Zabieram Was dziś, mili Czytelnicy, na ZPT czyli zajęcia praktyczno-techniczne. Skrót objaśniam, ponieważ niedawno okazało się, że koledzy młodsi o 10 lat nie mieli już w szkołach takiego przedmiotu. Co za strata. Dzierganie łapek do garnków, lutowanie migaczy elektrycznych, rozpoznawanie tkanin, pieczenie ciast to umiejętności, których nigdy zbyt wiele ;) Poniższy wpis dotyczy filcowania - tematu, który jest dla mnie całkowitą nowością. Ale przecież całe życie to takie ZPT.
Na początek akcent historyczny. Mniej więcej 30 lat temu dostałam filcowy wianek, góralskiej produkcji. Ostał się do dziś, choć odpadła mu gumka. Przez długi czas wpływał na mój gust i poczucie estetyki, jako że od najmłodszych lat chłoniemy styl i piękno (zwróćcie uwagę na niesamowite zestawienie kolorów!).
Obecnie obserwujemy wielki powrót filcu na salony.
Moda wraca szerokim łukiem z otchłani czasu, a filcowe wyroby, pomimo niewielkich kosztów materiału, osiągają wysokie ceny w sklepach i galeriach. Kilka dni temu pożyczyłam od Eli trochę filcu i igły do filcowania. Mój pierwszy projekt jest dość nieśmiały - luźna interpretacja projektów znalezionych w sieci. Bardzo spodobało mi się filcowanie na sucho i połączyłam je z prostym zszywaniem fastrygą. Na pytanie o gatunek nie umiał odpowiedzieć nawet Sahib - z zamiłowania ornitolog. Otóż jest to sikorka filcowa, pierwsze stwierdzenie w Polsce. Ptaszek poleciał wczoraj do pewnej Barbórki, aby weselej jej było na przodku.
Wkrótce do inwentarza dołączyły dwa wielbłądy (jeden z baaaardzo długim ogonem) oraz kolejni przedstawiciele awifauny - sowa filcowa oraz czubatka szafirowa. Są niewielkie, mają po kilka cm wysokości. W planach dalsze projekty.
Polecam Wam filcowanie jako tanią i kreatywną zabawę, która nie zajmuje wiele miejsca. Zostało sporo czasu, żeby wykonać ozdoby na święta według własnego pomysłu albo drobne upominki dla przyjaciół. W tym roku chcielibyśmy z Sahibem zrezygnować z tradycyjnych prezentów, więc może być to miła, minimalistyczna alternatywa i wyraz uczuć. Inspirujący wpis na temat prezentów popełnił kiedyś Henryk Minimalista.
W najbliższym czasie chciałabym zamieścić jeszcze jeden wpis o ZPT. Wymaga on niestety zrobienia fotografii w dobrych warunkach, a póki co poranek i popołudnie zlewają się w jeden szary ciąg. Mam nadzieję, że tematyka różnych prac ręcznych nie odbiega od całej reszty mojego bloga, który nigdy nie miał sztywno określonych ram ;)
poniedziałek, 5 grudnia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Fajne te filce :-)
OdpowiedzUsuńja się szykuję do szycia maskotek ale jakoś nie mogę się domobilizować :-)
Jak coś zrobisz, to koniecznie wrzuć fotkę! Trzymam zatem kciuki, żeby leń sobie poszedł.
OdpowiedzUsuńMój kryzys twórczy łączy się z problemem "wizerunek którego zwierzęcia najlepiej odda technika filcu?" ;) Chyba po prostu powstanie całe stado wielbłądów i różnych ptaszków. Bo serduszka i aniołki, powszechnie produkowane, to zdecydowanie nie moja bajka...
Ja proponowałabym mysiunie, owieczki i jeżyki :)
OdpowiedzUsuńJeżyki będą na pewno! I jeszcze lama i renifer ;)
OdpowiedzUsuńFantastyczne !!!Nareszcie dobrze wykorzystany materiał,przyjeżdzaj po resztę filcowych kawałków.Bardzo jestem ciekawa jak zrobisz reniferka.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDzięki :)na razie to takie przymiarki do techniki, filcowanie na mokro przede mną!
OdpowiedzUsuńDziękuję za filcową sowę, to chyba jakiś podgatunek sowy uszatej ;)
OdpowiedzUsuńSowa - mądre zwierzę, może się przyda w Nowym Sączu?...
OdpowiedzUsuńZagdnieździła się na dobre w Sękocińskich Lasach, tylko niestety ma małe szanse na przetrwanie. To jedyny przedstawiciel tego gatunku w okolicy. Sytuację może uratować szybka introdukcja kolejnych osobników sowy filcowej ;)
OdpowiedzUsuń