Strony

sobota, 23 lutego 2013

Wszystkie kolory zimy


Kolory - i nie tylko! Smaki, zapachy, dźwięki, zabawy. Zima to moja ulubiona pora roku. Nigdy nie jest nudna, co roku inna. Podczas gdy wielu znajomych migruje (lub miałoby na to ochotę) na zimę do ciepłych krajów, ja chętnie przeniosłabym się dalej na północ, w rodzinne strony śniegu. Dziś będzie lajfstajlowo: o nartach, pieczeniu chałek i muzycznych podróżach. Jeśli jesteś fanem zimy - zapraszam do lektury. Jeśli nienawidzisz zimy - zapraszam tym goręcej. ;)

Pamiętacie?

„Usiłował otworzyć drzwi wejściowe, ale przymarzły. Biegał popiskując od okna do okna, ale i okna były poprzymarzane. Wtedy pobiegł na strych, otworzył klapę i wyszedł na dach.
Uderzyło go zimne powietrze.


Dech mu zaparło, pośliznął się i stoczył przez okap. I tak nieszczęsny Muminek znalazł się w nowym niebezpiecznym świecie i wpadł po uszy w zaspę śniegu - pierwszą, jaką mu się zdarzyło w życiu widzieć. Coś kłuło go niemile w aksamitną skórę, ale jednocześnie jego nos zwietrzył jakiś nowy zapach.”

(Tove Jansson „Zima Muminków”, dziękuję mojemu Tacie za podesłanie!)

Sportowo. Kto na blog zagląda od dawna, ten wie, że jestem miłośnikiem nie tylko chodzenia boso po śniegu, ale i różnych zimowych aktywności. Biegam praktycznie tylko w okresie zimy (latem nie lubię, wolę rower). Kiedy śnieg zawita do nas na niziny, nie przepuszczam też żadnej okazji, żeby pojeździć na biegówkach. Mieszkamy pod miastem, więc to łatwiejsze niż w centrum. I pomimo, że tej zimy obywamy się bez samochodu, korzystając z pociągów podmiejskich możemy dostać się w ciągu paru minut do lasu z wydmami, z których można pozjeżdżać! W weekendy są tam zakładane specjalne rowki w śniegu dla biegaczy na nartach, zatem mamy tu nasze małe Jakuszyce. Dla tych, co zimą wolą stękać na siłowni napisałam tutaj.

Domowo. Zimą nasze mieszkanie przypomina górskie schronisko. Suszą się różne ubrania i akcesoria typu czapki i rękawiczki. Narty czekają na posmarowanie, pachnie dobrym, ciepłym jedzeniem i mokrą wełną... Zimą utrzymujemy w domu niską temperaturę. To pozwala zmniejszyć szok dla organizmu, jakim jest wyjście na zewnątrz. Niektórzy nasi goście narzekają na zimno (owijamy ich wtedy w koc albo sadzamy na samym grzejniku). Jednak obserwuję, że stopniowe zmniejszanie ogrzewania z zimy na zimę dobrze nam robi  - nie chorujemy. A Sahib dodatkowo hartuje się przed kolejną wyprawą - już za parę dni rusza z kolegami do Norwegii na płaskowyż Hardangervidda. Dodam jeszcze, że nic tak nie rozgrzewa, jak dyskusje z Sahibem, świetny z niego i zapalony dyskutant. Rozmawiamy sobie o ewolucji, gwiazdach, zen, wegetarianizmie, instrumentach muzycznych, związkach międzyludzkich (nie chemicznych), wyprawach, dietach, drzewach, mrówkach, wojnach, krzyżowcach, inkwizycji i o wszystkim, co tylko przyjdzie nam do głowy. :)

Kulinarnie. Zima to dla nas też czas intuicyjnej zmiany diety na ciepłe, gotowane i pieczone dania. Jemy sporo zup, gotowane kasze z warzywami, zapiekanki. Często coś piekę. W tym roku nauczyłam się nowych rzeczy - pierwszy raz upiekłam prawdziwe zaplatane chałki, a także ptysie. Obie potrawy wykonałam już kilkakrotnie, eksperymentując i odbiegając od oryginalnych receptur. Wróciłam też do jednego z moich ulubionych przepisów - staropolskiego przepisu na przysmak Anny Jagiellonki z... kaszy krakowskiej! Spodziewajcie się kulinarnych wpisów. ;)

Kulturalnie. Zima jest też dla nas czasem poszukiwań kulturalnych. Mimo niedogodności transportowych często bywamy na różnych koncertach, rozglądając się za repertuarem klasycznym i folkowym. Wczoraj w naszym powiatowym Domu Kultury (!), odbył się niesamowity, klimatyczny koncert zespołu Maayan. Repertuar to głównie pieśni sefardyjskie - czyli hiszpańskich Żydów. Nuty flamenco i arabskie nadają tej muzyce wyjątkowego, rozpoznawalnego charakteru. Sala nabita do ostateczności, a owacje długie. Warto było brnąć przez zaspy prawie 5 km, żeby tak spędzić wieczór (i 5 km z powrotem, podniecając się z Sahibem muzyką, a potem wracając do naszych dyskusji na niestworzone tematy). Ten koncert to przykład na to, że dobre wydarzenia kulturalne dzieją się wszędzie, wystarczy poszukać. Zresztą chodzimy też na zupełnie darmowe koncerty do Akademii Muzycznej, a w najbliższy wtorek w auli Politechniki Warszawskiej wystąpi Werchowyna (wstęp wolny).

Rozpisałam się, nieco chaotycznie. Tak to już jest, gdy coś się uwielbia, a dla mnie zima (śnieżna!) to najfajniejszy aspekt naszego klimatu. Hm, przekonałam Was trochę?

Fot. na śniegu oraz Maayan - autorstwa Sahiba.

12 komentarzy:

  1. Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Nie kocham zimy. Toleruję ją, bo co mam zrobić, ale do miłości mi daleko.
    Te codzienne dojazdy do pracy, odśnieżanie samochodu, ślizgawica na drodze - makabra.
    I to zimno w domu.
    Nie mam centralnego. Grzeję kominkiem i piecem kaflowym tzw kuchnią. Jak jadę do pracy w kominku i piecu wygasa i pomimo, że dom jest ocieplony, wychładza się okropnie.
    Ten kominek i piec to jest fajna strona zimy, ale o tej porze roku mam już dość palenia, dość tego zimna. Marzy mi się centralne i pewnie w końcu je założę.
    Jedyną zaletą braku centralnego jest fakt, że takie zimno hartuje.
    Nie pamiętam kiedy miałam ostatnio katar, o innych zarazach nie wspomnę. Nie zasycha mi w nosie i w gardle w nocy.
    A wogóle to jak będę już mogła, bo przejdę na emeryturę to na zimę będę wyjeżdżać na południe.
    To już postanowione, znalazłam nawet towarzystwo do tych wyjazdów. Finansowo na to samo wyjdzie, bo zima nie jest tania. 12 m3 drzewa spalone i już brakuje. Koszt drzewa to nie wszystko. Auto więcej pali. Zima kosztuje mnie ok 3tys zł. Więc za tę kwotę coś wynajmę w cieple i w słońcu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam tak samo jak Ty. Czekam na zimę z utęsknieniem. Kocham zimę i najchętniej wyprowadziłabym się do Skandynawii, na północ, żeby mieć jej jak najwięcej. Nie choruję, kocham świeże, mroźne powietrze i uwielbiam brnąć z psami po zaspach, a nawet odśnieżanie samochodu traktuję jak wspaniałą zabawę. A na taką zimę jak tegoroczna, gdzie w mieście jest tak pięknie jak w górach - no może daleki Tarchomin z lasem i parkiem za płotem to nie miasto - czeka się latami. Pozdrawiam gorąco i mam nadzieję, że ten śnieg utrzyma się jeszcze długo - Aśka

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne zdjęcie, zwłaszcza te zakopane narty :) My się wybieramy jutro, o ile śnieg nie stopnieje (oby jeszcze nie).
    A zimę lubię, taką śnieżną zwłaszcza. ...choć... wkurza mnie lekko to, jak np. dokądś się spieszę, a tu ulice zaśnieżone i zamiast jechać autobusem, trzeba przez pół miasta z buta zasuwać (choć Darek ostatnio na nartach po mieście biegał :P ). Choć całe szczęście nie mieszkam w Warszawie, ani jej okolicach, to i chodzenia mniej ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zima jest super. U nas w Izerach zawalone śniegiem. Cudownie to wygląda. Samochdy zjeżdżają bokiem na zakrętach jak na rajdach wrc ze Skandynawii. Brniemy w śniegu. Ale odjazd. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja od wielu lat mam tak niewiele zimy i sniegu, ze z nostalgia wspominam warszawskie zimy , a jeszcze bardziej jedna cala zime (dluuuuga i ciemna) spedzona przed laty w Helsinkach. Padało duzo, rano dozorca mini-plugiem odśnieżał korytarzyk od bloku do przystanku autobusowego, a w radiu ogłaszali które z jezior jest "przejezdne" , bo Finowie jeździli do pracy na biegówkach. Była tez sauna na rozgrzewkę ,a raz nawet kąpiel w przerębli w jeziorze (po i przed sauna:)...
    Mile wspomnienia :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Siostro!!! Nareszcie ktoś normalny!!! Dziękuję!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki za komentarze, taka skandynawska zima i skandynawskie sposoby radzenia sobie z nią to właśnie moje marzenie. Sahib spędził kiedyś zimę na północy Szwecji i był zachwycony - nikt nie narzeka, a ludzie zachowują się adekwatnie do warunków. Czyli - przystosowanie zamiast negacji. Ech, więcej radości by się przydało tu u nas zaimportować, niekoniecznie słońca. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. wpis jak dla mnie :)

    kocham zimę - tę prawdziwą śnieżno-mroźno-słoneczną.
    świat pięknieje. miasto pięknieje.
    i można herbatki z prądem i grzańce bez wyrzutów sumienia :)
    i wszystkie magiczne jednogarowe potrawy co godzinami na ogniu sobie bulgocą.

    (miejskiej szaroburej chlapowato-solno-błotnistej wersji nie cierpię.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas zrobiła się niestety chlapa. Szosy suche. Idioci w sportowych furach grzeją stówą albo szybciej. Ot, przedwiośnie.

      Usuń
  9. Świetny wpis! Również uwielbiam zimę! Narty (ale zjazdówki)! Zimowy rower! Bieganie po łydki w śniegu! No i morsowanie!

    Gdzieś przeczytałem trafne zdanie: "Lubię zimę bo cieniasy siedzą w domu. Zima nie wybacza błędów." Coś musi w tym być...

    Pozdrawiam! rafalb

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jakby na nasze życzenie - zima wróciła, przykryła psie kupy i znów jest pięknie. :)

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Ze względu na intensywne ataki spamerskie komentarze tylko z kont Google. Przepraszam za utrudnienia.