Strony

wtorek, 27 października 2015

Sto pudełek patyczków do uszu

W poprzednim wpisie zrelacjonowałam swoje doświadczenie podczas pomocy w porządkowaniu poremontowych pudełek u koleżanki. Pojawiła się w nim refleksja o tym, że nie każdy dąży do analizowania i optymalizowania swojego stanu posiadania.

Bohaterka tamtego tekstu jest tego znakomitym przykładem. To osoba, która ma świetną, ale wymagającą pracę. Realizuje się w niej, dobrze zarabia. Wolny czas woli poświęcać rodzinie i na różne hobby niż na robienie porządków (nie mówiąc o liczeniu posiadanych talerzy albo podkoszulków). Jest to pewien model życia, w którym funkcjonuje część ludzi. Coś takiego jak „minimalizm” odbierają niczym jedną z tych modnych ciekawostek, jak paleodieta, feng-shui albo urynoterapia.

środa, 21 października 2015

Patrząc z boku

„Niepodobna było tego dnia wyjść na spacer”, mogłaby napisać romantyczna autorka o ostatniej niedzieli. Zabrałyśmy się zatem z koleżanką za niezbyt romantyczne rozprawienie się z jej poremontowymi pudłami. Nie było ich wiele, właściwie końcówka. Cóż za gratka dla piszącej o minimalizmie blogerki (można przecież przypuszczać, że na koniec zostały pudła z jakiś powodów najtrudniejsze).

Zdarza mi się asystować przy porządkach albo przeprowadzkach znajomych. Lubię to - i odbieram za każdym razem jako bardzo ciekawe i ożywcze doświadczenie.

środa, 14 października 2015

Pochwała koszyka

Pasowałoby może do bycia minimalistą być całkowicie obojętnym na uroki przedmiotów. Nie tyle mieć je w pogardzie, lecz dostrzegać tylko i wyłącznie ich utylitaryzm. Byłabym jednak hipokrytką, gdybym się pod takimi hasłami bezkrytycznie podpisała.

Rzeczy towarzyszą nam od rana do wieczora. Wzuwamy kapcie, pijemy z kubka, czeszemy się szczotką (chyba że ogoliliśmy się na zero jak Leo Babauta), siadamy na krześle. Codziennie przez nasze ręce przechodzi kilkadziesiąt przedmiotów. Jedne bardziej, inne mniej osobiste. Ładne i brzydkie, trwałe i nietrwałe, funkcjonalne, a może czasem buble. Te najchętniej używane z upływem czasu stają się prawdziwymi przyjaciółmi, sprzymierzeńcami zwłaszcza w chwilach życiowego zamętu. Może najlepsze to właśnie te, których nawet nie dostrzegamy, tak sprawnie i bezwysiłkowo nam służą?