Strony

czwartek, 18 czerwca 2015

Ile jeża w jeżu?

Miałam ostatnio wielką przyjemność spotkać jeża  - ale nie na osiedlowych uliczkach albo  - co gorsza  - rozjechanego na szosie, ale w bardziej naturalnym dla niego środowisku. Zarośla, krzaki, sterty chrustu, płytki rów... Skradałam się za nim przez około pół godziny. Choć był jeszcze jasny wieczór, nie widział mnie (jeże, jak inne nocne zwierzęta, mają słaby wzrok), a w każdym razie nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi. Szeleściły gałęzie i mogłam cichutko za nim podążać. Dopiero gdy zmienił się kierunek wiatru, zwierzątko mnie poczuło. Zaniepokojone podniosło pyszczek, intensywnie węsząc, a następnie lekko nastroszyło kolce, przypadło do ziemi i znieruchomiało. Oczywiście wtedy ostrożnie się wycofałam, nie chcąc zakłócać jego zbieracko-łowieckiego spaceru.


Choć z różnymi dzikimi zwierzętami jestem od lat za pan brat, to ta dłuższa obserwacja jeża przyniosła mi kilka zaskakujących spostrzeżeń. Przede wszystkim poruszał się po niełatwym przecież terenie z niespodziewaną gracją. Lekko kołysał się na boki, stawiając kolejne kroki na swoich wysokich (!) nóżkach. Igły - dopóki nie poczuł zagrożenia  - miał położone na płask, wyglądały bardziej jak ostra sierść. Pyszczek bardzo ciemny, prawie czarny. Sylwetka szczupła, wydłużona, nie przypominająca w niczym kolczastej kulki. Wspaniale maskował się na ściółce pod świerkami, wśród korzeni i patyków. Myszkował (jeżował?) po terenie bardzo intensywnie. Od czasu do czasu smyrał się łapką w różnych miejscach  - jeże należą do ssaków o najbardziej zapasożyconym futrze.

Ten przydługi wstęp, poza oczywistą radością podzielenia się z Czytelnikami taką miłą chwilą spędzoną z przyrodą, niech będzie też ilustracją następującego problemu. Wydaje mi się, że żyjemy w świecie wyobrażeń wykreowanych przez rozmaite przekazy i to już od dziecka. Dziecko prawdopodobnie zobaczy w książeczce albo kreskówce takiego jeża, jak te dwa na górze rysunku (albo trochę ładniejszego). Rzadziej obrazek realistyczny, zdjęcie, film albo rzeczywiste zwierzątko (tu mała dygresja - oczywiście nie mam nic przeciwko pięknym artystycznym ilustracjom, uwielbiam na przykład styl Józefa Wilkonia!). Niektóre zjawiska widzimy tylko w TV albo internecie, nie doświadczając ich bezpośrednio. Warto nie zapominać, że to przyroda jest źródłem, z którego pochodzimy i chłonąć jej jak najwięcej, nawet jeśli byłoby to tylko oglądanie żuczka pod lupą na balkonie, nerwów liści pod słońce itp.

Czego Wam życzę w wakacje i nie tylko. ;)

10 komentarzy:

  1. Dziecko zobaczy jeża takiego, jak na rysunku powyżej, a dodatkowo - z ogromnym, czerwonym jabłkiem na grzbiecie ;)
    Uwielbiam jeże, są bardzo tajemnicze i mają swój jeżowy świat.
    I bardzo żal mi tych rozjechanych, jak i tych, którym przyszło żyć w wielkim mieście i przemykają chyłkiem po chodnikach. Nie tak dawno widziałam jeża spacerującego pomiędzy kamienicami na Mokotowie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jednym słowem, trzeba dzieciaki zabierać na łono natury. Ponoć, nie chce mi się wierzyć, ale może to prawda, niektóre są zdziwione, że krówka ma czarne łaty, a nie fioletowe, jak milka:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj Tofalario,
    znalazlam Twojego bloga dwa dni temu i przeczytalam caly. Sama "jestem minimalistka" od kilku lat, nie mam w domu chyba ani jednej zbednej rzeczy, co mnie czasem denerwuje, bo dalej chcialoby sie czegos pozbyc, a nie ma juz niczego ;) zdarza sie to w momentach wzburzenia, pewnie w jakis sposob pomaga to pozornie odzyskac kontrole nad zyciem.
    Nieposiadanie rzeczy daje lekkosc, spokoj, cieszy mnie niezmiernie. Nie widze w zasiegu wzroku niczego, co mi nie jest potrzebne. Wspaniale uczucie. Przestrzen, powietrze w domu. Nie ma wizualnego chaosu, co niezmiernie cieszy i uspokaja! Nic mnie nie trzyma na miejscu, moge chocby jutro wyjechac bez horroru pakowania calego dobytku. Nie wydaje pieniedzy bez sensu. Same korzysci.
    Jednak po hurtowym przeczytniu bloga nasuwa mi sie taka refleksja - moze ta nasza chec gromadzenia, posiadania ladnych, przydatnych lub po prostu sentymentalnych rzeczy, jest wpisana w nasze geny i nie powinnismy tego zmieniac, bo czegos bedzie nam brakowac? Moze daje nam to poczucie bezpieczenstwa, a to 'bezpieczenstwo w sobie' nie wystarcza? Jednak czasem przyjemnie usiasc w czyims domu, przesyconym osobowoscia i wspomnieniami gospodarza, na puchatych poduchach i przy koronkowym obrusie, popijajac ze starutkiej karafki, posluchac opowiesci.
    Sama tak bym nie mogla juz zyc. Moze puste sciany i przestrzen rowniez mowia o mojej osobowosci. A moze kiedys osiade w jednym miejscu i rowniez nabede troche rzeczy, ktore obecnie wydaja mi sie zupelnie niepotrzebne. Moze na wszystko jest pora? Choc jak tak mysle o realizacji tego planu, byloby ciezko zaczac zbierac, kupowac. Chyba, ze na starosc kupie ranczo, wtedy na pewno liczba przedmiotow sie zwiekszy, bo duzo trzeba bedzie miec na miejscu. Ale na pewno beda to rzeczy konkretne i potrzebne. Moze to jest ta rownowaga?
    Pozdrawiam,
    Joanna

    OdpowiedzUsuń
  4. Bohater tego wpisu ma się dobrze, na dobre zadomowił się na w wiekowym sadzie. Wczoraj wieczorem zastałem go podczas kolacji. Czuł się bardzo nieskrępowany jeżując (odpowiednik myszkując) w suchych liściach. Ja w tym czasie ... (odpowiednik myszkowałem) w krzakach czarnej porzeczki.
    Marcin (jeżofil)

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja wczoraj późnym wieczorem, pod moim ursynowskim blokiem widziałam przemykającego ... tchórza! Zobaczył mnie, zatrzymał się, rozejrzał, zobaczył, że ja się zatrzymałam i spokojnie przemknął sobie dalej :)
    Bardzo mnie to niespodziewane w mieście spotkanie ucieszyło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Saxifrago, mam wrażenie, że w wielkim mieście wszyscy gdzieś się gdzieś spieszą, przemykają między blokami: ludzie, tchórze i może również jeże...
      Marcin

      Usuń
  6. Kolejne spotkanie z J miało charakter konfrontacji, spotkaliśmy się na wąskiej ścieżce w sadzie. J nie zamierzał zejść mi z drogi więc musiałem ominąć go dużym łukiem. To On jest tu u siebie, my pojawiamy się jedynie raz na tydzień.
    Marcin (jeżofil)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Marcinie, w Wielkim Mieście nie wszyscy się spieszą :) - może dlatego, że się nie spieszę, ani jeże ani tchórze nie umykają mojemu wzrokowi, za to mam wrażenie, że nawet one poruszają się szybciej, niż ja :)
    Mam nadzieję, że nocna nawałnica nie zniszczyła miejskim i działkowym jeżom domków. Nareszcie jest za to chłodniej, pewnie jeżom w tym kolczastym futrze też podczas upałów jest bardzo gorąco ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W poprzednim komentarzu zrobiłam literówkę-wyrazówkę, więc go usunęłam i zastąpiłam poprawnym, a tu nic nie pozostaje bez śladu :)
      Pozdrawiam serdecznie! (również jeże) :)

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Ze względu na intensywne ataki spamerskie komentarze tylko z kont Google. Przepraszam za utrudnienia.