Strony

piątek, 18 maja 2018

O kolekcjonerach i zbieraczach

Majówkę spędziliśmy, jak, zwykle w stylu rowerowo-krzaczasto-trawiastym, na zielonym chill-oucie, wieczorami grając w Carcassonne, słuchając audiobooków i gadając bez końca. Uwielbiam te nasze rozmowy rozciągnięte w czasie na kilka dni, z licznymi odnogami, płynące jak rzeki. Tym razem gadaliśmy o kolekcjonowaniu. Ten temat sam się narzuca, gdy nocujemy na wsi w starym domu, który przetrwał już kilka pokoleń kolekcjonerów... a może zbieraczy? No właśnie, jak to właściwie jest? Czym różni się kolekcjoner od zbieracza?

Słownik języka polskiego podaje, że kolekcja to „zbiór przedmiotów jednego rodzaju, gromadzonych ze względu na ich wartość artystyczną, naukową, historyczną lub inną”. Słowo „kolekcjoner” definiowane jest z kolei słowem „zbieracz”, a „kolekcjonerstwo” – jako zbieractwo. Czuć jednak pewną różnicę jakościową. „Kolekcjoner” brzmi nieco bardziej prestiżowo – może dlatego, że pochodzi z łaciny. A „zbieractwo” kojarzy się nieco prehistorycznie, dobrze utrwalone w zwrocie „zbieractwo i łowiectwo”, a może i trochę nieporządnie, śmieciowo jak „zbieracz złomu”.


Myślę, że kolekcjonerstwo trochę wymyka się definicjom. Jak określić, czy dany zbiór jest kolekcją czy nią nie jest? Kolekcjonować można przecież rzeczy codzienne lub rzadkie; drogie lub tanie; użytkowe lub niepraktyczne. Kolekcja może mieścić się w pudełku od zapałek albo zajmować kilka hektarów. Wreszcie kolekcja może obejmować jakiś bardzo wyspecjalizowany, wąski wycinek rzeczywistości lub szerokie spektrum zainteresowań. A może to subiektywna wartość danego zbioru dla jego twórcy stanowi o nazwaniu go kolekcją? (Pamiętam, że w wieku kilku lat zaczęłam kolekcjonować papierki po czekoladach – zwłaszcza zagranicznych, które od czasu do czasu pojawiały się w domu. Jaki piękny i kolorowy był to zbiór – każdy papierek elegancko rozprostowany – jak pocztówki z bogatszego świata! Obiektywnie ta kolekcja nie miała wielkiej wartości, ale pamiętam, że była dla mnie bardzo cenna – do czasu, aż uległa nieuniknionej inflacji przywiązania do niej).

Zastanawialiśmy się też z Sahibem, dlaczego w ogóle ludzie kolekcjonują. W końcu wymaga to niekiedy dużych nakładów, czasu, pieniędzy, energii, a o zbiory trzeba dbać. Motywacje mogą być rozmaite. Od szlachetnych – jak ciekawość świata, walory edukacyjne lub chęć zachowania czegoś od zniszczenia, aż po budzące więcej kontrowersji – jak lokowanie kapitału, chciwość i próba pazernego zapanowania nad materią. Czasem kolekcje mają cieszyć samego kolekcjonera, innym razem tworzone są z myślą o przyszłych pokoleniach. Myślę, że aby w ogóle zostać rasowym kolekcjonerem, trzeba mieć jakiś gen gromadzenia we krwi, a także żyłkę łowcy. Nieprzypadkowo znanymi kolekcjonerami bywają dzieci i wnuki kolekcjonerów. Prawdziwy kolekcjoner dla swojej kolekcji zrobi prawie wszystko, ale powinien też umieć stawiać jakość nad ilość.

W czasach PRL-u ludzie często pocieszali się tworząc kolekcje (a może zbiory) rzeczy niedrogich, dostępnych, jak muszle, szyszki, kawałki drewna, plakietki turystyczne, guziki... Dziś można kupić prawie wszystko, polować na ciekawe przedmioty w internecie. Szybkie gromadzenie kolekcji może okazać się tylko kwestią pieniędzy. Wydaje mi się, że te nowe możliwości wymagają od nas większego rozsądku. Czy warto kolekcjonować rzeczy, które są dostępne na wyciągnięcie ręki? Masowo produkowanych w Chinach pamiątek z różnych miejsc? Czy nie zatraca się sensu kolekcjonowania, tego dreszczyku emocji związanego z polowaniem na okazje?

Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Być może dlatego, że zetknięcie z minimalizmem dość skutecznie wyleczyło mnie z prób kolekcjonowania czegokolwiek i nie czuję w związku z tym tych emocji, co kiedyś. Choć nasze zbiory – głównie okazów geologicznych i książek – były na pewno ciekawe i edukacyjne, nauczyliśmy się nimi dzielić i nie przywiązywać wielkiej wagi do przedmiotów.

Zresztą – kto powiedział, że kolekcje muszą być materialne. Czy wiecie, że ornitolodzy kolekcjonują obserwacje nowych (dla siebie) gatunków ptaków?

Ja z kolei wymyśliłam podczas tej niezwykle kreatywnej majówki, że stworzę słownik polskich lub używanych w języku polskim słów, w których powtarza się obok siebie ta sama litera (np. K w słowie „lekki”). Częściowo z głowy, częściowo przeglądając leksykony, udało mi się uzupełnić już cały alfabet, łącznie z tak beznadziejnymi z pozoru zbitkami liter jak ff, gg, hh i pp. Ta kolekcja jest tania, mieści się na kartce papieru, ale daje mi naprawdę dużo radości! W dodatku cały czas ją poszerzam, gdy tylko natrafię na jakieś nowe słówko w książce lub internecie.

Jestem ciekawa Waszych kolekcjonerskich przygód – podzielcie się w komentarzach, jeśli macie ochotę. A może jest wśród nas jakiś kolekcjoner kolekcji?*

(*Proponuję nazwać taką osobę kollekcjonerem. Bardzo mi się to słowo przyda.)

3 komentarze:

  1. Ciekawy wpis. A zapisalas do swojej kolekcji slowo (tu nie mam polskich znakow na kalwiaturze, przepraszam) dzdzyste lub dzdzownica? Czy one tez wpisuja sie w Twoja kolekcje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam dżdżownicę i dżdżysty. A także czczy. Nie mogłam przecież pominąć tych cudownych skarbów naszego języka. ;)

      Usuń
  2. Ja przez wiele lat kolekcjonowałam imiona dla zwierząt. Miałam rozpisaną każdą literę na osobnej kartce. Imion zebrało się kilkaset, niektóre bardzo piękne. Dlatego irytuje mnie bardzo, gdy ktoś nazywa psa Krzyś czy Zosia. Kocham moją sunię Atę bardzo i jest członkiem naszej rodziny, ale pies to pies , a nie człowiek .

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Ze względu na intensywne ataki spamerskie komentarze tylko z kont Google. Przepraszam za utrudnienia.