Z okazji zimy, która idzie w tym roku bardzo niespiesznie, dziś wpis z dużą liczbą obrazków, a małą - słów. Prezentuję kilka sweterków, które onegdaj zrobiłam. Szkoda, że dziewiarstwo ręczne nie jest już tak popularne, jak kiedyś. Czytelników niedziergających zachęcam do podjęcia pałeczek czyli drutów (albo szydełka). Zwłaszcza zaawansowany minimalista, który porzuciwszy blichtr cywilizowanego świata zaszywa się w leśnej głuszy, doceni możliwość własnoręcznego wykonania sobie ubrań, najlepiej z własnoręcznie wyczesanych owiec ;)
Poważnym odbiorcą moich wyrobów jest Sahib.
„Sahibie, uśmiechnij się!”
„Ja jestem drwalem, a nie jakimś tam modelem. Drwale się nie uśmiechają.”
Aha.
Motyw kwiatowy łagodzi surowość drwala.
Prawdziwy leśnik wcale nie chodzi ubrany na zielono. Jak idzie w brzezinę, to przebiera się za brzozę ;)
Ten model „swetra dla Sahiba” wystąpił w trzech odmianach kolorystycznych, zielony niestety nie załapał się na zdjęcia. 100% szetlandzka wełna, którą można prać w pralce i nie gryzie. Podobno idealna na warkoczowe sploty, ale warkocz to ja umiem sobie co najwyżej zrobić na głowie.
Pięć minut leśnika minęło, to teraz ja się wpycham przed obiektyw. Modelka ze mnie taka sama jak i drwal ;)
Poncho, które mam na sobie, dla odmiany gryzie, i to jak! Jest niesamowicie ciepłe, a zrobione jest z bardzo ciekawych wełenek. Owczą wełnę uprzędła znajoma Babci, potem z Babcią splatałyśmy ją w podwójną nitkę na kołowrotku, potem jeszcze farbowałam tę wełnę na różne kolory... Natomiast szara wełna jest z kozy, a kupiłam ją od ulicznej handlarki chyba w Kandałakszy, a może to było w Umbie? Jednym słowem - włóczki z historią. Ale to dawne dzieje, ważne, że po stu latach dzieło zakończone!
Ostatni obiekt dziewiarski na dziś - sweter-sukienka. W pobliżu ulicy Żabiej spędzaliśmy święta, stąd tytułowe pozdrowienia.
To nie wszystko. Na koniec zagadka, choć bez nagród. Plącze mi się po głowie taki cytat: „Wiersz robi się szybciej niż sweter, ale sweter łatwiej”. Pomóżcie, kto to powiedział?
wtorek, 27 grudnia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Świetne!
OdpowiedzUsuńTo powiedz jeszcze jak długo robiłaś te swetry (albo jak dużo czasu zajmuje Ci napisanie wiersza, żebym wiedział chociaż orientacyjnie).
Sweterki rewelacyjne. Jakbyś dziergała na sprzedaż to daj znać - z chęcią kupię sweterek i poncho :)
OdpowiedzUsuńHenryku, Tomku, dziękuję. Cytat - kojarzę, że powiedział to jakiś polski poeta, chyba w wywiadzie, tylko kto? Naprawdę nie mogę tego nigdzie znaleźć, więc zagadka jest cały czas otwarta :)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o czas robienia swetra, to jak się zmobilizuję, to w kilka wieczorów taki sweter wydziergam (jak mam już policzone oczka itd. to jest dużo łatwiej). A wiersze? Wymyślam rzadko, raczej same wpadają mi do głowy, trwa to minutę ;)
Sweterków na sprzedaż na razie nie planuję ;)
I model, i modelka - bardzo rasowi.
OdpowiedzUsuńCytatu nie znałam, ale ostatnio z radością powróciłam do dziergania, bo to naprawdę superzajęcie, łatwe, przyjemne i jeszcze można coś oryginalnego i przytulnego wyczarować. Szczęściem Mąż po latach opierania się ("nie będę chodził w swetrach, bo swetry nie są odzieżą taktyczną") zmienił wreszcie zdanie i domaga się swetra, skarpet i sama nie wiem, czego jeszcze ;-)
Ajko, w czasach przedpolarowych to właśnie swetry były odzieżą taktyczną! Na swoim pierwszym wyjeździe w góry występowałam w grubym, gryzącym swetrze mojego Taty ;)
OdpowiedzUsuńSkarpety - wyższa szkoła jazdy, choć 5 drutów nie jest mi obce. Chętnie poczytam u Ciebie o pożytkach z robót ręcznych, jeśli takowy temat się pojawi.
Powinnaś otworzyc firmę sprzedającą ręcznie robione elementy garderoby. Od czasu jak zalapałem się na czapkę twojego autorstwa jestem fanem twoich robótek ( jeszcze większym fanem jest kot któremu czapka tak bardzo się podobała, że zjadł jej dzyndzelek).
OdpowiedzUsuńHiu
Tofalario, ja też pamiętam te czasy :) ale Mąż mój bywa nowoczesnym gadżeciarzem i czasem się krzywi na tradycyjne "oldskulowe" rozwiązania. Jednak jest też mądrym chłopakiem, więc przemyślał sobie sprawę dzianiny i zmienił zdanie ;-)
OdpowiedzUsuńA nad wpisem o robótkach już kiedyś rozmyślałam, prędzej czy później się pewnie pojawi...
Hiubi, dzyndzelek! Ciągle o nim zapominam... Dopiszę go do noworocznych planów ;)
OdpowiedzUsuńSweterek - bajerek :-) ten długi ostatni :-) gdybyś jednak zmieniła zdanie w kwestii handlu dzianinką to ja bym taki zamówiła nieśmiało :-)
OdpowiedzUsuńLenko, dziękuję, bardzo mi miło, że komuś podobają się te skromne wytwory. W odpowiedzi pozwolę sobie jednak zacytować Sahiba, który podsumował sytuację bez kompromisów: "Chcieliby takie swetry? To weź im napisz, ile ja lat czekałem, aż mi je zrobisz!" ;) Niestety, to prawda! Najtrudniej zacząć...
OdpowiedzUsuńo, ja mogę poczekać :-) nie musi być natentychmiast :-)
OdpowiedzUsuńChłop z brodą wygląda jakoś bardziej męsko - co nie? :)
OdpowiedzUsuńJa sobie zawsze zostawiam małą bródkę, albo nawet 2-3 dniowy zarost.
Pewnie! Ja jestem fanką brody ;) zresztą sama ją Sahibowi przystrzygam maszynką.
OdpowiedzUsuńNo nie gadaj, modelka z Ciebie lepsza, niż z 'drwaala', przynajmniej się uśmiechasz. A sweterki są superowe!!! Zamawiamy sztuk dwa.
OdpowiedzUsuńswietne sweterki. Taki czerwony sama chcialabym miec! Gratuluje talentu!
OdpowiedzUsuńBeatrix
Ojacie, ojacie!
OdpowiedzUsuńUla, ale mi się ten sweter w brzozę podoba, prawdziwy majstersztyk! Gdyby się Sahibowi znudził, to z chęcią się nim zaopiekuję ;) .
Ojoj, ile komentarzy ;) Za wszystkie pozytywne słowa serdecznie dziękuję! Aniu, Ty sobie na pewno poradzisz z dzierganiem - przecież robisz dużo bardziej skomplikowane twory! ;)
OdpowiedzUsuńStrasznie żałuję, że ta włóczka (100% szetlandzka wełna, Aran Knit, Sunbeam) jest już nie do kupienia. Zamawialiśmy wszystko hurtem w jakiejś internetowej pasmanterii kilka lat temu. Gdyby ktoś gdzieś zobaczył - dajcie znać! ;)
Dziś (raczej wczoraj, bo jest już środek nocy) skończyłam ostatni projekt z tej niesamowitej wełny - sukienkę. Jeszcze tylko powykańczać wszystkie nitki... No i niech przyjdą mrozy, bo to sukienka na -10°!
Bormanie, na razie się na to nie zanosi ;)
Zapomniałabym! Kto chciałby sobie pooglądać genialne i inspirujące swetry niech zagląda na stronę Doroty http://swetrydoroty.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńAbsolutnie 90% z nich jest w moim ulubionym stylu (czyli długie i grube), jak i czapki z uszami - również! Przy kolejnym swetrowym wpisie na pewno ten link przypomnę.
Wow, swetry Doroty są absolutnie superowe! Niestey moje umiejętności dziargania na drutach ograniczają się do zrobienia kilku szalików i skarpetek, z których zawsze jedna różniła się rozmiarem od drugiej, nie żebym miała dwie stopy różne ;)
OdpowiedzUsuńAle może skuszę się na czapkę uszankę. Te, które mam, są sklepowe; choć jedna przywieziona aż z Nepalu (nie przeze mnie, niestety).
Przepiękne swetry i to na dodatek w pełni wełnaki!
OdpowiedzUsuńGranda, dziękuję bardzo! Jedynie ostatni wyłamuje się z wełnianego szeregu, choć z daleka tego nie widać ;) (to dosyć paskudna włóczka jeszcze z PRL, tyle że kolory miała tak ładne, że i tak postanowiłam wykorzystać - jest sztuczna, ale za to waży jak piórko i momentalnie wysycha).
OdpowiedzUsuńReszta jest wełniana.
Swetry super. Dogadaj się z orgami Rajdu 360 i zostań sponsorem nagród ;-)
OdpowiedzUsuńTo chyba do rajdu nie robiłabym nic innego tylko swetry! Bez snu, żeby było odpowiednio ekstremalnie... A Ty się tam wybierasz?
OdpowiedzUsuńBardzo popieram ten pomysł, szczególnie że na rajd się wybieram ;)
OdpowiedzUsuńwszystkie piekne ! oj czemu bedac dzieckiem bardziej sie do babci nie przysiadlam, kiedy robila na drutach... Zdolna z Ciebie bestia. Ja zawsze mam wielki podziw i szacunek dla wszystkich którzy umieja wlasnymi rekami i talentem jakies cudne rzeczy wyczarowac :-) Niestety mojego czarowania aparatem fot. do tego worka nie wrzucam, to nie to samo nawet jesli sie ma talent...
OdpowiedzUsuńDzięki. Oj tak, z tymi babciami to prawda... Pokazały mi różne triki, których w książkach nie ma, nauczyły myśleć i kombinować! (w robótkach, oczywiście) Podeślesz linka do swojej strony foto?
Usuńwyslalam na priv :-)
OdpowiedzUsuń