Strony

sobota, 31 grudnia 2011

Między bezami a panettone


Niezależnie od tego, czy spędzacie Sylwestra w wannie, na balu, przed telewizorem ;) czy przy ognisku w lesie (tak jak my), życzę Wam świetnej zabawy w dobrym towarzystwie!
A w Nowym Roku dużo zdrowia, śmiechu i nieprzypalonych ciast.

środa, 28 grudnia 2011

Opowieści z puchowej krainy

Dziś zapraszam na wycieczkę do fabryki puchowych śpiworów. Spędziliśmy dziś z Sahibem i jego kolegą Jastrzębiem (urodzonym, co ciekawe, tego samego dnia, co Sahib) dwie godziny w firmie Yeti, opracowując różne patenty na wyprawę chłopaków. Wyprawa planowana jest na marzec-kwiecień 2012, a więc już niedługo! Jej celem jest Ziemia Torella, położona w głębi Spitsbergenu. Stąd nazwa wyprawy - Torell Expedition. Tereny te były eksplorowane przez polskie wyprawy w okresie międzywojennym, pozostałością tych czasów są polskie nazwy geograficzne lodowców, szczytów i przełęczy. Trasa wiedzie z Longyearbyean do polskiej stacji polarnej Hornsund - a potem z powrotem.

Owocem dzisiejszej arcyciekawej wycieczki do fabryki Yeti jest wpis, który popełniłam gościnnie na stronie chłopaków. Uwielbiam poznawać tajniki produkcji różnych rzeczy, a puchowe śpiwory, z mnóstwem komór w środku są naprawdę niesamowite. Zapraszam do lektury!

wtorek, 27 grudnia 2011

Pozdrowienia z ulicy Żabiej oraz zagadka

Z okazji zimy, która idzie w tym roku bardzo niespiesznie, dziś wpis z dużą liczbą obrazków, a małą - słów. Prezentuję kilka sweterków, które onegdaj zrobiłam. Szkoda, że dziewiarstwo ręczne nie jest już tak popularne, jak kiedyś. Czytelników niedziergających zachęcam do podjęcia pałeczek czyli drutów (albo szydełka). Zwłaszcza zaawansowany minimalista, który porzuciwszy blichtr cywilizowanego świata zaszywa się w leśnej głuszy, doceni możliwość własnoręcznego wykonania sobie ubrań, najlepiej z własnoręcznie wyczesanych owiec ;)


Poważnym odbiorcą moich wyrobów jest Sahib.
„Sahibie, uśmiechnij się!”
„Ja jestem drwalem, a nie jakimś tam modelem. Drwale się nie uśmiechają.”
Aha.

piątek, 23 grudnia 2011

Na luzie


Poranek na luzie. Sahib wykorzystuje urlop z... 2010 roku ;) Jeże już niedługo powędrują do nowego domu. Zanim to nastąpi, pozują do zdjęcia w towarzystwie zielonej herbaty oraz ciasteczek, które są od spodu trochę przypalone, kształtem przypominają kluski śląskie, ale mimo tego - są przepyszne!

piątek, 16 grudnia 2011

Autozagadka - jak się nie nudzić na zakupach

Zwykle robię zakupy w małych sklepach spożywczych. Jedynie po kosmetyki, baterie itp. chodzę do supermarketu. Dziś odkryłam, w jaki sposób urozmaicić sobie to odmóżdżające zajęcie, tak by szare komórki wręcz dostały zakwasów od myślenia.

Poszłam, jak zwykle, z karteczką. Nie była długa, potrzebowałam tylko kilku rzeczy. Przedostatnią pozycją były „patyczki”, pod nimi natomiast odkryłam, będąc już w sklepie, jakieś dziwne słowo. Niby sama je napisałam, zaledwie pół godziny wcześniej, ale nijak nie mogłam zgadnąć, o co chodzi. Wśród wielu możliwości odcyfrowałam je między innymi jako: „do wany”, „dzwony”, „olewany” oraz „bonony”. Żadnych skojarzeń. Widzicie sami - nie było łatwo! Przy czym troszkę się stresowałam, bo jutro z samego rana wyjeżdżam, miałam więc wrażenie, że może to być coś absolutnie niezbędnego!

Zaczęłam chodzić między regałami bardzo powoli. A nuż zobaczę ten tajemniczy przedmiot na półce i doznam olśnienia. Niestety, musiałam się poddać. Mózg zaczął się przegrzewać pod czapką. I kiedy stałam już w kolejce do kasy, wyciągnęłam karteczkę ostatni raz z kieszeni.

Tak, mam to!

piątek, 9 grudnia 2011

Szybki przepis na domowy chleb z formy

Niedawno o zaletach domowego chleba pisała Ajka. Nie chciałam jej robić konkurencji, z drugiej strony już dawno myślałam o opublikowaniu swojego przepisu, który jest niesamowicie prosty. Jak wiecie, przerażają mnie skomplikowane przepisy.

Odkąd pieczemy z Sahibem chleb w domu, często spotykamy się z pytaniami, czy nie szkoda nam czasu albo czy nie jest to drogie. O kosztach już kiedyś pisałam. Jeśli chodzi o czas, to nastawienie ciasta nie zajmie Wam więcej czasu niż przeczytanie tego wpisu albo zrobienie chińskiej zupki z torebki. Minimum pracy, maksimum satysfakcji.

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Filc - nowa stara miłość

Zabieram Was dziś, mili Czytelnicy, na ZPT czyli zajęcia praktyczno-techniczne. Skrót objaśniam, ponieważ niedawno okazało się, że koledzy młodsi o 10 lat nie mieli już w szkołach takiego przedmiotu. Co za strata. Dzierganie łapek do garnków, lutowanie migaczy elektrycznych, rozpoznawanie tkanin, pieczenie ciast to umiejętności, których nigdy zbyt wiele ;) Poniższy wpis dotyczy filcowania - tematu, który jest dla mnie całkowitą nowością. Ale przecież całe życie to takie ZPT.

Na początek akcent historyczny. Mniej więcej 30 lat temu dostałam filcowy wianek, góralskiej produkcji. Ostał się do dziś, choć odpadła mu gumka. Przez długi czas wpływał na mój gust i poczucie estetyki, jako że od najmłodszych lat chłoniemy styl i piękno (zwróćcie uwagę na niesamowite zestawienie kolorów!).


Obecnie obserwujemy wielki powrót filcu na salony.

piątek, 2 grudnia 2011

Gotuję - gościnnie

Jak pewnie część Czytelników wie, o swoim własnym gotowaniu nie mam najlepszego zdania. Ot wrzucam do garnka to, co akurat mam pod ręką i coś z tego wychodzi. Raz lepiej, raz gorzej. Jak lepiej, to wrzucam przepis na bloga.

Tym bardziej mi miło, że jedna z moich prostych potraw została doceniona. Jakiś czas temu Ajka Minimalistka ogłosiła konkurs kulinarny, którego tematem miały być potrawy z sezonowych, lokalnych produktów. Przypadkowo opracowana wersja modrej kapusty z orientalną przyprawą, zajęła II miejsce :)

Tutaj link do przepisu.


środa, 23 listopada 2011

Technologiczne przygody i złośliwostki

Ten blog rzadko przybiera postać pamiętnika, rzadko też na cokolwiek narzekam, będąc z natury raczej optymistką. Jednak dzisiejszy dzień...

Zaczęło się od tego, że postanowiłam pierwszy raz w życiu przeinstalować sobie system w komputerze. Jak widać, zakończyło się to sukcesem (pokonawszy wiele raf, mam już przeglądarkę). Sukces jest jednak, w moim odczuciu, połowiczny.

sobota, 19 listopada 2011

Kazimierz Nowak o wolności

"- Czy pan nie boi się lwa? A takiego lamparta? A tych żmij i innych potwornych węży? - tym podobne pytania zadają mi ludzie czy to tu w Afryce, w Europie, czy w Azji Mniejszej.
Zawsze wtedy wyrywa mi się odpowiedź jednakowa: boję się jedynie stworzonego przez ludzi świata cywilizowanego, pełnego wiz, kaucji, urzędników emigracyjnych, gwarancji i innych nowości mających niby ułatwiać życie i zwiększających 'wolność' cywilizowanego człowieka. Każdy dzień na świecie przynosi nowe prawa, ustawy, rozporządzenia..."


Od jakiegoś czasu raczę się tą lekturą - Afryka lat 30. XX wieku i skromny polski podróżnik Kazimierz Nowak, ze swoim anarchistycznym, antykolonialnym, antyglobalistycznym (jak byśmy dziś powiedzieli) spojrzeniem na świat, z minimalistycznym bagażem zapakowanym na rower. Polecam!

Notka bibliograficzna: Kazimierz Nowak "Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd. Listy z podróży afrykańskiej z lat 1931-1936", wyd. Sorus, Poznań 2008