Strony

piątek, 23 marca 2012

Lepsza kasza niż ten groch czyli...

... subiektywny przewodnik po kaszach

Czy Wam też słowo „KASZA” kojarzy się z czymś pierwotnym, słowiańskim, średniowiecznym? Bohaterowie książek fantasy zawsze jadają kaszę, kapustę albo kozi ser. Jak to się stało, że poza kaszą gryczaną i krupnikiem prawie nie ma już kaszy w przydrożnych barach? Bezpłciowy ryż i makaron wyparły kasze, którymi zajadali się nasi pra-pra-pra-pra-dziadkowie.

Ostatnio zaopatruję się w kasze na wagę, w najbliższym warzywniaku. Kobiecina chyba podejrzewa, że karmię kury lub inny drób, bo co kilka dni wpadam z pudełkiem „proszę mi nasypać do pełna”. Większość kasz darzę wielką sympatią i spożywam w dużej ilości. Jak odróżnić głód od łakomstwa? Mówi się, że człowiek głodny zje kaszę, a łakomy kaszy nie tknie. W moim przypadku to nie działa. Potrafię z czystego łakomstwa nałożyć sobie dodatkową miskę kaszy!


Bez trudu znajdziecie w necie mnóstwo pochwalnych hymnów na cześć składników odżywczych, w które obfitują rozmaite kasze. Nie będę ich tutaj powtarzać, bo komu by się chciało czytać o jakiś tam minerałach, białkach itd. Za to napiszę Wam, co z kaszy można zrobić.

Kasza gryczana - klasyka klasyki. Chyba każdy zna, choć wielu osobom kojarzy się z rozgotowaną papką. Ale można ją przyrządzić z cebulką i z grzybami, można do kaszy dodać twarogu lub bryndzy i nadziać nią pierogi albo naleśniki. Nie każdy lubi jej ostry smak (kasza niepalona, trudniej dostępna, jest łagodniejsza). Ale dla mnie może być samodzielnym daniem - skropiona oliwą. Można z kaszy gryczanej zrobić kotlety - zerknijcie na „partyzancki przepis” na jednym zapomnianym, artystyczno-kulinarnym blogu (linki/przepisy/placki gryczane).
Cena 9-12 zł/kg

Kasza krakowska - moja najnowsza miłość. Wiecie, że ta kasza też powstaje z gryki, tylko rozkruszonej? Kto by pomyślał. Smak ma łagodniejszy i żadnego gryczanego posmaku w niej nie poczujecie. Kasza ta po ugotowaniu ma postać klajstra - i bardzo dobrze! Teraz można ją, tak jak polentę, pokroić na kosteczki i podsmażyć. Można też takie kosteczki zapiec z różnymi dodatkami i serem. Jest też sposób na otrzymanie kaszy krakowskiej na sypko. Najpierw trzeba suchą kaszę zatrzeć z białkiem i wysuszyć (np. w piekarniku). Tak przygotowana kasza stanowi bazę do upieczenia... ciasta! Tak, tak, nie przesłyszeliście się. Ciasto według tego przepisu już raz zrobiłam i jedyną wadą była jego mała ilość. Przyznacie, że nazwa „królewski deser Anny Jagiellonki” nie pozwala przejść obojętnie? :)
Cena 4 zł/kg

Kasza jaglana - podróż do Średniowiecza, klasyka zdrowotności rodem z eko-bio sklepów. Podobno niesamowity ładunek minerałów i najzdrowsza z kasz. Niech i tak będzie. Dopiero niedawno udało mi się ugotować ją tak, żeby była naprawdę dobra - odpowiednio miękka. Kaszę jaglaną trzeba przed gotowaniem koniecznie uprażyć przez chwilę (byle nie spalić). Traci wtedy goryczkę. No a później to już można do wyboru - na słodko lub na ostro, z sosem, bananem, jabłkiem, pieczarką, zapiec albo na zimno. Z wyglądu przypomina popularny obecnie kus-kus (zerknijcie na fotkę), ale jest mniej sucha i dużo smaczniejsza. Prawdziwie prasłowiańskie jadło, otrzymywane z prosa!
Cena 4 zł/kg

Kasze jęczmienne - mają fajny, lekko ostry smak. Na myśl od raz przychodzi pęczak (niektórzy profani rzucają go rybom na przynętę...), ale ja wolę drobną kaszę, czyli łamaną. Ta kasza po ugotowaniu nie jest tak sklejona jak krakowska, można ją łatwo rozdrobnić widelcem. Lubię taką błyskawiczną przekąskę - w gorącej wodzie rozpuścić łyżeczkę miso (pasta ze sfermentowanej soi), dodać łyżkę kaszy. Kuchnia jednominutowa się kłania. A pęczak może zastąpić ryż w wielu potrawach, można też użyć go do kutii miast pszenicy.
Cena 4-8 zł/kg

Kasza kukurydziana - od niedawna jada ją również Sahib, wcześniej - zaprzysięgły wróg tej kaszy. Wszystko zaczęło się w Alpach, a dokładniej w Trydencie, gdzie „polenta” widniała jako magiczne hasło, mające przyciągać turystów do rozmaitych barów, coś jak u nas „golonka”. No i tak sobie jechaliśmy przez te piękną krainę, Sahib i kolega Damian byli coraz bardziej głodni, ale albo knajpa wyglądała na bardzo luksusową, albo nie było zjazdu, albo wyglądało na zamknięte, albo nie było napisu „polenta”, aż dzień się skończył i na jakimś parkingu ugotowaliśmy sobie w końcu własne jedzenie. Któregoś dnia, po powrocie do domu, gotowałam sobie właśnie kaszę kukurydzianą, kiedy przyuważył to Sahib i zadeklarował, że też chciałby jej posmakować. Od tej pory kasza kukurydziana znikała błyskawicznie z szafki, a Sahib uwzględnia ją na zakupowych listach. Dwie najpopularniejsza potrawy to mamałyga i polenta. Mamałyga to po prostu ugotowana kasza z dodatkiem soli, oliwy, drobno startego twardego sera. Polenta natomiast to kasza ugotowana na gęsto, ostudzona, pokrojona w kostkę i usmażona lub zapieczona. Lubię obie wersje.
Cena 4-6 zł/kg

Kasza manna - na końcu nieprzypadkowo. Lubię najmniej - smaku prawie nie ma, jedyna zaleta - gotuje się szybko. To drobna kaszka z pszenicy, więc można w niektórych przypadkach stosować ją zamiast mąki, np. jako zagęstnik do sosów. No ale poza tym nic specjalnego. Kasza ta często występuje we wspomnieniach Sahiba z dzieciństwa. Jedzona była z tzw. rybkami czyli kawałeczkami nałożonych łyżeczką powideł.
Cena 4 zł/kg

Kasze egzotyczne - pszenny bulgur lubię (od 10 zł/kg), quinoa jest w porządku (lekko orzechowy smak, od 30 zł/kg), zamierzam też spróbować kaszy z amarantusa, który cenię za ciekawy, ziemisty smak (od 15 zł/kg).

Jak gotować kaszę?

Kaszę gryczaną, krakowską i jęczmienną solę i zalewam wrzątkiem w garnku o bardzo grubym dnie. Mieszam tylko na początku i zostawiam na minimalnym „ogniu” kuchenki elektrycznej. Potem już lepiej nie mieszać - w kaszy powstają specjalne kanały, którymi wylatuje gorące powietrze - i wszystko robi się samo. Kaszę jaglaną prażę - reszta czynności jak wyżej. Kaszę kukurydzianą i mannę sypię stopniowo mieszając do gotującej się, osolonej wody i dla odmiany mieszam cały czas. Proporcja kaszy do wody to przeważnie 1:2-2,5.

Na koniec ciekawostka: kus-kus występujący pod handlową nazwą „kaszy” nie jest tak naprawdę kaszą, ale raczej makaronem. Otrzymywany jest z mąki pszennej, dawniej był lepiony ręcznie przez marokańskie kobiety. Nieźle!

Ceny orientacyjne

8 komentarzy:

  1. ooo!

    to mi wyjaśniłaś

    kuskus mi nigdy na kaszę nie pasował

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię pęczak. Ostatnio jednak, przez nasz brak czasu na cokolwiek, wrzucam obrzydliwy fast-food kaszowy (w workach). Zwykle gotowałam pęczak czy średnio drobną, w sposób "podkołderkowy". Czyli- podgotowywałam i kiedy już prawie całą woda się wygotowała, a nie wlewałam jej za dużo- pakowałam garnek w gazety, owijałam ręcznikiem i taki patent lądował pod kołderkę. Zwykle 15-20 minut i kasza była gotowa.
    Coraz częściej myślę o powrocie do jaglanej, bo bardzo mi smakowała. Poza tym byłaby to miła odmiana dla Młodego- z owocami na przykład. To jednak dopiero jak wyląduje na dłużej w domu. A to... może niebawem, a na pewno po kolejnym desancie małego Homo sapiens na tym świecie :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Wstyd się przyznać, ale ja ostatnio jadam taką kaszę, która jest w opakowaniu w 4 woreczkach. Twój wpis zmotywował mnie jednak do poeksperymentowania z różnymi rodzajami kasz, wybrania ulubionych i przyrządzania ciekawych potraw na ich bazie.

    Masz sporo fajnych przepisów na blogu (nie tylko na kasze), więc będę miał u Ciebie niezłą kopalnię kulinarnej zdrowej wiedzy :)

    Pozdrawiam i życzę miłej soboty :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Słuchajcie, przecież to nie jest jakiś wstyd gotować w workach. Pewnie to wygodne, choć nie wiem, czy to nie jest tak jak z gotowaniem warzyw - że różne składniki woda może wypłukać i zostają bezpowrotnie stracone. Mi po prostu worki nigdy nie pasowały, jakoś nie mogłam się przekonać do gotowania w plastiku. Dobry garnek stalowy z naprawdę grubym dnem załatwia sprawę, a żadnej wody się nie odlewa - wszystko wchłania kasza. :) Zabawne, w supermarketach na półkach stoją przeważnie kasze i ryż do gotowania w woreczkach (droższe). Te zwykłe, sypkie leżą zwykle zapomniane gdzieś na najniższej półce.
    Tupaja, podobno z kaszy jaglanej (ma łagodny smak) można robić fajne desery, miksując ją z owocami i cynamonem (jak zostanie Ci trochę po mrówkach). ;)
    Mariusz, dziękuję za miłe słowa, moja kuchnia jest przeważnie partyzancka i prosta do bólu.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Z kus-kusem to mnie zaskoczyłaś - święcie byłam przekonana że to kasza.
    Gryczanej to wiem, że do domu to nawet nie mam po co przynosić, ale zdecydowanie zainteresowała mnie krakowska a'la polenta i pomysł na uprażenie jaglanki przed ugotowaniem też chyba wypróbuję.
    Dzięki wielkie za inspiracje!

    OdpowiedzUsuń
  6. Coś czuję, że po tym poście zakończę moją przygodę z kus-kusem i przerzucę się na coś innego. Do tej pory jadałam właściwie chętnie tylko gryczaną i właśnie kus-kus, ale tak na prawdę kasze nie wydawały mi się godne mojego żołądka... Czas to zmienić. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję za komentarze. Cieszę się, że moje wpisy są dla Was inspirujące. To mnie motywuje do tego, żeby pisać dalej! ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pyszna jest kasza jaglana z suszonymi śliwkami, daktylami i orzechami włoskimi. Najbardziej lubię na ciepło.
    Od pewnego czasu zaglądam tu i bardzo cieszę się, że znalazłam taki fajny i inspirujący blog. Pozdrawiam serdecznie - Aśka

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Ze względu na intensywne ataki spamerskie komentarze tylko z kont Google. Przepraszam za utrudnienia.