Strony

środa, 9 lutego 2011

10 sposobów na uwolnienie książek

Dziś będzie dłuuugi wpis. Nigdy nie pisałam poradników, więc liczę na wyrozumiałość :) Jakiś czas temu zaczęliśmy z Sahibem redukować nasz dobytek, między innymi dość liczny, wspólny księgozbiór. Punktem wyjścia było około 1100 woluminów. Nie będę tu pisać o kryteriach, którymi się kierowałam przy selekcji - to bardzo indywidualna sprawa. Będzie za to o sposobach pozbywania się książek, które - obarczone sporym ładunkiem emocjonalnym - są mimo wszystko inną kategorią niż ubrania czy garnki.

1. Oddać do biblioteki publicznej
Niestety nie każda biblioteka chce książki przyjmować. Czasem po prostu brakuje regałów, żeby trzymać wszystkie dary. W naszej małej lokalnej bibliotece książki przynoszone przez czytelników i nie włączone do księgozbioru są wystawione w pudłach i można za symboliczną złotówkę coś sobie wybrać (zdarzają się bardzo ciekawe pozycje!). Od czasu do czasu bibliotekarki robią selekcję i oddają część na makulaturę.

2. Oddać do biblioteki szkolnej
Jeśli sami już wyrośliśmy ze szkolnego mundurka, to na pewno mamy jakiegoś znajomego, który pracuje w szkole. Książki typu popularnonaukowego, lektury, słowniki, podręczniki, zbiory zadań, atlasy - mogą wzbogacić właśnie szkolną bibliotekę.

3. Oddać do biblioteki branżowej
Książki tematyczne, zwłaszcza związane z dziedziną, którą się zajmujemy, mogą znaleźć dobre miejsce w bibliotece zakładu naukowego czy instytutu, ale też klubu górskiego, szachowego, drużyny harcerskiej. Sporo książek/opracowań/czasopism Sahib zaniósł do biblioteki w pracy - zostały przyjęte z radością, a on nadal może z nich korzystać.

4. Oddać znajomym

To też niezła metoda, można wprowadzić zasadę 1 książka = 1 symboliczna złotówka. Zrobiłam podobnie jak z ubraniami - zdjęcia książek wrzuciłam na Picasę i rozesłałam linka znajomym. Jest z tym trochę więcej zachodu niż z oddaniem do biblioteki, czasem paczuszka czeka jakiś czas, aż się z kimś spotkam, ale jest to też świetny pretekst do odnowienia kontaktów towarzyskich.

5. Oddać przez darmowe serwisy
Na przykład takie jak niepotrzebujący, graty z chaty, itp. Nie stosowałam, więc sama jestem ciekawa, czy ta idea się sprawdza.

6. Sprzedać - serwisy aukcyjne i fora tematyczne

To metoda dość czasochłonna, ale całkiem niezła w przypadku cenniejszych książek. Można zarobić parę groszy... albo trochę więcej. Warto sprawdzić w serwisie aukcyjnym, czy dana książka się pojawia, za ile, czy ma wzięcie. Jeśli to parę złotych, to nie warto zawracać sobie głowy (nie ma gwarancji, że się sprzeda, a za aukcję i tak trzeba zapłacić). Ale jeśli jesteśmy w posiadaniu jakiegoś białego kruka, z którego nie korzystamy, to gra jest warta świeczki. Serwisy aukcyjne nie są jedynym miejscem, gdzie możemy próbować sprzedawać książki. Sprzedaliśmy kilkanaście poszukiwanych tytułów na forum tematycznym.

7. Puścić w obieg - bookcrossing
Słyszeliście o tej akcji? To bardzo fajna idea. Ze strony pobiera się specjalną naklejkę, a książkę nią opatrzoną "porzuca" w widocznym miejscu, na przykład na przystanku. Książki są w ciągłym ruchu, używane i zostawiane dla kolejnych czytelników, a dzięki numerkom można śledzić ich historię.

8. Prezent okolicznościowy - książkowy łańcuszek
Jest to "prywatna" odmiana bookcrossingu. Polega na tym, że starannie wybraną książkę daje się znajomemu z dedykacją i koniecznie adnotacją, że jest to książka typu "podaj dalej". On po przeczytaniu pisze kolejną dedykację, przekazując kolejnej osobie. Może być przy tym niemało śmiechu, zwłaszcza jeśli wybierzemy jakiś naprawdę kiczowaty romans, poradnik erotyczny, wesołą książkę kucharską, jakiś dziwny album. Mile widziane są autorskie rysunki i złote myśli na marginesach. Nie powinna to być raczej żadna książka banalna, poczytna i na czasie :) Dostałam kiedyś czytadło "Trzydziestka na karku", a sama zapoczątkowałam inną wymianę książeczką rysunkową o dwóch króliczkach. Ciekawe, dokąd dotarła?

9. Wywieźć na działkę

O ile takową mamy. Pasują tu różne klasyczne, wakacyjne lektury. Pan Samochodzik, Marek Piegus, Ania z Zielonego Wzgórza, Tomek w Krainie Kangurów, hrabia Monte Christo, panna Marple i Chłopiec w Złotych Spodniach - są w sam raz do pobujania się w hamaku albo posiedzenia przy piecu. U nas zawsze znajdują amatorów! :)

10. Makulatura

Drastyczne, ale czasem po prostu nie idzie inaczej...

Znacie jeszcze jakieś inne sposoby?

11 komentarzy:

  1. Szczerze mówiąc nie mam swoich sposobów na pozbywanie się książek. Zapewne dlatego, że nigdy tego nie robiłam. W moim domu też mieścić się dość liczny księgozbiór, na szczęście miejsca jest dużo - nie muszę żadnych książek wyrzucać. Chociaż to takie mało minimalistyczne. Cóż, książki zawsze były w moim domu "świętą krową", a ciągle ich przybywa.

    Najbardziej spodobał mi się pomysł z "Podaj dalej", bardzo ciekawa inicjatywa. Biblioteczka obiegowa ;)

    Nie mogę pojąć dlaczego biblioteki nie chcą przyjmować książek. Ale widać taki jest tam system.

    Pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja zrobiłam listę swoich książek ( tych cenniejszych i branżowych) i zostawiłam w paru antykwariatach... jak coś potrzebują - dają znać...

    OdpowiedzUsuń
  3. Wasp, mieścić to i u nas się zmieściły. Mieszkania mają to do siebie, że czasem zachowują się jak z gumy. Ale nie o to chodzi. Drażniła mnie po prostu bezużyteczność niektórych tytułów - po prostu od lat się do nich nie zaglądało. Chodzi zwłaszcza nie o książki "do czytania" tylko jakieś bardziej popularnonaukowe, które w dodatku powoli się dezaktualizowały. A tego mieliśmy najwięcej.

    Anonimowa - bardzo dobry pomysł! Nie wiem co prawda jak teraz funkcjonują "realne" antykwariaty, podejrzewam, że sprzedają też w necie. Bo jednak serwisy aukcyjne zrobiły im sporą konkurencję i ceny książek poleciały na łeb.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja polecam serwis podaj.net gdzie można wymienić książkę na inną, choć serwis troszke już porzygasa można znaleść tam czasem ciekawe propozycje polecam

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwalnianie książek (i siebie od nich) rozpoczęłam od rzucenia hasła na Facebook'u - kilka pozycji znalazło nowych właścicieli.
    Potem w ruch poszeedł wspomniany już bookcrossing, ale to głównie w przypadku literatury pięknej.
    Problem mam z książkami angielskojęzycznymi - tu pewnie zastosuję metodę biblioteczną, możliwe że przyjmą je w jakiejść bibliotece szkolnej, będę musiała poszukać.
    Jedną z metod którą widziałam, choć osobiście jeszcze nie stosowałam to skorzystanie z targów staroci lub jarmarków (jak np. Dominikański). Tam zawsze znajdują się stoiska z książkami i wiem, że znajomy oddawał książki sprzedającym. To jednak się bardzo sezonowa zabawa i nie wszystkie woluminy są przyjmowane.
    Jeszcze jednak opcja to kawiarnie/herbaciarnie. W większych miastach (a w niektórych mniejszych pewnie też) istnieją miejsca, które stawiają nie tylko na szybką kawę w papierowym kubku, ale na prawdziwe delektowanie się, również przy książce. W takich miejscach zazwyczaj są półki z książkami "do przejrzenia" przy kawie, więc jako forma bookcrossingu takie miejsca też spełniają się dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  6. Aube, dzięki za nowe pomysły i obszerny komentarz! Facebook rozważałam - w końcu stanęło na mailach. To podobna metoda. Przed FB książki, mapy i filmy rozdawał kolega. Z tymi kawiarniami dobra idea, w Warszawie kojarzę przynajmniej jedno takie miejsce (choć osobiście nie bywam).

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo ciekawy, praktyczny wpis. Pozdrowienia:-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ziewnięcie Kota, zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie potrafię, no nie potrafię pozbyć się żadnej książki. Miejsca w domu coraz mniej, wymyślam coraz dziwniejsze miejsca na nowe regały, ale rozstać się z którąś pozycją? Nieeeee. I nie ma, że do niej nikt nie zagląda. Ostatnio przeczytałam parę rzeczy kupionych... 27 lat temu. Doczekały się :)
    Lata temu miałam ciężki finansowo okres i trochę książek wyniosłam do antykwariatów. Wybrałam właśnie takie, co to... nikt do nich nie zajrzy. Nie upłynęło parę lat, a już się okazało, że te sprzedane właśnie są mi "niezbędnie potrzebne" :)
    I tak trzymam wszystko. Na przykład parę półek podręczników do nauki rozmaitych języków: bo za niemiecki może w końcu sama się zabiorę, a za inne - może Córunia zmądrzeje i zrozumie, jak ważna jest znajomość języków.
    Cztery półki książek kucharskich (używanych trochę, gdy dziecko było małe) też czekają - tym razem na moją emeryturę :)
    I tak ze wszystkim. Nie oddam niczego! Mało tego: jeszcze nieraz przyniosę to, co panie bibliotekarki osiedlowe wyłożą do wzięcia za darmo. Dobrze, że mieszkam na parterze, może się nie zawali :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj! Cóż, rozumiem trochę to podejście. Przez długi czas myślałam podobnie. Jednak gdy zetknęłam się z minimalizmem, przewartościowałam swoje podejście do książek. A małe mieszkanie tylko mi w tym pomogło. Nawet teraz, kiedy piszę ten komentarz, na szafce obok piętrzy się stos książek do sprzedania ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Ze względu na intensywne ataki spamerskie komentarze tylko z kont Google. Przepraszam za utrudnienia.