Jeśli dopiero rozpoczynasz przygodę z minimalizmem, możesz być sfrustrowana/-y trafiając na książki lub blogi pisane z perspektywy, która wydaje się odległa jak z Warszawy do Honolulu. Nie każdy może pozwolić sobie na sprzedanie całego dobytku, odcięcie starych więzów i podróż dookoła świata z bagażem podręcznym. Mamy różne zobowiązania, partnerów, rodziny, czasem zwierzęta domowe, ogródek, o który trzeba dbać. Albo taki rodzaj zajęć zawodowych, które nie pozwalają na mobilność. Są sprawy, które można odciąć bezboleśnie i takie, których wolimy - może tylko na razie - nie ruszać.
Rada jest prosta. Nie frustruj się, nie porównuj. Rozejrzyj się za podobnymi do siebie, żyjącymi w zbliżonych warunkach. Znajdź to, co najbardziej do Ciebie trafia. Na szczęście minimalizm niejedno ma imię!
Jeśli jeździsz w góry, poczytaj o sposobach zaprawionych podróżników, jak redukować wagę plecaka. A potem przełóż to na język codzienności.
Jeśli masz liczną rodzinę, szukaj blogów prowadzonych przez ludzi żyjących w podobnej konstelacji. Zajrzyj do Leo Babauty, jak radzi sobie z szóstką dzieci albo do Konrada - z czwórką. Kto powiedział, że się nie da?
Jeśli jesteś singielką z dużego miasta, kochasz japońskie klimaty, kąpiele przy świecach i dotyk kaszmiru, koniecznie poznaj kontrowersyjną Dominique Loreau.
Jeśli fascynuje Cię kierunek w sztuce zwany „minimalizmem” - może on wytyczy Twoją drogę do uporządkowania stanu posiadania?
A może ekologia albo permakultura są dla Ciebie?
I tak dalej.
Pamiętam, że jednym z pierwszych miejsc w sieci, w których czytałam o minimalizmie, był blog Ajki. Kiedy parę lat później miałam przyjemność poznać Anię osobiście, okazało się, że łączy nas dużo więcej, niż tylko fascynacja minimalizmem albo prostotą. Nawet ściany w domu pomalowałyśmy na ten sam kolor. ;) Nic więc dziwnego, że Jej blog - jak też wydana jesienią zeszłego roku książka - zawierają treści, które przemawiają do mnie mocno i wprost. I cieszę się, że to właśnie Ania była dla mnie jednym z pierwszych przewodników po tej nowej wówczas dziedzinie. (Dopisane po dłuższym namyśle - tak, teraz mogę czytać nawet ekstremalistów i z wieloma z nich mi po drodze.)
Według mnie nie ma sensu porównywać się z ludźmi, którzy chodzą w zupełnie innych kaloszach. Odstraszają Was ekstremalni minimaliści? A może uważacie, że minimalizm w ogóle jest bez sensu?
środa, 28 stycznia 2015
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ha! To mi przypomina mojego posta o optymaliźmie. Nie podoba mi się nazwa minimalizm. Mówi, że wszystkiego mamy mieć mało. A ja uważam, że powinniśmy dbać o to, żeby wszystkiego mieć w sam raz - tyle, ile potrzebujemy i ani grama więcej (ale też ani grama mniej). Jeśli ktoś lubi zakopywać się w stosach porcelany i książek, to proszę bardzo - niech kolekcjonuje. Jeśli ja lubię mieć dużo mniej rzeczy i stawiam na użytkowość a nie wygląd, to niech mi się nikt do tego nie miesza (oprócz męża kochanego, który akurat docenił moje porządki). A jak ktoś chce ekstremalnie mieszkać w pustym pokoju i ładować cały swój dobytek do jednej walizki - również życzę mu dużo szczęścia. Byle każdy znalazł swój punkt optimum i był z tym szczęśliwy :)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. Dla mnie w tej chwili to optimum przesuwa się coraz dalej w stronę minimalizmu rozumianego wprost - jako mało. To nie znaczy, że mam 100 rzeczy albo że kiedykolwiek będę tylko tyle mieć, ale ta koncepcja powoli staje się dla mnie wyobrażalna. Może skrobnę coś w wolnej chwili o przesuwającym się horyzoncie. Ostatnio pomysł goni pomysł. :)
UsuńGratuluję grafiki:) Nie dość, że różowe to jeszcze walonki, dają do myślenia...
OdpowiedzUsuńA jakie cieplutkie! W środku mają filc. Zazdrościsz, nie? ;)
UsuńW punkt. Ja jestem na początku drogi i perspektywa posiadania 100 rzeczy jest dla mnie na ten moment nieosiągalna. Nie przejmuję się tym, skupiam się na oczyszczaniu przestrzeni z rzeczy zbędnych, na refleksyjnym podejściu do tego co chcę kupić, bo wielu rzeczy po prostu nie potrzebuję. Oszczędna byłam raczej zawsze, więc może o tyle jest mi łatwiej. Najbardziej fascynujące w minimalizmie jest dla mnie jednak to, że to droga dużo ciekawsza niż tylko ograniczanie rzeczy materialnych, jest to przygoda duchowa, polegająca na ograniczaniu bodźców, na umiarze.
OdpowiedzUsuńMinimalizm dla mnie ma wielkie znaczenie w życiu.Pomaga w dokonywaniu wyborów między tym co jest mi naprawdę niezbedne a czymś czego nie potrzebuję.Jednak skrajny minimalizm to nie moja droga na szczęście ma on nie jedno oblicze
OdpowiedzUsuń