Strony

niedziela, 25 stycznia 2015

Wspólne porządkowanie biblioteczki - patent Sahiba

W tym roku wyjątkowo wcześnie, bo już w styczniu, zaczęliśmy wiosenne porządki. Może to zasługa prawdziwie wiosennej zimy, jaką mamy w tym roku. W każdym razie, choć z roku na rok mieszkanie się przeluźnia, choć nie ma już zalegających stert rzeczy, choć prawie nie kupujemy artykułów przemysłowych - to i tak znajdujemy ciągle różne nieprzydatne przedmioty, które można komuś oddać albo spieniężyć.

Tym razem zdradzę Wam prostą, szybką i skuteczną metodę przeglądu biblioteczki. Wymyślił ją ostatnio Sahib. Konieczne jest, by wszyscy właściciele biblioteczki lub domownicy (w tym wypadku jest nas dwoje) zebrali się razem. Warto też nadać całemu procesowi odpowiednie tempo, gdyż zbyt długie dywagacje powodują małą skuteczność i zniechęcają. Nie chodzi o to, by przeglądać każdy tom!


Sahib zaproponował szybki przegląd, półka po półce. Każde z nas kwalifikuje po kolei każdą książkę do jednej z dwóch kategorii:

1. to moje, czytałem, lubię, na pewno zostaje,
2. to nie moje, nie chcę tego.


Każda książka może zatem uzyskać od nas obojga jedną z następujących kombinacji cyfr:

1-1, 1-2, 2-2.

Książki, które uzyskają numerki 2-2 - książki niechciane przez nikogo (jak to okropnie brzmi!) - od razu odkładamy do skrzynki. Nie trzeba też tłumaczyć się z chęci zostawienia jakiejś pozycji, każdy ma równe prawa. Dzięki wspólnemu przeglądowi unikamy sytuacji typu: „Hm, to chyba książka Sahiba, nie mogę jej wyrzucić.” Do skrzynki trafiły przeważnie jakieś przypadkowe lub zdezaktualizowane pozycje - stare przewodniki, nietrafione prezenty, książki o minionych hobby. Prawie z każdej półki „wyleciało” po kilka woluminów. Proces zajął 10 minut. Na koniec posortowałam książki na te do oddania i sprzedania, sprawdzając bieżące ceny antykwaryczne w internecie. To kolejne 10 minut. Oczywiście sama sprzedaż zajmie trochę więcej czasu, ale liczy się pierwszy krok.

Często zdarza się, że mamy w domach takie rzeczy, które właściwie nie wiadomo, skąd się wzięły. Tak jakby ktoś nam je podrzucił (nie zwalajmy jednak winy na chochliki!). Żaden z domowników specjalnie ich nie lubi, nikt nie używa, no ale czyjeś chyba są, więc na prawach świętej krowy zalegają w swoim kącie latami albo gorzej - przekładane z miejsca na miejsce. Szybki, wspólny przegląd, nawet jeśli nie będzie doskonały - to i owo zostanie - mimo wszystko jest całkiem niezłą metodą.

A może macie inne sposoby na takie szybkie przeglądy?

8 komentarzy:

  1. Świetny pomysł! Muszę spróbować namówić męża :) Książek mamy mnóstwo, ich redukcja to jakiś koszmar. A co robicie z książkami prezentowymi z dedykacją?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przed puszczeniem w obieg wycinam kartkę z dedykacją i ją wyrzucam. Oczywiście w przypadku sprzedaży obowiązkowo opisuję, że na początku brakuje jednej strony. Na szczęście takich książek prawie nie mamy.

      Usuń
  2. Metoda doskonała, w dodatku jest uproszczoną wersją oryginału. Pierwotnie każda książka mogła uzyskać jedną z trzech ocen, tak lepiej ze względu na statystykę;)
    1 - moja ulubiona, czytam ją po kilka razy!!!
    2 - sam nie wiem, kiedyś próbowałem ją przeczytać, może Ty zadecyduj...
    3 - nie wiem skąd się u nas pojawiła, może ktoś ją podrzucił?
    Podczas porządków trafiła się książka, którą kiedyś kupił na stoisku z tanimi książkami i nigdy jej nie przeczytał - mój faworyt do pozbycia się. Niestety tematyką wpisała się w kolekcję (Tofalarii) książek o Indianach - została w domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, "Siedzący Byk" - kultowa postać!

      Usuń
    2. Taaak, nie inaczej z Amundsenem, Nansenem, Shackletonem...

      Usuń
  3. Wiosenne porządki w styczniu? Też ciekawe :)

    U nas akurat biblioteczka nie stanowi problemu, z uwagi na niedawną przeprowadzkę zabraliśmy ze sobą tylko książki do których chcemy wrócić, które mają dla nas jakąś wartość no i oczywiście książki kucharskie. W moim przypadku cudowną inwestycją okazał się zakup Kindle'a. Po pierwsze skutkiem jest niezwykła oszczędność miejsca, nie musimy wygospodarowywać oddzielnego regału na książki. Po drugie można go zabierać ze sobą wszędzie, jest lekki, dzięki niemu nie musimy się też ograniczać tylko do jednej książki. Trzeci, zupełnie przyziemny powód: książki w wersji elektronicznej są tańsze ;)

    Nie ukrywam że zawsze podobały mi się i podobać mi się będą nadal ogromne domowe biblioteczki, zwłaszcza te z opasłymi tomiskami o pożółkłych kartkach, które dziedziczone były z dziada i pradziada, jednak mój obecny tryb życia nie pozwala na to. Poza tym czasem mam wrażenie że tego typu biblioteczki wyglądają dobrze tylko "na zdjęciach". Nieczytane książki umierają (nie da się czytać tysiąca książek na raz), podczas gdy tak naprawdę mogłyby służyć komuś innemu. Ja przed wyjazdem większość książek oddałam na jednej z grup wymiankowych na facebooku, za uśmiech czy czekoladę. Jednak świadomość że książka znalazła nowego właściciela i nie odejdzie w zapomnienie na półce była bezcenna, polecam :)
    ________

    Natalia, http://pieceofsimplicity.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Intensywnie korzystam z biblioteki, więc generalnie nie mam problemu ze zdobyciem nowych lektur (i jest to też najtańsze rozwiązanie - darmowe). Nie przepadam za elektroniką, stąd moja niechęć do czytników. A metodę wspólnych porządków można zastosować w innych obszarach - np. w łazience, w kuchni, w szafce z narzędziami. :)

      Usuń
  4. Ja miałam mały problem z moim elektronicznym czytnikiem... Zachwycona łatwym dostępem do książek po polsku (mieszkam za granicą) kupowałam bardzo dużo. Ktoś coś polecił albo od dawna chciałam przeczytać daną książkę, więc myk do księgarni internetowej i za pięć minut książka była już u mnie w domu :) Pod koniec ubiegłego roku zrobiłam sobie rozliczenie ile wydałam na te książki i wyszła z tego niezła suma... Początkowo za bardzo się tym nie przejęłam, ponieważ na książki nigdy sobie nie żałowałam, ale wiele z nich przeczytałam i teraz już wiem, że więcej do nich nie sięgnę. Część z nich kupiłam pod wpływem chwili, nastroju, spotęgowanego tym, że "nie zajmą miejsca", a okazały się, w mojej opinii, niezbyt interesujące. Gdyby były to tradycyjne książki pewnie 5x zastanowiłabym się zanim by je kupiła.Teraz robię tak również z książkami w formie elektronicznej. Zapisałam się też do biblioteki Instytutu Polskiego, mam to szczęście, że mieszkam w stolicy :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Ze względu na intensywne ataki spamerskie komentarze tylko z kont Google. Przepraszam za utrudnienia.