Nigdy nie byłam w Japonii, ale od długiego czasu ten kraj mnie fascynuje. Myślę, że wycieczka do Japonii, tak jak zapewne do każdego kraju znanego tylko z drugiej ręki, byłaby wielkim zaskoczeniem. Pewnie trochę na plus, trochę na minus, i to niekoniecznie tam, gdzie teraz wyobrażam sobie te plusy i minusy...
Weźmy taki minimalizm. Puste wnętrze, ach, jakie to japońskie! Pawilony herbaciane, maty tatami, pojedyncze dzieła sztuki, kwiaty... Oddajmy głos komuś, kto ma do powiedzenia coś zupełnie innego niż rozpływająca się nad japońskim minimalizmem Domique Loreau. :)
„Z jakiegoś powodu Japończycy nie mogą sobie poradzić z przestrzenią biurową. Nawet kiedy budynek i biura są nowe, biurka przykrywają stosy dokumentów, a na korytarzach piętrzą się starty pudeł. Nasze biuro wyglądało inaczej, ponieważ na wierzchu leżało tylko to, z czego właśnie korzystaliśmy, wszystko inne było włożone do akt.
Pokryty tatami pusty pokój, w którym znajduje się tylko waza z jednym kwiatem, to niemal symboliczny obraz Japonii. To się jeszcze widuje, ale wyłącznie w pokojach do ceremonii herbaty, w świątyniach lub salach recepcyjnych, czyli w pomieszczeniach, w których ludzie ani nie pracują, ani nie mieszkają. Każdy, kto spędził jakiś czas w japońskim domu czy biurze, wiem, że normalnie pękają w szwach od przedmiotów. Od chat w Iya po nowoczesne mieszkania w Tokio typowy przejaw japońskiego stylu życia to stosy nieuporządkowanych rzeczy. Według mnie to właśnie było przyczyną powstania pawilonów herbacianych. W okresie Muromachi mistrzowie ceremonii herbaty, zmęczeni życiem pośród natłoku przedmiotów, stworzyli pokój herbaciany - pustą przestrzeń, w której nie ma absolutnie nic. Tu uciekali od rozgardiaszu. Japońska kultura zamyka się w tych dwóch ekstremalnych pojęciach: 'rozgardiasz' i 'pustka'. Ale jeśli idzie o 'zorganizowanie przestrzeni' dnia codziennego - tradycja zawodzi."
Notka bibliograficzna: Alex Kerr „Japonia utracona”, Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 1999, seria podróżnicza Obieżyświat.
Co powiecie na takie oblicze japońskiego minimalizmu? A może ktoś z Was był w Japonii i chciałby podzielić się swoimi wrażeniami?
Autor, z pochodzenia Amerykanin, od dziecka związany jest z Japonią. W tym kraju spędził większość życia - remontując stary wiejski dom, handlując antykami, kultywując kaligrafię. W serii artykułów, które składają się na książkę przybliża upadek wielu tradycyjnych japońskich sztuk, takich jak kaligrafia albo teatr kabuki. To ciekawe spojrzenie na Japonię - jednocześnie z zewnątrz, jak i od wewnątrz. Co ciekawe, artykuły były pierwotnie napisane po japońsku dla tamtejszego odbiorcy!
Książkę polecam. A sama udaję się do kuchni, którą najpierw posprzątam, a potem... dokonam ceremonii parzenia herbaty - w nieco skróconej formie. ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ciekawa pozycja, ja tez mam chyba zbyt idealistyczny obraz Japonii. Wiem, ze miejsca maja malo, bo miasta zatloczone i kazdy m2 kosztuje majatek, ale kojarza mi sie z Japonia takze pojecia "nowoczesnosc", "miniaturyzacja".
OdpowiedzUsuńNigdy nie planowalam wizyty w tym kraju, ale pewnie czekaloby mnie spore rozczarowanie...
W wywiadach Dominique Loreau mówi to samo, co autor tej książki, o której piszesz. O tym wszechobecnym natłoku przedmiotów, z którymi współcześni Japończycy sobie nie radzą. Współczesna Japonia wygląda chyba inaczej, niż sobie wyobrażamy. Chciałabym kiedyś przekonać się o tym na własne oczy. Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńJest jedna rzecz, która mnie w japońskim minimalizmie zachwyca- japońskie ogrody. Przestrzeń, która jest akcentowana rzadkim krzaczkiem, kamieniem, latarenką. Uwielbiam i staram się naśladować w wersji rustykalnej :-)
OdpowiedzUsuńJa całkowicie zgodzę się ze słowami cytowanymi przez Ulę we wpisie. Co prawda byłam tylko w dwóch prywatnych mieszkaniach w Tokio, ale opis do nich pasuje. Mnóstwo, naprawdę mnóstwo małych przedmiotów - wydaje mi się, że Japończycy przywiązują wagę do drobiazgów i wtykają je wszędzie. Szczególnie spor jest różnego rodzaju "amuletów", które mają dać szczęście, powodzenie, zapewnić pomyślność, a nawet dbać o płodność. Wrażenie mocno przytłaczające - z każdego kąta coś na nas patrzy, wszędzie wszędzie przedmioty. Surowe wnętrza widuje się rzeczywiście poza miejscami przeznaczonymi do mieszkania. Na przykład pokoje w tradycyjnych japońskich hotelach są dość minimalistyczne (spanie na matach, ew. futonach; krzesła bez nóg ;-)) - ale nie wiem, na ile w tym tradycji, a na ile już chwytu marketingowego dla zagranicznych gości chcących poczuć dalekowschodni klimat.
OdpowiedzUsuńWielki ład panuje też w świątyniach, ale nie nazwałabym tego minimalizmem. Sporo tam "świętych" elementów, ale rzeczywiście panuje niesamowity porządek i chyba nie ma tam nic przypadkowego.
Co do ogrodów - nie wiem, czy można powiedzieć, że są minimalistyczne. Na pewno są ujarzmione, zadbane, znów podobnie jak w świątyniach - niesamowity ład, ale czy minimalizm? W każdym razie rzeczywiście wygląda to przyjemnie.
Japonia moje marzenie!
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś się uda:-)
Dziękuję Wam za komentarze, zwłaszcza Marcie za tak obszerny opis - z pierwszej ręki. Zatem można powiedzieć, że wszyscy żyjemy w błędnym przeświadczeniu o wrodzonym zamiłowaniu Japończyków do ładu i pustki w najbliższym otoczeniu. Tymczasem na co dzień do głosu dochodzi ten, doskonale nam znany, pociąg do bałaganu. Może tym bardziej ona razi przybyszów, że spodziewają się czego innego? Hm, ciekawe. W każdym razie możemy chyba darować sobie kompleksy, że nasze domy nie przypominają pawilonów herbacianych. ;)
OdpowiedzUsuńO współczesnych Japończykach, a właściwie ich manii na punkcie marek i zbierania "markowych" rzeczy, którymi przepełniają mieszkania, bardzo ciekawie pisze Dana Thomas w książce "Luksus. Dlaczego stracił blask". Najwyraźniej każde społeczeństwo, niezależnie od swoich korzeni i tradycji, musi przejść okres zachłyśnięcia się konsumpcjonizmem. Niedługo pewnie pojawi się ruch odnowy dawnych ideałów (jeśli już się nie pojawił), a wtedy znów pusta przestrzeń stanie się trendy :)
OdpowiedzUsuńTak jak u nas pojawiają się wiejskie "dacze" i do łask wraca pieczenie chleba? Hm, może?
UsuńDzięki za linka, rzeczywiście ciekawe - Japonia widziana "od wewnątrz".
OdpowiedzUsuńWszystkim zainteresowanym japońskością polecam "Chryzantema i miecz" Ruth Benedict. Chyba nie napisano lepszego studium tego fenomenu :)
OdpowiedzUsuńDzięki, chętnie tego poszukam.
Usuń