Film „Wszystko za życie” (w oryginale „Into the Wild”)* nakręcony przez Seana Penna na podstawie głośnej powieści Jona Krakauera obejrzałam bodajże w 2008 roku. Jako miłośniczka tundry, wolności, Północy, autostopu, a także brodatych facetów w luźnych koszulach lub bez :) nie mogłam przeoczyć filmu, który na tle nijakiego przeważnie repertuaru kin wyróżniał się niczym rodzynek w owsiance.
Nie będę tutaj recenzować filmu, widziałam go zresztą na tyle dawno, że szczegóły zatarły się w mojej pamięci. Krótko tylko powiem - podobały mi się malownicze ujęcia, bezkresne krajobrazy okraszone nastrojową muzyką Eddiego Veddera, która od tej pory zagościła u nas na dobre jako samochodowy repertuar na długą drogę. Miałam jednak wrażenie pewnej płytkości tego filmu, zwłaszcza że podobną tematykę poruszył, w moim odczuciu lepiej, Werner Herzog w „Grizzly manie”. A tutaj? Historia Chrisa McCandlessa została opowiedziana w sposób charakterystyczny dla amerykańskiego kina, sztampowo grając na emocjach. Jednym słowem - bez niespodzianek.
Dlaczego wróciłam do tematu? Ano dlatego, że dosłownie parę dni temu upolowałam w naszje wiejskiej bibliotece wersję książkową (wydana w latach 90., czytelnik ze mnie z refleksem)! Nie rozczarowałam się lekturą. Reżyser nadmuchał kilka wątków, załatał fabularne luki, robiąc spójną historię. W porównaniu do filmu książka jest rzetelniejsza, pełniejsza, mimo faktograficznych braków. Krakauer co chwilę stawia pytania i nie kryje, że nie na wszystkie zna odpowiedź. Dziennikarskie podejście nie przeszkadza mu opisać tej historii w sposób wciągający, choć bez takich trików, które grają na emocjach w filmie (połączenie obrazu i muzyki - czasem trudno się oprzeć, żeby nie odpłynąć). Wielką zaletą są cytaty z książek, które należały do Chrisa, a także przytoczone w osobnych rozdziałach historie innych włóczęgów-outsiderów. Dwa rozdziały Autor poświęcił własnej przygodzie - wspinaczce na niedostępny alaskański szczyt Devils Thumb, która o mały włos mogła skończyć się równie źle, jak historia Chrisa (czy takie doświadczenie pozwala Autorowi lepiej zrozumieć bohatera, o którym pisze?).
Mówiąc krótko - polecam książkę, zwłaszcza tym, którzy po filmie czuli niedosyt. A sama osoba Chrisa? Mam ambiwalentne odczucia. Z jednej strony szkoda chłopaka, bo miał niesamowity potencjał. Z drugiej strony całą jego historię przesyca nuta arogancji, przeświadczenie o własnym geniuszu i brak pokory (inaczej nie można nazwać wyruszenia w teren bez dobrego przygotowania sprzętowego i logistycznego - brak mapy, o którym pod koniec pisze Krakauer mógł mieć decydujące znaczenie). I choć są to cechy, którymi w jakimś stopniu odznacza się prawdopodobnie każdy z nas, to w momencie, gdy dochodzi do tragedii, warto o tym mówić ku przestrodze - młodym, idealistycznie nastawionym ludziom.
Czy żeby zmienić świat, trzeba odrzucić rzeczywistość i zaszyć się w głuszy?
(edycja: czy to jest w ogóle pytanie sensownie postawione?)
* Łatwo zauważyć, że polski tytuł ma się nijak do oryginału. Miał chyba nawiązywać do innej książki Krakauera „Wszystko za Everest”... Moim zdaniem średnio pasuje, bo o co właściwie chodzi? Chris wołał o życie tylko w swoim ostatnim liściku, który zostawił w obozowisku, gdy poszedł zbierać jagody. Poza tym nie było tu żadnego handlu, gdzie życie leżałoby na szali wagi. Nie mam jednak pomysłu, jak można by to zgrabnie przetłumaczyć. „W stronę dziczy” brzmi słabo, podobnie jak „Z dala od cywilizacji” - to ostatnie to propozycja Sahiba. ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
"Miałam jednak wrażenie pewnej płytkości tego filmu,"
OdpowiedzUsuń"Mam ambiwalentne odczucia. Z jednej strony szkoda chłopaka, bo miał niesamowity potencjał. Z drugiej strony całą jego historię przesyca nuta arogancji, przeświadczenie o własnym geniuszu i brak pokory"
Ja miałem dokładnie takie odczucia po obejrzeniu tego filmu. Kiedy usłyszałem o tym filmie to miałem wrażenie, że ten film robi za jakieś kultowe już dzieło. Nastawiałem się na wybitne dzieło, a wyszło wielkie rozczarowanie i odniosłem wrażenie, że ten film chyba niezamierzenie postawił raczej w złym świetle tego chłopaka - pokazał go jako lekkomyślnego oderwanego od rzeczywistości młokosa, który sam nie wiedział czego tak naprawdę chce. Ale mogę się mylić. Po obejrzeniu tego filmu doszedłem do wniosku, że nie wiem o co tyle krzyku z tym filmem. Mam nadzieję, że książka jest lepsza.
Jeśli chodzi o filmy o tzw. pustkowiu, szukaniu istoty człowieczeństwa itp. to dla mnie niedościgłym wzorem był do tamtego roku "Tańczący z wilkami" ... dopóki nie odkryłem filmu "Dersu Uzała" Kurosawy :)) I teraz oba filmy uwielbiam, tym bardziej, że ja od lat "choruję" na Syberię :))
Witaj, Balast. Widziałam oba filmy, o których wspominasz. Dersu Uzała jest świetny (także w książkowej wersji). Polecam Ci również "Grizzly mana", dokumentalny film Herzoga. Alaska, marzenia (wręcz obsesja na punkcie grizzly), wolność, egoizm, śmierć. Warto obejrzeć.
OdpowiedzUsuńA Syberia? Zahaczyłam tam na razie "jedną nogą", ale kiedyś na pewno wrócę, jakem Tofalaria :)
Zazdroszczę Ci z tą Syberią :) Ja byłem w Baszkirii, ale to jeszcze przed Uralem, więc w sumie w Europie :)
OdpowiedzUsuńTo ja balast, ale zmieniłem w końcu nick na Mariusz :) Udało mi się w końcu dojść, jak go zmienić he he :) Pozdrawiam :)
UsuńChętnie poczytam, jeśli napiszesz coś o Baszkirii. Liznęłam tylko rosyjskiej Północy. Jeśli Ural ma być tą magiczną granicą, to oddaliłam się od niej niewiele - 50 km, a czym to jest w skali tego kraju. Przepłynęliśmy ze znajomymi Ob i spędziliśmy 2 dni w Salechardzie :) Sahib miał kiedyś pomysł, żeby odwiedzić miejsca, do których dotarł jego Dziadek podczas służbowych podróży - np. do Władywostoku. Odziedziczyliśmy kieszonkowy Atlas ZSRR, w którym te miejsca są zaznaczone ołówkiem.
UsuńJa też polecam książkę, stoi na mojej półce tylko w trochę nowszym wydaniu. Żałuję tylko, że najpierw oglądałem film a potem czytałem książkę.
OdpowiedzUsuńJa miałem taką refleksję, zwłaszcza po części dotyczącej wspinaczki na Devils Thumb - jak cienka jest granica między sukcesem (chwałą) a porażką (krytyką). Robisz coś na pozór szalonego (typu wspinaczka w stylu alpejskim z minimalną ilością sprzętu) - udało się - otoczenie ocenia: jesteś the best, wspaniałe przejście/wyczyn, co za odwaga, co za siła; ma miejsce wypadek, ot jeden spadający kamień - otoczenie ocenia - byłeś nieodpowiedzialny, za słabo przygotowany, głupi, to musiało się tak skończyć. A to ta sama wspinaczka, punkt startu, decyzja o działaniu w takim stylu była ta sama no ale zwycięzców się nie sądzi.
Pozdrawiam
Bazyl
Tak, granica jest cienka, gdyby nie ta granica, nie byłoby chyba całej literatury górskiej :) A gdyby Chris trochę pogłodował i wrócił, może nie zaraz do domu, ale do cywilizacji? Cała historia pozostałaby znana paru osobom i tyle. Bo przecież podobnych mu osób, które porzuciły osiadłe życie, są setki, tysiące.
UsuńA mnie się film podobał jako film. I nie wydaje mi się, żeby przedstawiał Chrisa w złym świetle. Wydaje mi się, że Chris po prostu sam siebie przedstawił w złym świetle - ta historia po prostu się nie broni. Poszukiwanie sensu przypłacił życiem ponieważ (w mojej ocenie) - z naturą człowiek nie jest w stanie wygrać, a Chrisowi się chyba tak wydawało. Szczególnie człowiek bez żadnego przygotowania, za to z głową pełną wydumanych ideałów. Czasami większe bohaterstwo to żyć w mieście i nie dać się zwariować, robić rzeczy które się kocha, utrzymywać kontakt z ludźmi, których się lubi itp itd wbrew powszechnemu pędowi do mega konsumpcjonizmu.
OdpowiedzUsuńPołowa Pań Kierowniczek
Film byl dobry, tak samo jak ksiazka, kazde na swoj sposob. Chris byl po prostu dzieciakiem, zagral va banque i przegral, bo nie do konca znal zasady tej gry.
OdpowiedzUsuńBernard
Przez przypadek niedawno też mi było dane powrócić do tej niesamowitej historii... Nie spodobało mi się polskie tłumaczenie, ale już się do niego przyzwyczaiłam i wolę Wszystko za życie od W dzicz. Ps. czy w tym roku będzie 20 rocznica śmierci Chrisa?
OdpowiedzUsuńNie wiem jak zdobyć tą książkę a chcę ją kupić jako prezent siostrze a przez internet zamawiać się boję
OdpowiedzUsuń