Wracając z Sylwestra rowerem przez wioski, widziałam mnóstwo biegaczy, ale tak sobie myślę, że kto ma biegać, to i tak będzie biegał cały rok. Do biegania w takim razie nikogo nie zachęcam. Za to na piernik namawiam z czystym sumieniem, przepis jest błyskawiczny, a smak bajeczny!
Słodki, wytrawny, bogaty, korzenny, ciężki, mroczny, miodowy, a do tego jeszcze - piwny. Taki był piernik, z którym w ręku powitałam Nowy Rok, czy to dobra wróżba? Receptura mojego Dziadka Janka, zatem proszę się częstować.
Składniki na 1 foremkę „keksówkę” (można podwoić):
75 g masła,
175 g cukru,
3 żółtka + 3 białka,
200 g miodu - płynnego,
125 ml ciemnego aromatycznego piwa (Guiness, porter...),
375 g mąki zmieszanej z 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia, 1/4 łyżeczki sody, 1/2 łyżki kakao.
Parę garści bakalii - orzechy, rodzynki, migdały, wędzone śliwki, morele niesiarkowane itp., według upodobań.
Przyprawa piernikowa. To ona decyduje o smaku piernika. U nas w domu przyprawę komponuje się samemu. Każdemu wychodzi trochę inna, więc każdy piernik jest niepowtarzalny. Ja do swojej daję dość dużo goździków, kolendry, pieprzu i gałki muszkatołowej. Pozostałe składniki to oczywiście cynamon i kardamon. Eksperymentuję z różnymi dodatkami, takimi jak szafranica, chili, ziele angielskie, wanilia... Odważni mogą dodać anyż gwiazdkowy. Przyprawy piernikowej dodaję solidną łyżkę.
Miksujemy zatem masło z cukrem i żółtkami, dodajemy miód i piwo.
Teraz najprzyjemniejsza część pracy - resztę piwa można wypić. :) Na zdrowie!
Dodajemy suche składniki, a na koniec - delikatnie - pianę ubitą z białek. Wlewamy do formy, pieczemy w 180°C około 50 minut lub do suchego patyczka.
Udanego piernika!
EDYCJA: A to zdjęcie piernika, nadesłane przez odważnego Czytelnika Marcina, który wypróbował przepis. Zrobił piernik i poszedł biegać, a jak wrócił do domu, ostał się ino kawałek.
PS. Jaką potrawę zjedliście jako pierwszą w 2013?
środa, 2 stycznia 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Pierwszy był szampan, a chwilę potem to oczywiście piwo
OdpowiedzUsuńHiu
No u nas wino, w dodatku podłe. Mam nadzieję, że piernik, dzięki zawartości jakże szlachetnego Guinessa ratuje sprawę.
UsuńJej... :D ja Cie proszę!
OdpowiedzUsuńObiecałem sobie, że ograniczę spożywanie pustych kalorii...
Chyba nie dam rady.
Jutro, a raczej już dziś, pochwalę się jak mi ten piernik wyszedł :) .
Haha, strzeż się! Dziś zrobiłam ptysie. ;)
UsuńAle kusisz... nie chcę nic obiecywać, ale mam dziką ochotę upiec tego piernika. W sobotę jadę na zakupy, to dokupię składniki, bo nie mam wszystkich, żeby teraz zrobić. Masło wyszło i nie ma piwa, a za róg nie wyskoczę, hi hi... :-)
OdpowiedzUsuńU nas z tym rogiem też różnie bywa. Miało być "zwykłe" ciemne piwo, a za rogiem był tylko Guiness... ;)
Usuńpierwszy raz odwiedzam :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na link party (w skrócie blogerki pokazują swoje najciekawsze posty, żeby inni mogli na nie trafić i się pozachwycać;)
http://www.speckled-fawn.blogspot.com/2013/01/lista-przebojow-2012-niespodziewanka.html
Dziękuję za zaproszenie, ale z zasady nie uczestniczę w tego typu zabawach.
UsuńŁoł, piwny piernik... fajne :) Moja mama robi taki tradycyjny, który musi ze 3 dojrzewać, zanim się go upiecze. Mniam.
OdpowiedzUsuńA pierwszą potrawą w nowym roku rzeczywiście był szampan :P choć tylko łyk, bo nie przepadam (od czasu, gdy kupiliśmy szampana na wyprzedaży po nowym roku, to było chyba 'opanuj się Dorato'; skończyło się średnio ciekawie, że dokładne opisy sobie daruję :P No, ale to było daaaaawno temu)
O rety, Dorato to nie szampan. Po prawdziwym francuskim nigdy żadnych problemów nie ma. I takiego uwielbiam. ;)
Usuń