marca 2015

Eksperyment - życie bez....

... lodówki, samochodu, pralki, telewizora, telefonu? Bez jakich udogodnień nie wyobrażacie sobie funkcjonowania?


Czasowe odcięcie się od niektórych wynalazków cywilizacji to dla mnie za każdym razem bardzo ciekawy eksperyment. Zwykle bywa wynikiem świadomego wyboru, np. wyjazdu pod namiot albo do studenckiej chatki. Gorzej, gdy jesteśmy do niego zmuszeni - mieszkamy w miejscu, gdzie nie ma publicznej komunikacji, a nagle nawala samochód... Moim zdaniem jednak warto od czasu do czasu zdobyć się na pewne wyrzeczenia. Pomagają one odkryć, jak często działamy „na autopilocie”, nawet się nad tym nie zastanawiając. Okazuje się, że potrzeby to czasem tylko zachcianki, można je przemodelować, zdefiniować na nowo, nabrać innych nawyków.

Mam za sobą dwa większe eksperymenty tego typu.

piątek, 6 lutego 2015

Konkurs na blog roku - głosujmy na Drogę do prostego życia

W konkursie na blog roku startuje zaprzyjaźniony blog, założony przez Konrada Mielcarka 4 lata temu: Droga do prostego życia. Bywalcom polskiej blogosfery minimalistycznej chyba nie trzeba go przedstawiać. :)
Myślę, że warto poprzeć ten blog, by temat prostego życia mógł zatoczyć jeszcze większe koło... Jak wielu ludzi wokół potrzebuje inspiracji i wiedzy!
Wielkim atutem bloga jest to, że jest on obecnie tworzony przez wielu różnych Autorów, których Konrad zaprosił do współpracy. To pokazuje rozmaite drogi, którymi można iść w tę samą stronę - stronę dobrowolnej prostoty i minimalizmu.
Serdecznie polecam - czas na nas, czytelników i miłośników prostoty. Głosowanie jest płatne, ale pieniądze idą na cel charytatywny, więc chyba można odżałować te parę złotych. :)
Informacje o głosowaniu - tutaj. Głosowanie trwa do 10 lutego.

środa, 28 stycznia 2015

Nie te kalosze

Jeśli dopiero rozpoczynasz przygodę z minimalizmem, możesz być sfrustrowana/-y trafiając na książki lub blogi pisane z perspektywy, która wydaje się odległa jak z Warszawy do Honolulu. Nie każdy może pozwolić sobie na sprzedanie całego dobytku, odcięcie starych więzów i podróż dookoła świata z bagażem podręcznym. Mamy różne zobowiązania, partnerów, rodziny, czasem zwierzęta domowe, ogródek, o który trzeba dbać. Albo taki rodzaj zajęć zawodowych, które nie pozwalają na mobilność. Są sprawy, które można odciąć bezboleśnie i takie, których wolimy - może tylko na razie - nie ruszać.

Rada jest prosta. Nie frustruj się, nie porównuj. Rozejrzyj się za podobnymi do siebie, żyjącymi w zbliżonych warunkach. Znajdź to, co najbardziej do Ciebie trafia. Na szczęście minimalizm niejedno ma imię!

niedziela, 25 stycznia 2015

Wspólne porządkowanie biblioteczki - patent Sahiba

W tym roku wyjątkowo wcześnie, bo już w styczniu, zaczęliśmy wiosenne porządki. Może to zasługa prawdziwie wiosennej zimy, jaką mamy w tym roku. W każdym razie, choć z roku na rok mieszkanie się przeluźnia, choć nie ma już zalegających stert rzeczy, choć prawie nie kupujemy artykułów przemysłowych - to i tak znajdujemy ciągle różne nieprzydatne przedmioty, które można komuś oddać albo spieniężyć.

Tym razem zdradzę Wam prostą, szybką i skuteczną metodę przeglądu biblioteczki. Wymyślił ją ostatnio Sahib. Konieczne jest, by wszyscy właściciele biblioteczki lub domownicy (w tym wypadku jest nas dwoje) zebrali się razem. Warto też nadać całemu procesowi odpowiednie tempo, gdyż zbyt długie dywagacje powodują małą skuteczność i zniechęcają. Nie chodzi o to, by przeglądać każdy tom!

czwartek, 22 stycznia 2015

Pamiątki - studium przypadku

We wszystkich zbiorach tekstów o minimalizmie, czy będą to książki, artykuły czy blogi, poczesne miejsce zajmuje temat radzenia sobie z różnego rodzaju pamiątkami. Autorzy radzą – bywa, że dość ogólnikowo – jak analizować tego rodzaju przedmioty, jak obserwować związane z nimi emocje, kiedy odpuszczać, a kiedy pozbywać się ich bez mrugnięcia okiem.

Nie przepadam za teorią i ogólnikami, wolę praktykę. Dlatego postanowiłam opisać na żywym przykładzie, jak taki proces może wyglądać. Dodam, że jest to zagadnienie aktualne, tj. jego przedmiot ciągle leży przede mną na biurku. Przedmiot może niezbyt intymny lub istotny, jednak w tym wpisie celowo skupię się na różnych doznaniach, które generuje. (W praktyce, gdy ma się dobry „flow” w minimalizowaniu, tego rodzaju mniej ważne przedmioty znikają szybko i prawie niezauważone.)

Zróbmy małe ćwiczenie umysłowe.

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Urodzeni minimaliści?

Są tacy ludzie - na pewno sami takich znacie - którzy skłonność do minimalizmu i poprzestawania na małym mają we krwi. Na podobnych bohaterów można trafić w literaturze pięknej albo w filmach. Obecnie są oni dla mnie nieustanną inspiracją, choć nie zawsze tak było. Dawniej takie osoby uważałam za dziwaków, dziś za bratnie dusze.

wtorek, 6 stycznia 2015

Między abnegacją a życiem na pokaz

Pod poprzednim wpisem zatytułowanym "Pokusy" pojawił się bardzo ciekawy i obszerny komentarz Lilybeth, do którego chciałabym się odnieść. Lilybeth pisze o obawach przed abnegacją, innymi słowy zapuszczeniem się w taką odnogę minimalizmu, która - w moim odczuciu - ma więcej wspólnego ze sknerstwem, fałszywie rozumianą oszczędnością, a także ze zwykłym niedbalstwem niż z dobrą jakością życia i prostotą, z którymi chciałabym utożsamiać minimalizm.

Gdzie przebiega granica między tym, co niezbędne, a tym, co przyjemne? Czy można jednoznacznie negatywnie oceniać wszystkie zachcianki, pokusy, szalone nabytki?