Strony

wtorek, 25 grudnia 2012

Wigilijna wieczerza - dobra inspiracja żywieniowa

Tradycyjne potrawy wigilijne przenoszą nas w czasy, gdy jadano - zwłaszcza na wsi - proste potrawy z sezonowych, lokalnych składników. Wiecie, że ryba wcale nie była obowiązkowym elementem wieczerzy? Rybę trzeba było przeważnie kupić, a na to nie każdy mógł sobie pozwolić.

Kapusta, grzyby, suszone owoce, orzechy, kasza, mąka, masło, śmietana, groch, soczewica, mak, miód, żurawina, buraki... Lokalne składniki - w każdym regionie nieco inne - zbierane jesienią, w odpowiedni sposób konserwowane (suszone, kiszone) stanowiły dawniej bazę wykonania prawie wszystkich potraw. Ile pomysłowości trzeba było włożyć w to, by z tych kilkunastu elementów wyczarować coś niecodziennego! Egzotyczne ingrediencje, zwłaszcza słodkich wypieków, takie jak rodzynki albo kakao, pojawiły się później jako luksusowy dodatek.

Wegetarianin znajduje na wigilijnym stole całe bogactwo jesienno-zimowej spiżarni. Przygotowane z miłością, domowe potrawy smakują zresztą każdemu. Myślę, że z wigilijnego menu warto korzystać całą zimę, bo kasze, kiszona kapusta, orzechy, suszone owoce to zdrowe, sezonowe składniki.

Na naszym stole wigilijnym, z racji rodzinnych korzeni, królują kresowe potrawy. Barszcz z uszkami, kutia, pierogi, kompot z suszu. W tym roku ciocia Sahiba przygotowała kilka potraw ze Śląska - żurek grzybowy i prawdziwe makiełki okazały się przebojem!

Jestem bardzo ciekawa, co jada się w innych domach. Uchylicie rąbka tajemnicy?


Fot. Sahib i ja. W moje ręce trafiła niesamowita książka o robieniu zdjęć żywności. Wiem, że przede mną baaaardzo długa droga!

22 komentarze:

  1. Mój tata postanowił w tym roku na kolację wigilijną przygotować rodzinie... sushi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, powiem Ci, że na dobre sushi (oczywiście wege) zawsze mam smaka. Glony czekają. Po świętach będzie!

      Usuń
  2. Rzeczywiście, taka wieczerza wigilijna to znakomity zestaw potraw i sezonowych, i wegetariańskich. Moja rodzina siedzi na Mazowszu chyba od czasu, kiedy dzieci Adama i Ewy rozeszły się po świecie, więc kutii u nas nigdy nie było, ale zawsze podawało się kluski z makiem i bakaliami. Z zup - właśnie barszcz z uszkami, a zamiast ciast, na zakończenie - racuszki z drożdżowego ciasta, w wersji bardziej pracochłonnej nadziewane powidłami, w wersji prostszej - posypywane cukrem pudrem. Proste, lecz smaczne. A taka kapusta z grzybami i kapelusze suszonych grzybów (prawdziwków albo podgrzybków) w cieście naleśnikowym to w ogóle małe poematy smaku.
    Jest świetna książka Barbary Adamczewskiej "Polskie posty", o tym, co jadali nasi przodkowie w czasie długich postów przed Bożym Narodzeniem i Wielkanocą. To była po prostu rozpusta kulinarna! (Oczywiście, w bogatych domach). Ale sporo z tych przepisów można wykorzystać również i teraz, gdyż bazują właśnie na produktach sezonowych i dość pospolitych.
    Pozdrawiam świątecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te kapelusze grzybowe w cieście brzmią niesamowicie! Łączą w sobie moje ulubione składniki - grzyby i naleśnika. Muszę kiedyś koniecznie spróbować.
      Ciekawe, dawne postne potrawy dziś mogę wydawać się rarytasem. :)
      Pozdrowienia!

      Usuń
  3. Moje wspomnienia z dzieciństwa -na wigilię Babcia gotowała zupę rybną na glowie karpia z kluskami -wstrętna ale musialam jeść.Na ciasta trzeba było czekać do pierwszego dnia świąt.W wigilię był kompot i koszyk z pierniczkami i orzechy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, dla mnie takim niemiłym obowiązkiem było dziubanie karpia widelcem... chodziło oczywiście o to, by jak najmniej zjeść. :) Z ciekawostek - dawniej w Wigilię Babcia robiła tort - taki prawdziwy tort z kremem!

      Usuń
  4. Mnie interesuje aspekt przypraw wykorzystywanych tradycyjnie w kuchni świątecznej. Goździki, cynamon, kardamon, cukier czy pieprz w świątecznych potrawach odbieram jako forpoczty kulinarnego globalizmu. A więc, które przyprawy możemy uznać tradycyjnie polskie? A może tradycyjna kuchnia opierała się na oryginalnym smaku podstawowych produktów?
    No i jeszcze fenomen maku w potrawach wigilijnych. Dlaczego aż tyle potraw opiera się na tym produkcie?

    OdpowiedzUsuń
  5. Wigilia jest czasem przenikania się światów, a mak - narzędziem ułatwiającym to przenikanie.

    U nas na stole, kaszubsko-małopolsko-kresowo-mazowieckim: smażony karp, śledzie w oleju, racuchy ze śledziami, czysty barszcz, ryba po grecku, sałatka warzywna oraz pierogi z kapustą i grzybami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, mak ze względu na swoje właściwości był uważany za taki łącznik między światami. A przyprawy? Nie mam pojęcia, może zioła? Przypraw korzennych nie mieliśmy, ale szałwia, majeranek, rozmaryn, czosnek były u nas znane dość długo.
      ps. "Racuchy ze śledziami" - dla mnie kolejna nowość (brzmi to trochę hardkorowo). ;)

      Usuń
  6. Ciasto jak na racuchy, a zamiast jabłek - kawałeczki śledzi. Minus cukier. Przysmak mego dziadka, który pochodził z Częstochowy.

    Co zaś do przypraw, to zarówno z Compendium Ferculorum, jak z badań Jarosława Dumanowskiego wynika, że polska kuchnia dworska XVII wieku lubiła intensywne, orientalne aromaty: goździki, szafran, cynamon, imbir, kumin nawet. Dowiedziałam się też kiedyś, że zachowały się też średniowieczne listy zakupów krzyżackiego szafarza z Malborka, na których figurował szafran:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. polska kuchnia dworska wieku lubiła intensywne aromaty?
      musiała polubić, bo zabijały smak nieświeżych miąs, tygodniami przygotowywanych! nie śmierdziało - nie szkodziło, wg ówczesnych przekonań...

      Usuń
    2. To możliwe.
      Co do przypraw używanych wśród ludzi uboższych - wydaje mi się, że stosowano cebulę, pasternak, szałwię i inne zioła. Niektóre już zapomniane. Mam kilka opracowań o roślinach użytkowych, ale dokładnych informacji niestety nie znalazłam. Na pewno prekursorami wprowadzania wielu przypraw byli zakonnicy, w różnych klasztornych ogrodach uprawiano nowinki.

      Usuń
    3. Co do polskiej kuchni, to jakis czas temu trafilam w Dziendobry TVN na informacje, ze dawna kuchnia polska (chyba taka XV- XVI wieczna) smakowo byla zblizona do obecnej kuchni indonezji ! Sie zdziwilam :-)

      Usuń
  7. U mnie na wigilinym stole kuchnia kaszubsko-mazurska. Jest karp pieczony w maśle (duuużej ilości masła), śledzie bałtyckie (te delikatne i mniej słone) pod kołderką z ubitego majonezu z porem i jajkiem, sałatka warzywna z białą fasolką zamiast groszku i ze śledziem, kruche ciastka maślano-śmietanowe z cukrem, mak z bakaliami i słodką śmietanką, kompot z suszu i tort makowy. I moje absolutnie ulubione ręcznie robione na godzinę przed wigilią uszka z farszem z drobno krojonych grzybów podsmażanych z cebulką.
    A co do przypraw, to też słyszałam o tych szafranach i goździkach, ale ciekawe jest czym przyprawiano na stołach zwykłych ludzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uszka - dla mnie to też zdecydowanie żelazny gwóźdź Wigilii. Grzyby nie bylejakie, ciasto cieniutkie jak chusteczka...

      Usuń
  8. Z czasów dzieciństwa pamiętam, że w święta jedliśmy takie jakby uszka z grzybami (bez kapusty), ale były dużo większe i pieczone w piekarniku, bardzo smaczne i chrupiące, niestety przepis zaginął. Był też tort makowy. I nieszczęsne karpie, barbarzyństwo.
    Bardzo lubię grzyby, kapustę też lubię, kasze, orzechy, soczewicę również, więc są to dla mnie codzienne produkty, w postaciach różnych (zupy, pierogi, przegryzki) i nie kojarzą mi się jakoś szczególnie z jakimkolwiek dniem. To prawda, że wegetariańska i nawet wegańska kuchnia jest bardzo bogata, tylko trzeba trochę więcej wyobraźni:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas też te składniki (może poza makiem) pojawiają się na stole przez okrągły rok.

      Usuń
  9. W mojej rodzinnej kuchni karkonoskiej zawsze w wigilie gosci barszcz z uszkami, na drugie danie ziemniaki z ryba (kiedys karp, obecnie cos bez osci) i kiszona kapustka, cwikla, ryba w galarecie, sledziki, obowiazkowo moje ulubione pierogi z kapusta i grzybami, babcia robila tez potrawy z makiem, ale nie pamietam co dokladnie bo nie przepadam za nimi, chyba kutia. No i kompot z suszu. Na deser koniecznie piernik, keks i sernik.
    Kiedy zdarza mi sie wigilie obchodzic na Wyspie, z przyjaciolmi z roznych stron Polski, to dopiero jest roznorodna uczta. W zeszlym roku dowiedzialam sie ze na wschodzie, na wsi w okolicach Jaroslawca, jest nawet specjalny olej (chyba lniany, ale nie jestem pewna) ktory wykorzystuje sie do przygotowania wigilii i przyjaciele powiedzieli mi ze bez tego oleju to nie ma swiat ! Jadlam wtedy po raz pierwszy zupe grzybowa z tym wlasnie olejem. A dwa lata wczesniej bylam na wigilii na ktorej goszczono nas m.in. owocami morza (pol rodziny mieszka we Wloszech)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olej lniany, bardzo zdrowy, można go jeść cały rok, podobnie jak oliwę. Jeśli komuś smakuje siemię lniane, to i olej lniany przypadnie mu do gustu. Ponoć najlepiej kupować specjalne oleje "dziesięciostopniowe", tj. takie, które podczas produkcji i dystrybucji nie były podgrzewane do wyższej temperatury.
      Owoce morza na Wigilii? Ha, to prawie jak ryby...

      Usuń
  10. Ja nie przepadam za wszystkimi wigilijnymi potrawami. Nie lubię smażonej ryby, śledzia, karpia nie jadam w ogóle (chyba, że pieczarki z karpiowego sosu, te są świetne!), a barszczu grzybowego w ogóle nie toleruję. Na szczęście jest kilka zjadliwych dla mnie rzeczy na świątecznym stole, czyli ryba po grecku (znaczy się w marchewce. Swoją drogą ciekawe skąd się nazwa wzięła, bo Grecy o niej nie słyszeli :P)barszczyk czerwony z uszkami, kutia, albo łazanki (u nas mak w obu przypadkach traktuje się tak samo), kisiel żurawinowy(to akurat jest kupione, nikt się zabiera za samodzielne robienie kisielu, który, znając go z opisów, musi być wyjątkowo mało zjadliwy, wg mnie przynajmniej), bigos z grzybkami (mniam, mniam). Wspominany już kompot z suszu, to też konieczność, tak samo jak keks, piernik i sernik :)
    Najbardziej hardcore'ową wigilię miałam w Anglii, bo Angole świętują tylko w pierwszy dzień. Czekało mnie zatem przygotowanie wszystkiego samodzielnie (dużo tego nie było- barszczyk z uszkami, gotowymi niestety, bigos z grzybami i ryba po grecku), znajomi przynieśli tort i wino :) Dla tych, którzy nie chcieli próbować polskich specyfików był kurczak i ziemniaki. To był naprawdę czad! Aż zatęskniłam wtedy za domem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja bym tego kiślu żurawinowego chętnie spróbowała! Tylko właśnie domowego. Bo w ogóle lubię domowy kisiel. :)

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Ze względu na intensywne ataki spamerskie komentarze tylko z kont Google. Przepraszam za utrudnienia.