... lodówki, samochodu, pralki, telewizora, telefonu? Bez jakich udogodnień nie wyobrażacie sobie funkcjonowania?
Czasowe odcięcie się od niektórych wynalazków cywilizacji to dla mnie za każdym razem bardzo ciekawy eksperyment. Zwykle bywa wynikiem świadomego wyboru, np. wyjazdu pod namiot albo do studenckiej chatki. Gorzej, gdy jesteśmy do niego zmuszeni - mieszkamy w miejscu, gdzie nie ma publicznej komunikacji, a nagle nawala samochód... Moim zdaniem jednak warto od czasu do czasu zdobyć się na pewne wyrzeczenia. Pomagają one odkryć, jak często działamy „na autopilocie”, nawet się nad tym nie zastanawiając. Okazuje się, że potrzeby to czasem tylko zachcianki, można je przemodelować, zdefiniować na nowo, nabrać innych nawyków.
Mam za sobą dwa większe eksperymenty tego typu.
Pierwszy to funkcjonowanie przez dwa lata bez samochodu. Tu, gdzie mieszkamy, czyli pod miastem, nie zawsze bywa to proste. Co prawda mamy około kilometra do autobusu podmiejskiego i kilometr do podmiejskiej kolejki, ale już do pracy Sahiba - też poza miastem, lecz w sąsiednim powiecie - dojazd jest mocno utrudniony. Przez te dwa lata, mimo niewygód, przeważnie docieraliśmy wszędzie, dokąd chcieliśmy dotrzeć - i na wieczorne koncerty do Warszawy, i rowerami na działkę albo na targ, i do znajomych na różne imprezy. Nigdy nie narzekałam na noszenie zakupów - całego plecaka kaszy, warzyw, orzechów, który niekiedy ważył ponad 10 kg. Traktowałam to jako świetną okazję do treningu przed wyjazdami w góry. Tak samo nie przeszkadzało mi chodzenie pieszo do urzędów albo na pocztę (najdalsze tego typu lokalizacje znajdują się ok. 5 km od nas). Obecnie mamy małe auto pożyczone od rodziny, ale używamy go sporadycznie.
Drugi eksperyment właśnie trwa - to życie bez lodówki. Nasza wysłużona lodówka od dawna nie działa zbyt wydajnie - wypaczone drzwi, hałas, zbierająca się woda... Kiedyś kupiliśmy możliwie największą, która mieściła się pod skośnym dachem - 140 cm. Okazała się za duża na nasze potrzeby, wypełniona zwykle nawet nie w połowie, co jest po prostu nieopłacalne (im bardziej zapełniona lodówka, tym lepiej chłodzi). Przyszła pora rozejrzeć się za nową.
Korzystając z dłuższego wyjazdu Sahiba i z tego, że na zewnątrz nie ma jeszcze upału, postanowiłam urządzenie w ogóle wyłączyć i sprawdzić, jak sobie bez niego poradzę. Kilka produktów trafiło na balkon w plastikowym pudełku. Oczywiście nie jest to zbyt wygodne - otwierać drzwi balkonowe za każdym razem, kiedy chce się skorzystać z sosu sojowego. Gotuję na bieżąco, czyli maksymalnie 2-3 porcje zupy, kaszy. Oliwę, owoce i warzywa trzymam w kuchni, w której jest chłodno. Na razie nic się nie popsuło, nic nie wyrzuciłam, ani się nie zatrułam.
Analizuję i zastanawiam się, jakie potrzeby ma spełniać nowa lodówka. Nie jemy mięsa, nabiał pojawia się sporadycznie, głównie w postaci jajek. Od czasu do czasu mrozimy nadwyżki własnych owoców albo pojedyncze porcje zupy. Pijamy wino, zaczętą butelkę dobrze móc włożyć do przegródek na drzwiczkach. Już wiem, że wystarczy nam lodówka o wysokości 85-100 cm, z małym zamrażalnikiem i możliwie cicha, ponieważ mieszkamy w kawalerce. Spora różnica, prawda?
Co myślicie o tego typu eksperymentach? Zdarza Wam się żyć bez czegoś, co świat uznaje za oczywisty standard?
Jesteśmy 7 osobową rodzina więc nie możemy żyć bez pralki. Ale żyjemy bez telewizora -prawie od zawsze, bez samochodu - w Warszawie to łatwe. Część naszej rodziny od wiosny do późnej jesieni żyje bez komunikacji miejskiej - rower, hulajnoga albo pieszo. dawniej, kiedy pracował tylko mój mąż żyliśmy często bez pieniędzy - ciekawe doświadczenie, wyzwalające dużo pomysłów. teraz latem żyjemy pod namiotem nad morzem - tak mogłabym zawsze. Pozdrawiam Ola
OdpowiedzUsuńOd okolo 7 lat nie mamy telewizora , maz czasami marudzi , ale mi go nie brakuje . Od czasu do czasu ogladam niektore programy tv na internecine I starcza mi to . Nie lubialam , kiedy telewizor kiedys chodzi non-stop , program za programme I czlowiek zaczynal ogladac nawet to , co go nie interesowalo , brrr:)
OdpowiedzUsuńNie mamy tez samochodu , maz ma motor , ktorym jezdzi do pracy . Uwielbia go oraz fakt , ze koszty jego utrzymania sa mniejsze od kosztow samochodu.
Ja zrezygnowałem z toalety. Załatwiam się do wiaderka, a później zakopuję na działce. Tanio i Eko! :-)
OdpowiedzUsuńhehehe :D
Usuńtrochę przerażające te komentarze, jakbym nie znał kontekstu to bym pomyslał ze to jakieś dialogi z polskiej komedii ad 1984
haha racja :D
UsuńJa bym nie mogła żyć bez pralki chyba:P Pranie w rękach nie dla moich rąk ale już wielka lodówka też nie dla mnie bo przecież świeże owoce, kasze itp jej nie potrzebują:)
Podczas czasów 'studenckich' przerabiałam życie bez telewizora, radia, pralki, piekarnika, lodówki, INTERNETU(3 lata bez neta ..jakoś bezboleśnie,choć teraz sobie tego nie wyobrażam!). Mieszkałam też w mieszkaniu bez ogrzewania, ciepłej wody, a kiedyś nawet w pokoju bez okna i ogrzewania xD.
OdpowiedzUsuńTeraz nie wyobrażam sobie życia z telewizorem... już 10 lat nie mam tego grata w domu, radio czasami by się przydało. Najbardziej tęsknię za piekarnikiem...w kolejnym mieszkaniu sprawdzę czy działa zanim podpiszę umowę.
samochodu nie mam, telewizora też nie. w mieszkaniu żyją jeszcze 4 osoby i w lodówce na mnie i mojego chłopa przypada jedna półka plus druga "nadrzwiowa" w lodówce i 1/3 zamrażalnika no i jedna półka jest do użytku powszechnego gdy ktoś musi wstawić garnek czy coś innego większego. spokojnie wystarcza nam miejsca. gdybym miała własną lodówkę to też najchętniej miniaturową. a zimą to mogłabym w ogóle nie korzystać. nie wiem czy to wielki grzech ale ja otwarte wino czy sos sojowy trzymam w szafce - nic im się nie dzieje.
OdpowiedzUsuńnie mamy piekarnika, co generalnie nie utrudnia życia ale czasem chciałabym zjeść coś pieczonego...
bez pralki nie chciałabym funkcjonować.