Dziś post racjonalizacyjny. Taki minimalizm w praktyce czyli trochę tofalariowego mędrkowania. Jak sobie radzić w kuchni, gdy brakuje miejsca?
Jakiś czas temu zrobiłam minimalistyczne odgruzowanie kuchni. Wkrótce okazało się jak znalazł, kiedy w jednej z szafek musieliśmy wygospodarować miejsce na termę. Mieszkamy z Sahibem na poddaszu, kuchnię mamy pod skosami, mimo to jest funkcjonalna i wygodna, nawet gdy kręcimy się po niej oboje. Po 10 latach w małej kuchni uzbierało się parę refleksji. Każdy gotuje w innym stylu i z różną intensywnością, więc moje patenty oraz sympatie bądź antypatie do poszczególnych kuchennych utensyliów absolutnie nie pretendują do uniwersalności ;) Miłej lektury!
Kuchenka elektryczna, z racji płaskiej powierzchni, to 60 cm blatu więcej! Można na nią odstawić miskę podczas siekania sałatki albo położyć nieużywane foremki z piekarnika. Ma jeszcze jedną zaletę - można się pozbyć wyciągu. Kiedyś mieliśmy, ale nie był w ogóle używany, więc znalazł nowy dom.
Zasada matrioszki. Gdy garnki mieszczą się jeden w drugim - zajmują mniej miejsca. Wysokie garnki są praktyczniejsze niż niskie. Można w nich przygotować też mniejszą objętość, a w trakcie gotowania kisiel albo kasza kukurydziana nie chlapią na boki. Na początek gospodarstwa lepiej kupić mniej garnków, a później zorientować się, czy czegoś brakuje. Lubię garnki dobre jakościowo - na przykład stalowe z bardzo grubym dnem albo dobre emaliowane. Ulubiony garnczek Sahiba, malowany w kury, niestety wczoraj odszedł na garnczkową emeryturę. [Moi Rodzice mają ponad 20 garnków. My do wczoraj - sześć...]
Pokrywki. Ich liczbę można ograniczyć. Do jednakowych garnków wystarcza jedna o danej średnicy. Do przykrycia w lodówce zawsze można użyć talerza. Kreatywność w małej kuchni - zdecydowanie tak!
Plastikowe pojemniki z kolorowymi pokrywkami... Nasza pięta Achillesowa. Mamy ich sporo, dokupywanych po trochu. Efekt - miszmasz wielkości i kształtów. Kupując teraz zdecydowałabym się na jeden rodzaj (np. kwadratowe), różnej wielkości, tak by jeden mieścił się w drugim zgodnie z zasadą matrioszki. Ta zasada to zresztą najlepszy patent w małej kuchni!
Sensowny zestaw naczyń. Bulionówki i nadmiar talerzy odeszły z "kup teraz". Zwykle jemy z przyjemnych glinianych miseczek, zostawiliśmy sobie też komplet dużych i średnich płaskich talerzy. Używamy ceramiki w kilku kolorach - brązowym, musztardowym i zielonym. Nie przeszkadza nam, że każdy element jest z innej bajki, bo odpowiadają nam wielkością i kształtem. Gładkie, matowe, proste naczynia nie kolidują wizualnie.
Wielofunkcyjne naczynia. Żaroodporne przezroczyste miski, które można użyć także do sałatek i surówek. Wkład do gotowania na parze - świetny durszlak do makaronu albo sito do mycia owoców. Zaparzaczka do herbaty - niezła do pudrowania ciasta. Itd.
Foremki silikonowe. Absolutnie g-e-n-i-a-l-n-y wynalazek! Można je przechowywać zwinięte w rulonik. Do pieczenia nie trzeba smarować tłuszczem. Bardzo łatwe do umycia. Mogą służyć do pieczenia, ale też przygotowania galaretek i deserów na zimno. Cena odstrasza, ale walory użytkowe zaskakują - pozytywnie.
Zmywarka ma wielu fanów, ja do nich nie należę. Po pierwsze zajmuje sporo miejsca. Po drugie - trzeba czekać aż uzbiera się odpowiednia ilość naczyń. Kiedy odwiedzam znajomych posiadających to ustrojstwo, zawsze mam nieodparte wrażenie, że to mało praktyczne, zwłaszcza na 1 czy 2 osoby. Kojarzy mi się z zaschniętym, za przeproszeniem, syfem. Mając niewiele garnków i naczyń oraz małą kuchnię, wolę od razu na bieżąco przepłukać rzeczy nietłuste, nawet samą wodą, a tłuste zalać, żeby nie zaschły i potem umyć w małej ilości wody.
Kuchenka mikrofalowa. Kolejny pożeracz miejsca. Zresztą jedzenie z mikrofali jest jakieś takie... dziwne? Większość potraw mogę podgrzać na parze, na patelni teflonowej albo w garnku. Nie zajmuje to wcale dużo więcej czasu.
Różne wymyślne gadżety, jak np. kawiarka, mikser-kombajn, sokowirówka, frytkownica, opiekacz, elektryczny otwieracz do konserw, urządzenie do gotowania jajek, produkcji jogurtu... Hm, cóż. Myślę, że nie ma sensu obkupić się we wszystko, co tylko wymyślili producenci AGD. Wymyślanie to w końcu ich praca. Nie potępiam w czambuł takich udogodnień, ale większość, patrząc z boku, to tylko gadżety do sporadycznego użycia. Czas poświęcony na zaprogramowanie, obsługę, a później umycie wszystkich części może okazać się wcale nie krótki. Efekt - kurzą się na blacie albo kończą zapomniane w najgłębszych czeluściach szafek. Być może nasz zestaw - mikser, toster i czajnik - to dla ekstremalnego minimalisty zbytek. Ale w 100% użytkowany! [Zamieszczając ten wpis zaprzepaściłam szanse na sponsoring bloga przez producentów AGD. Może i dobrze?]
Lodówka. Nasza jest niewielka, 140 cm wysokości, bo musiała zmieścić się pod skosem. Idealnie wystarcza na dwie osoby. Nie płacimy za nadmierne zużycie prądu do chłodzenia jakiegoś giganta z Wyspy Wielkanocnej. Na marginesie przypomnę, że wypełniona lodówka (nawet przetworami, wodą) zużywa wbrew pozorom mniej prądu niż pusta! Temat zgłębiony został na blogu Racjonalne Oszczędzanie.
Dobry nóż. Dobry, czyli jaki? Oczywiście - ostry! Nic nie denerwuje mnie w kuchni bardziej niż tępy nóż... Niezawodna ostrzałka, choć dyskretnie ukryta wśród chochelek i mątewek, jest wśród nich zdecydowanie postacią numer jeden.
Przyprawy - moja słabość. Wyrzuty sumienia mnie jednak nie atakują, bo używamy ich od B (bazylia) do Z (ziele angielskie), sprytnie omijając A jak anyżek. Niestety nie dorobiłam się jeszcze sensownej kolekcji pojemniczków. Prym wiodą smukłe słoiczki po oliwkach, design recyclingowy i jakże uniwersalny w swojej prostocie, prawda? [No i proszę - tu wspaniałe miejsce dla blogowego sponsora - zasponsorować Tofalarii pojemniczki na przyprawy!]
Coś pięknego. Last but not least... Każdy czuje od czasu do czasu niewyjaśnioną tęsknotę za pięknem. Piękno na co dzień - talerz do ciasta, sałatkowa miska, kubeczek. Dla każdego "piękno" oznacz co innego, może deseń malowanych gruszek, może motyw żywopłotu albo porcelana z uszami w kształcie lwów? Zdjęcie na początku wpisu przedstawia fragment mojego ulubionego czajniczka. Jedna taka cudowna rzecz w kuchni to jak promyk słońca!
Czego Wam życzę jesienną porą :) A jeśli macie jakieś fajne pomysły - zapraszam do podzielenia się w komentarzach.
PS. Ciekawy artykuł na ten temat u Henryka Minimalisty!
czwartek, 3 listopada 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
mikrofala - rozmrażanie mięsa
OdpowiedzUsuńzmywarka - oszczędność wody i czasu (!), niepotrzebny obciekacz/suszarka do naczyń (no chyba że chce ci się wycierać wszystko zaraz po umyciu)
elektryczna kuchanka jako powiększacz blatu - totalnie!
Zmywarka na dwie osoby jest zbedna. Oszczednosc wody uzyskuje sie przy pelnym wkladzie, co oznacza ze trzeba dwa dni zbierac naczynia do zmywarki- a w miedzyczasie korzystac z innej zastawy, wiec potrzeba wiecej talerzy, kubkow itp, gdzie to trzymac?
OdpowiedzUsuńrozmrazanie-wyjac mieso dzien wczesniej, samo sie rozmrozi:D
Dokładnie jak pisze Softsummer - musielibyśmy 2 albo 3 dni składać naczynia. Na czym jeść w międzyczasie?
OdpowiedzUsuńWegetariańska dieta jest prosta i nic nie trzeba rozmrażać :) no chyba że dynię, ale to idzie szybko, bo jest pokrojona w kostkę.
Poważne niedopatrzenie:
OdpowiedzUsuńULUBIONY KUBEK - 99% napojów piję z czerwonego kubka, który dostałem w prezencie jakieś 15 lat temu. Jak się stłucze na pewno umrę z pragnienia ;)
Sahib
A mi się wydawało, że jest buraczkowy :) Mężczyźni i kolory!
OdpowiedzUsuńto odgruzowanie w kuchni dopiero przede mną...
OdpowiedzUsuńFajny patent z ta kuchenką elektryczną, ja mam gazową i pochłaniacz do tego - nie lubię. Dziś szorowałam palniki;p grr
OdpowiedzUsuńfakt, producenci sprzętu AGD prześcigają się w produkcji: głównie potrzeb konsumentów:))
Zmywarka dla 2 osób - rzeczywiście słaby pomysł :)
Naczynia zalewam gorącą wodą najpierw myję sztućce i szklanki, później talerze a na końcu tłuste gary. Na szklankach nie ma zacieków bo woda bardzo ciepła szybko paruje, a wysoka temperatura wody rozpuszcza tłuszcz. I jakoś nie marzę o zmywarce.
pozdrawiam:)
MinimaLenko - liczę na ciekawy wpis u Ciebie!
OdpowiedzUsuńPlusultra - produkcja potrzeb konsumentów - świetnie to podsumowałaś! Wystarczy sobie przypomnieć, co miały w kuchniach nasze Babcie i jak dobre rzeczy potrafiły zrobić :)
A my mamy mala zmywarke, o taka:
OdpowiedzUsuńhttp://www.camperteam.pl/forum/files/1zmyw_185.jpg
W sam raz na dwie osoby. I nie potrzeba wiecej zastawy. :)
Ania
dzięki za linka - faktycznie kieszonkowa :)
OdpowiedzUsuńUrocza ta zmywareczka, jednak mieć zmywarkę i nie móc w niej myć garnków....jeśli coś mnie pociąga w idei posiadania zmywarki to możliwość mycia w niej trudnych rzeczy typu garnki, naczynia żaroodporne, duże naczynia które nie mieszczą się w zlewie a w zmywarce już tak...
OdpowiedzUsuńCo do tostera to słyszałem argument, że jest po to, by się chleb nie marnował. A taki zeschnięty chleb potrafi być przepyszny, jeśli się go je bardzo wolno :) Dlatego ja sam nie jestem zwolennikiem tosterów.
OdpowiedzUsuńU nas toster działał zwykle odwrotnie, tj. z nowego chleba robił taki jakby stary ;)
OdpowiedzUsuńJak możesz to od razu linkuj takie artykuły jak ten w komentarzach u mnie - jestem pewien, że moi czytelnicy będą zachwyceni.
OdpowiedzUsuńludzie kochani, chleb sobie na patelni podsmażcie - najsmaczniejszy będzie
OdpowiedzUsuńkaloryczne że hej - ale przecież na rowerkach przepalicie
oj nie, smażony chleb to zdecydowanie nie moja bajka :) to nie kwestia kalorii tylko raczej smaku...
OdpowiedzUsuńa ja lubię - smażony chleb z jajkiem (w panierce jajecznej) w szczególności
OdpowiedzUsuńZmywarka dla 1 osoby 60 cm i prawie codziennie pełna. Garnek do gotowania dla psa + pokrywka, garnek - parowar + pokrywka, talerz duży płaski, głęboki, dwa małe talerzyki + sztućce do woli, 4-6 kubków, miseczki na surówkę ze cztery lub pięć, miski do serka jogurtowego, wyciskacz do cytryn i co drugi dzień durszlak, miska na serwatkę lub żaroodporny garnek do nastawiania jogurtu z którego robi się serek jogurtowy, który polecam. To jak własnej roboty chlebek. Mniam, mniam.
OdpowiedzUsuńMoże to fanaberia i to droga, ale dla mnie niezbędna, bo zapewnia wykonanie durnej i uciążliwej codziennej pracy. Dodatkowo oszczędza ręce, które muszę szanować, bo po zmywaniu robią się problemy.
Niemniej minimalizm popieram chociaż nie w każdym miejscu.
Piotr
pochłaniacz czyli okap?banialuki piszesz, nie ma znaczenia jaka kuchenka..on pochłania zapachy, pare wodną iratuje resztę kuchni przed tłustym kurzem....zmywarka? przy 2 osobach w pełni zapakowana czasem 2 razy dziennie...t
OdpowiedzUsuńZaraz "banialuki". Ile osób, tyle sposobów korzystania z kuchni. Widzę, że zagorzałych zwolenników zmywarek jest bardzo dużo. Natomiast nie wiem, ile musielibyśmy jeść, żeby tak pakować zmywarkę raz za razem. A co do okapu. Nie widzę potrzeby, po zlikwidowaniu go nie mamy żadnego tłustego osadu. Ale my rzadko smażymy, nie gotujemy mięsa, generalnie osad nie miałby z czego się robić. Cisza bez okapu zbawienna i więcej miejsca nad głową.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń