Ten blog rzadko przybiera postać pamiętnika, rzadko też na cokolwiek narzekam, będąc z natury raczej optymistką. Jednak dzisiejszy dzień...
Zaczęło się od tego, że postanowiłam pierwszy raz w życiu przeinstalować sobie system w komputerze. Jak widać, zakończyło się to sukcesem (pokonawszy wiele raf, mam już przeglądarkę). Sukces jest jednak, w moim odczuciu, połowiczny.
Jak w wielu innych dziedzinach życia - nowsze okazuje się gorsze albo przynajmniej dyskusyjne. Niestety straciłam kilka godzin na dostosowanie ustawień do zbliżonych do poprzednich, jednak nadal nie wszystko potrafię zmienić. Jutro druga część - instalowanie programów. W tej chwili nie mam na przykład poczty i nie mam siły (psychicznej), by stawiać dalej czoła systemowi. Mam wrażenie, że większość rzeczy i ustawień została sprytnie i złośliwie ukryta. W odkrywaniu ich pomagali mi na różnych etapach: Maciek, Irek oraz Monika.
Jestem wzrokowcem, więc udziwniony graficznie interfejs męczy mnie i nie bardzo do mnie przemawia. Czy są wśród Was tacy dziwacy jak ja, którzy przyzwyczaiwszy się do czegoś, wcale nie są uszczęśliwieni przymusowymi zmianami?
Na tym nie koniec porażek - wieczorem chciałam zadzwonić do Sahiba, który bawi na konferencji. Okazało się jednak, że wysiadł mi głośnik w komórce. Przestała wydawać jakiekolwiek dźwięki! Mogłam tylko pisać i odbierać sms-y. Na szczęście znalazła się dobra dusza - sąsiad Bogdan, który pożyczył mi starą komórkę...
Gdy dodać do tego popsuty mikser (którym z kolei troskliwie zajął się Piotrek, mąż mojej rowerowej koleżanki Moniki, bardzo zręczny i sprytny rekonstruktor... jaguarów), to naprawdę nie wiem, co o tym myśleć.
Na wszelki wypadek nie robiłam dziś prania i nie wsiadałam do samochodu. Po stronie plusów mogę natomiast wpisać, że nie złapałam gumy jadąc rowerem.
To by było na tyle przynudzania. Fotka na wstępie miała być poprawiaczem humoru i rozweselaczem. Bardzo chętnie znalazłabym się w tej chwili w miejscu, w którym nie ma prądu i nie trzeba przejmować się kaprysami żadnych urządzeń. Nowe technologie mają nam ułatwiać życie, ale czasem tak wychodzi, że im więcej techniki, tym więcej stresu, nerwów i straty czasu. Zapraszam do dyskusji, nie tylko minimalistów ;)
PS. Ostatni wolny wniosek: dobrze mieć dobrych przyjaciół!
środa, 23 listopada 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dobrze, że jest ktoś taki jak Piotrek. Prośbie o pomoc z mikserem bym raczej nie podołał... ;)
OdpowiedzUsuńA przyjaciele są również od tego, żeby pomagać. Nie zdziw się, jak któregoś dnia zadzwonię i zapytam "Ula, jaki rower mam kupić?" :D
hejka, a skąd potrzeba przeinstalowania kompa? ja na laptopie mam niestety fabrycznie Vistę, plus przez ostatnie 3 lata system tak zaśmieciłem różnymi aplikacjami, że już też dojrzewam do tego przerażającego aktu...
OdpowiedzUsuńKlayman,
OdpowiedzUsuńPiotrek rzeczywiście potrafi wszystko. Na przykład Monice przerobił Miry z calówki na 31,8 ;) Oraz pomógł mi naprawić okulary (omówię to na drugim blogu wkrótce). Ale jak ktoś składa antyczne jaguary od zera, to chyba nie ma co się dziwić ;)
Lysaczi,
nie wnikając w szczegóły - po prostu trzeba było to zrobić i już... Dobrze, że w kontrolowany sposób, tj. poprzedni system działał ;) Popełniłam jednak błąd, bo i skąd mogłam wiedzieć, stosując się do instrukcji na pudełku windowsów. I zamiast sformatować najpierw C, po prostu je zainstalowałam. Stary system w tym momencie został niestety na dysku i wszystkie śmieci również, tyle że zgrane w jeden katalog :(
"śmieci zostały" - wiedziałem, że trzeba zrobić to po mojemu :P
OdpowiedzUsuńA czy kolega za ładny uśmiech złożyłby mi takiego jaguara? :)
Tak - dobrze mieć dobrych przyjaciół :-)
OdpowiedzUsuńja mam u siebie na 1 komputerze 2-3 systemy na raz
OdpowiedzUsuńjak jeden jakimś cudem się zepsuje - pozostają inne