Strony

piątek, 5 kwietnia 2019

Warzywa - trudna miłość i jak jeść ich naprawdę dużo

Wracam po długiej przerwie, by podzielić się z Wami pomysłem na to, jak jeść więcej warzyw.

Wydawałoby się to proste - kupować głównie warzywa. W końcu przeważnie zjadamy to, co kupujemy (chyba, że ktoś jada na mieście - to inna historia). Też tak myślałam.


W ogóle wydawało mi się, że przecież kocham warzywa i żywię się głównie nimi. Jestem wegetarianką od 25 lat i nie przepadam tylko za jednym warzywem - brukwią. Pozostałe uwielbiam i mogę jeść o dowolnej porze dnia i nocy, surowe, gotowane, pieczone... Kilka razy prawie odgryzłam sobie palec wcinając łapczywie liście sałaty, odrywane prosto z główki. No i piszę przecież blog o kiszeniu - głównie warzyw.

Tymczasem zrobiłam sobie z czystej ciekawości krótki, bo jedynie tygodniowy post doktor Ewy Dąbrowskiej. Dla tych, co nie kojarzą - podczas tego postu zjada się tylko warzywa i owoce (te ostatnie są tylko dodatkiem), najlepiej surowe, bez dodatku tłuszczu, ziaren itd. Po więcej informacji merytorycznych odsyłam do strony pani doktor. Podeszłam do sprawy z dużym entuzjazmem i ciekawością badacza i choć czasem burczało mi w brzuchu, to nie żałuję ani minuty z tego czasu! Czułam się fantastycznie, wymyśliłam mnóstwo nowych potraw, ale przede wszystkim zrewidowałam swoją dietę. Okazało się, że tak naprawdę zwykle sięgam po to, co najwygodniejsze. I często zapycham się, zupełnie odruchowo, różnymi makaronami, ryżem, kupnym hummusem, czekoladą, orzechami itd. Te ostatnie nie są oczywiście niczym złym, o ile nie zjada się ich garściami.

Czego dowiedziałam się podczas tygodnia na diecie Dąbrowskiej?
• Doceniłam sytość, którą mamy na co dzień, a także bogactwo pokarmów.
• Intensywnie eksplorowałam granicę ciała i umysłu: głodny mózg, który nerwowo woła o jedzenie i ciało, które - wbrew pozorom - rozpiera energia.
• Mogłam zmywać letnią wodą, bez żadnego detergentu.
• Gotowanie (czy raczje przygotowywanie posiłków) było prostsze niż zwykle. I mniej brudzące.
• Trudno to wytłumaczyć, ale towarzyszyło mi intensywne poczucie wolności - pojawiające się zwłaszcza, gdy widziałam reklamy jedzenia, „food porn” na Facebooku, a nawet podczas wizyt w supermarketach i warzywniakach.
• Proste smaki warzyw stały się bardzo intensywne i ponętne. Gdy po tygodniu dodałam do sałatki odrobinę oliwy, doznałam smakowej ekstazy.
• Ograniczenia pobudzają kreatywność. Nigdy wcześniej nie zjadłam w ciągu tygodnia takiej ilości jarmużu, ani nie upiekłam szarlotki składającej się tylko z marchwi, jabłek i cynamonu (da się!). Która zresztą zostaje ze mną na stałe, bo jest przepyszna.

No i najważniejsze - wymyśliłam sposób, jak jeść więcej warzyw. Okazało się, że kocham warzywa, ale... obrane. Po prostu leń ze mnie, zwłaszcza w kwestii przekąsek. I gdy mam wyjąć z lodówki marchewkę, oskrobać i umyć, albo, co gorsza, wydrążyć paprykę, to prędzej złapię za ryżowe wafle! Najlepszy sposób, który u mnie się sprawdził i zadomowił już w mojej kuchni na dobre, to przygotować sobie całkiem sporą porcję warzyw gotowych do spożycia - umyte cukinie, cykorie i sałaty, oskrobane warzywa korzeniowe, seler naciowy umyty i pokrojony na krótkie odcinki itd. Robię to za jednym zamachem. Wkładam do dużego plastikowego pojemnika i do lodówki. Gdy chcę zrobić sałatkę, surówkę, zupę, warzywa na parze lub pieczone, wszystko jest gotowe, wystarczy sięgnąć do pojemnika.

A może macie inne sposoby? Podzielcie się!

4 komentarze:

  1. Podziwiam za ten tydzień postu dr. Dąbrowskiej.Dla mnie niewykonalne,zwłaszcza że muszę gotować tradycyjne posiłki.
    Mam książkę dr.Dąbrowskiej Zawiera 14 dniowy jadłospis w czasie postu i 14 dn. po zakończeniu.Gdybyś chciała ,to Ci pożyczę.
    Pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, chętnie pożyczę książkę. Moim zdaniem post Dąbrowskiej jest tak prosty, że każdy - o ile nie ma przeciwwskazań zdrowotnych i ma dostęp do warzyw - może go sobie zafundować w dowolnej chwili i w takiej długości, jak chce.
      Moja koleżanka robiła ten post w najdłuższym wymiarze czyli 6 tygodni. W tym czasie podróżowała, pracowała, uprawiała sport, jeździła na spotkania i konferencje. Wymagało to od niej nieco więcej logistyki, ale się udało. Ja także podczas tego tygodnia spotykałam się ze znajomymi, u nich w domach i w knajpach na mieście i nie stanowiło to żadnej przeszkody. Post Dąbrowskiej to bardzo przyjazna odmiana głodówki, w dodatku bardzo fotogeniczna.

      Usuń
  2. Czy beda jeszcze wpisy na blogu? Lubie Cie czytac. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mi przyjdzie do głowy coś, czym warto zawracać głowę Czytelnikom, to będą ;) Szanuję Wasz czas! Pozdrawiam :)

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Ze względu na intensywne ataki spamerskie komentarze tylko z kont Google. Przepraszam za utrudnienia.