Strony

wtorek, 19 marca 2013

Minimaliści na iwoman.pl

Ania, Arek, Orest i... ja! Udzieliliśmy krótkich wywiadów dla portalu iwoman.pl. Oczywiście o minimalizmie (zwanym też prostym życiem, adekwatyzmem albo po prostu „nie dajmy się zwariować”), choć każdy z nas inaczej - o chodzeniu na szczudłach, wyjazdach w góry, pakowaniu się na rower, pracach w korporacji, staniu w korkach, jadalnych kwiatkach czyli ziołach i o tym, czy minimalizm jest tylko dla facetów. :)
Zapraszam do lektury. LINK

13 komentarzy:

  1. Swietnie sie czyta :)) Dobrze jest od czasu do czasu przeczytac artykul lub ksiazke na temat prostoty i obejrzec sie dookola :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Pani Joanna nieźle sobie poradziła z obszernym, różnorodnym tematem. Nie wiem, jak inne wywiady, ale moje wypowiedzi - mam wrażenie - były czystym chaosem. Według mnie udało jej się przedstawić temat z kilku stron, chociaż na pewno są aspekty, których zabrakło (np. minimaliści z liczną rodziną albo konflikt minimalista-chomik w jednym domu). Nie sposób jednak w jednym artykule przedstawić naszych przemyśleń i działań, które zbierały się przez kilka lat. Jednak myślę, że idea jest godna rozpowszechniania i być może ktoś trafi na bardziej szczegółowe artykuły na naszych blogach. :) Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Fajny tekst :)

    Filozofia minimalizmu jest mi bliska, co więcej - wrodzony chyba minimalizm uważany był nie raz za moją wadę ;). Tak, tak. Myślę, że minimalistką byłam jeszzce zanim zaczęłam jeździć w góry. No właśnie, w góry, czy to na 3 dni czy na 3 tygodnia biorę zawsze ten sam plecak, 40l. Niczego mi nie brakuje, a zdarza się upchnąć weń i nieco prowiantu. Pakuję się pół godziny, mam żelazny i zawsze gotowy zestaw rzeczy, które zabieram. Można? Można. W domu, pomimo nie tak dawnej przeprowadzki, mam jednak jeszcze trochę gratów. Tak sobie nawet o nich myślałam, czym dla mnie są: wyjeżdżam, przyjeżdżam, coś przeżywam, coś się dzieje, a te graty wciąż niezmienne ;). Wniosek - chyba jednak nie są mi aż tak do życia niezbędne i czas na remanent poprzeprowadzkowy ;)
    Natomiast jeśli chodzi o sposób pozbywania się rzeczy, cóż - nie chce mi się tracić czasu i energii na sprzedawania np. na allegro czy w inny sposób, albo inaczej - bywam leniwa. Rzeczy mi niepotrzebne, nawet całkiem dobre, po prostu oddaję a w ostateczności wynoszę na śmietnik. Za co bywałam również krytykowana ;). Cóż: wychodzę z założenia, że energia krąży w obiegu zamkniętym, nic nie ucieka. Raz coś oddam, innym razem - dostanę. I tak się rzeczywiście dzieje ...

    ps. co do minimalizmu jeszcze - nawet piszę tak drobnym maczkiem, że na studiach, choć powszechnie pożyczano ode mnie notatki, trudno było bez wysiłku coś przeczytać. Ale potrafiłam za to mieć jeden zeszyt przez kilka lat, upychając weń cenne notki do granic możliwości :)

    Pozdrawiam!
    Abiesgrandis ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też miałam zwyczaj pisać notatki maczkiem, kilka przedmiotów w jednym zeszycie, kompaktowo. ;) Pozdrowienia.

      Usuń
  3. Rzeczywiscie czyta sie swietnie. Ciesze sie, ze komus chcialo sie rzetelnie podejsc do tematu. Idiotyczne jest czasem szukanie sensacji przez dziennikarzy w wywiadach w minimalistami i wrecz infantylizowanie tego o czym opowiadaja. Tu ma sie wrazenie, ze autorka nie ocenia a przedstawia. Mam nadzieje, ze mozna rozpowszechnic jak najbardziej link do tego wywiadu.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można, oczywiście, dziękuję. Tak jak mówię - duża tu zasługa Autorki, która podeszła do sprawy dość rzetelnie, bez szukania tanich sensacji typu "a ile ma pani garnków". Chociaż na to pytanie jestem akurat przygotowana. ;)

      Usuń
  4. Bardzo rzeczowo wyszedl ten artykul. Gratulacje dla autorki i uczestnikow! Kawal dobrej roboty!

    Pozdrawiam, Rafal

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobra robota! Gratuluję. Takie artykuły utrzymują mnie w przekonaniu, że i ja sobie poradzę z nadmiarem. Chociaż gromadziłam go znacznie dłużej. Do tego mam partnera-chomika i dziecko - jeszcze większego chomika, które u mnie już nie mieszka, ale wykorzystuje moją przestrzeń do trzymania swoich gratów. Nie mogę poradzić sobie z tym. Pozdrawiam serdecznie - Aśka

    OdpowiedzUsuń
  6. Na pewno ostatnimi czasy zrobiło się głośno o minimalizmie. Wydaje mi się, że może on być dobrą odpowiedzią na wiele współczesnych szaleństw jak konsumpcjonizm czy bardziej ogólnie hedonizm. Ale jak każda idea ludzka może ulec wypaczeniom. To dobrze,że minimalizm akcentuje owo być nad mieć. Ale nie daje on jednoznacznej odpowiedzi na pytanie "jak być"? Moim zdaniem łatwo tutaj popaść w coś od czego próbuje się uciec czyli w hedonizm właśnie. W głód wrażeń w którym "ja" jest najważniejsze. Może więc warto rozważyć wyjście na nudne urodziny cioci... Może brak tematu o którym piszesz wyżej: "minimaliści a liczna rodzina" jest objawem czegoś poważniejszego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapomniałem się podpisać:

      Pozdrawiam
      Janusz

      Usuń
  7. Dziękuję Wam za komentarze! Okazuje się, że temat minimalizmu wzbudza emocje, prowokuje do zadawania pytań i do dyskusji (zamieściłam linka również prywatnie na facebooku). Bardzo mnie to cieszy. Pokazuje, że nie ma jednej dobrej, gotowej odpowiedzi, a także że minimalizm jest ciągłą zmianą i drogą, a nie celem. Dla mnie to również okazja do ciekawych przemyśleń, którymi niedługo się podzielę. Nie musimy nikogo zamykać w zero-jedynkowych definicjach, nie musimy nikogo nazywać ascetą, minimalistą, chomikiem - ale możemy zastanowić się nad tym, co nas otacza, jaki świat tworzymy sobie wokół.
    Janusz, poruszyłeś ciekawy problem. Faktycznie można się zastanawiać, czy ciągłe imprezy lub bycie w podróży (bycie w podróży sprzyja materialnemu ograniczeniu stanu posiadania) to jeszcze minimalizm czy nie. Czy ciągłe szukanie nowych wrażeń, miejsc i doznań nie jest ślepą uliczką, tak samo jak zakupy. Nie mogę wypowiadać się za innych, tylko za siebie. Choć lubię się bawić i podróżować, obserwuję też, że z czasem jest mi coraz łatwiej z takich rozrywek rezygnować. Być może ma to związek z minimalizmem, być może wcale nie. Może to bardziej kwestia wieku albo jakiś przemyśleń. A ciocię mam akurat bardzo, bardzo fajną, wyluzowaną i wesołą, niestety mieszka 300 km od nas. Ale gdy tylko jestem w okolicy, to do wujostwa wpadam, niekoniecznie na imieniny. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak zawsze ciekawy post i zawsze z przyjemnością tu zaglądam.Temat minimalizmu już nie pierwszy raz i bardzo dobrze!
    Wywiad ciekawy, trafione było to, że kilka osób wypowiada się jak przekłada minimalizm na Swoje życie, bo ile osób to tyle pomysłów!
    Myślę, że trzeba dużo o tym mówić, pisać, bo jesteśmy strasznie konsumpcyjnym narodem, ulegamy bardzo reklamom, wpływom innych ludzi(jak to nie masz najnowszego modelu telefonu, ten twój to jakiś eksponat muzealny itp- ważne, że działa prawda?)
    Jeśli ktoś nie wierzy,że właśnie większość Nas taka jest, to zapraszam na obserwację sklepów/galerii handlowych tuż przed nadchodzącymi
    świętami,niech zobaczy te wielkie wózki załadowane jedzeniem aż po sufit.
    A co się dzieje po świętach(długich weekendach)?- sterta jedzenia na śmietniku, zwłaszcza pieczywa.A w kraju bieda co?
    Dobrze, że zostało w wywiadzie zaznaczone to,że minimalizm to nie tylko wywalanie niepotrzebnych rzeczy/przedmiotów z szaf, ale porządkowanie życia, stylu życia.
    Ja mam w szafie rzeczy poukładane tematycznie:kilka ciuchów eleganckich na jakieś uroczystości( a tych mam najmniej!),rzeczy na spacer z psem na lato i zimę, rzeczy na ćwiczenia, rower, na wędrówki górskie, basen, plaża i jak jest hasło wycieczka- to jesteśmy z mężem w stanie w ciągu kilku minut spakować się na wycieczkę.Tak samo jest z torbami/plecakami i rzeczami dla psa/kaganiec, legowisko, ręcznik itp- wszystko ma swoje miejsce.Zwracam uwagę na jakość, wolę mieć np dwie pary butów, ale dobrych jakościowo, które posłużą wiele lat.Jestem w stanie wyliczyć co mam w lodówce i szafce , kupuję na bieżąco.Po co gromadzić, skoro na każdym kroku mamy sklep taki i owaki.
    Powykreślałam też dużo adresów i telefonów ludzi, z którym sporadycznie się widuję i kontakt z nimi nie wiele wnosi w moje życie.
    Ubolewam ,że muszę pracować w korporacji , że nie prowadzę własnej firmy.
    Trudny temat rozrywki/ podróże.Ale...przecież nie trzeba wydawać nie wiadomo ile pieniędzy aby się rozerwać czy podróżować:-)
    Temat rzeka ale bardzo interesujący.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Artykuł ciekawy ze względu na:
    - tzw. prawdziwki, a więc autentyczne postacie i ich historie,
    - próbę sięgnięcia dalej niż tylko materialne aspekty minimalizmu.
    Włąśnie z tego względu chciałem pogratulować bohaterom artykułu, za umiejętne przesunięcie ciężaru z mieć (jak najmniej) na odczuwać (glęboko lecz powoli).
    Naturalnie gratuluję wyważonego podejścia do zagadnienia Autorce.
    Niemniej jednak w artykule zabrakło głównego wątku, któy zręcznie pozwalałby przechodzić od jednego do drugiego bohatera. Nie sposób niezauważyć, że jest zlepkiem kilku wątków (wywiadów) powstających niezależnie. Oczywiście moje uwagi w niczym nie ujmują jego wartości merytorycznej. Jeszcze raz gratuluję!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Ze względu na intensywne ataki spamerskie komentarze tylko z kont Google. Przepraszam za utrudnienia.