Strony

piątek, 5 kwietnia 2019

Warzywa - trudna miłość i jak jeść ich naprawdę dużo

Wracam po długiej przerwie, by podzielić się z Wami pomysłem na to, jak jeść więcej warzyw.

Wydawałoby się to proste - kupować głównie warzywa. W końcu przeważnie zjadamy to, co kupujemy (chyba, że ktoś jada na mieście - to inna historia). Też tak myślałam.

poniedziałek, 25 czerwca 2018

Umiejętności

Wczoraj w nocy skończyłam pasjonującą lekturę – „Człowiek, który wspina się na drzewa” Jamesa Aldreda. Autor jest arborystą, pracującym m.in. przy kręceniu filmów przyrodniczych w koronach drzew dla stacji BBC. W książce opisuje przygody przeżyte w różnych zakątkach świata.

Najbardziej poruszyła mnie opowieść o papuaskim plemieniu Korowajów, które żyje w nadrzewnych chatkach, nawet 30 metrów nad ziemią. Sam autor wypowiada się o nich z niekłamanym podziwem.

piątek, 18 maja 2018

O kolekcjonerach i zbieraczach

Majówkę spędziliśmy, jak, zwykle w stylu rowerowo-krzaczasto-trawiastym, na zielonym chill-oucie, wieczorami grając w Carcassonne, słuchając audiobooków i gadając bez końca. Uwielbiam te nasze rozmowy rozciągnięte w czasie na kilka dni, z licznymi odnogami, płynące jak rzeki. Tym razem gadaliśmy o kolekcjonowaniu. Ten temat sam się narzuca, gdy nocujemy na wsi w starym domu, który przetrwał już kilka pokoleń kolekcjonerów... a może zbieraczy? No właśnie, jak to właściwie jest? Czym różni się kolekcjoner od zbieracza?

Słownik języka polskiego podaje, że kolekcja to „zbiór przedmiotów jednego rodzaju, gromadzonych ze względu na ich wartość artystyczną, naukową, historyczną lub inną”. Słowo „kolekcjoner” definiowane jest z kolei słowem „zbieracz”, a „kolekcjonerstwo” – jako zbieractwo. Czuć jednak pewną różnicę jakościową. „Kolekcjoner” brzmi nieco bardziej prestiżowo – może dlatego, że pochodzi z łaciny. A „zbieractwo” kojarzy się nieco prehistorycznie, dobrze utrwalone w zwrocie „zbieractwo i łowiectwo”, a może i trochę nieporządnie, śmieciowo jak „zbieracz złomu”.

poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Czy kiedyś żałowałam, że czegoś się pozbyłam?

Kiedy opowiadam komuś, że kilka lat temu zrobiłam duże porządki w domu (i w głowie), pozbywając się wielu rzeczy, to pytanie pada prawie zawsze. Nic dziwnego. Biorąc pod uwagę silne lęki, które ogarniają większość ludzi, gdy mają się pozbyć rzeczy, wpajane mojemu pokoleniu maksymy, że wszystko może się przydać, wreszcie przywiązanie i sentymenty - takie pytanie musi w końcu się pojawić, bo minimalizm i prostota wzbudzają podejrzenia. Tym bardziej, gdy stają się postawą odruchową, a decyzje podejmowane są szybko i pewnie.

Co ciekawe, zwykle nie mam gotowej odpowiedzi na tytułowe pytanie. Ja po prostu wyrzuciłam z pamięci to wszystko, co zniknęło z domu (co z oczu, to z serca). Po dłuższym namyśle przychodzi mi do głowy tylko jedna rzecz, którą być może wolałabym zatrzymać.

wtorek, 24 kwietnia 2018

Poza minimalizmem?

Ten wpis miał pojawić się już parę miesięcy temu i mieć tytuł bez znaku zapytania. Chciałam napisać o tym, jak zmęczyło mnie nadawanie etykiet, ten społeczny pęd, by wszystko nazywać, rozróżniać, analizować, określać. O tym, że po prostu żyję po swojemu i nie mam potrzeby ani należeć do jakiejś grupy, sklasyfikowanej tak czy inaczej, ani nazywać samej siebie minimalistką.

Dałam sobie trochę czasu na pomyślenie o tym i na obserwację świata. I wiecie co? Stwierdziłam, że jednak minimalistką jestem.

czwartek, 10 sierpnia 2017

Trzy tygodnie na rowerach z sakwami - przemyślenia

Moje wymarzone wakacje spełniają trzy warunki:
- trochę się zmęczyć,
- przemieszczać się w nowe miejsce najlepiej codziennie (pieszo, rowerem, kajakiem...),
- jak najwięcej przyrody, jak najmniej miast i ludzi.

Wakacje na rowerze, z sakwami, pod namiotem, do tego na południu Szwecji i w towarzystwie Sahiba to jeden z tych ideałów. Nie będę tutaj się rozpisywać o tym, jak fajnie się jeździ po Szwecji rowerem i w ogóle jak fajna jest Szwecja (to bardziej temat na mojego drugiego, rowerowego bloga - może pora go odkurzyć?). Chciałam podzielić się paroma luźnymi refleksjami o podróży z małym bagażem, o lekkości w drodze, a jednocześnie niezależności.

sobota, 10 czerwca 2017

Głosy w mojej głowie

Tyle to kosztowało... Przecież kiedyś tak bardzo mi się podobało!... Tyle czasu służyło... A może jeszcze komuś się przyda... Wyrzucić - niedobrze, nieekologicznie... Ile czasu będzie się rozkładać... To przecież prawie nowe...

A co na to powie Sahib? Na pewno będzie miał coś przeciwko. Pomyśli, że jestem rozrzutna. Może przypomni, jak razem kupiliśmy tę rzecz? A może nie zgodzi się na pozbycie jej?

czwartek, 11 maja 2017

O pchlim targu

Trafiliśmy niedawno z Sahibem w przedziwne miejsce. Mydło i powidło – wystawka rupieci, staroci, gratów, połamańców, bezkompleci, oberwańców. Czegóż tam nie było! Zardzewiałe garnki, wyszczerbione kubki, wojskowe hełmy, kawałki blach, stare kratki do grillowania, zakorniczone krzesła, i tak dalej, i tak dalej, mogłabym wymieniać i wymieniać.

Od słowa do słowa, okazało się, że właściciel pchlego targu przyjmuje starocie w komis. „Nic nie wyrzucaj! Przywieź do nas!” – tak brzmią hasła na jego reklamowej ulotce.

piątek, 17 marca 2017

O potworach z szuflady

„Najdłużej trwa ta praca, której się nigdy nie zaczyna” - to prawda! Taka praca nie tylko trwa nieskończenie długo, ale i rozrasta się w głowie do niewyobrażalnych, potwornych rozmiarów.

Co zalegało u nas w szufladach przez parę ostatnich lat, co odkładaliśmy na kolejny i kolejny rok? Co straszyło z głębi szuflad, tak że lepiej było ich nawet nie otwierać?

Otóż - stosy slajdów, moi mili. Dwie pojemne, głębokie szuflady zapełniały nam slajdy w specjalnych koszulkach i segregatorach, magazynki, puste ramki itp. W końcu postanowiłam zrobić z tym porządek.

poniedziałek, 6 lutego 2017

O domu, który choruje...

... i wysysa energię swoich mieszkańców.

Ostatnio odbyłam kilka inspirujących rozmów na ten temat. Dom, który nie jest oazą wypoczynku, spokoju i rozwoju, może niesamowicie odbierać energię. Im poważniejszy problem i im dłużej trwa, tym więcej energii czerpie od mieszkańców. W skrajnych przypadkach „chory” dom może nawet doprowadzić lokatorów do depresji. I odwrotnie – w domu, który dobrze działa, wszystko idzie Ci jak z płatka, masz pomysły, masz chęć działania, rozwijania się, a nawet śpiewania i tańczenia.