Strony

wtorek, 2 października 2012

Przeziębienie - znachor domowy

Stało się - dopadło mnie! Drapie w gardle, kręci w nosie - nic przyjemnego. Wiele osób w takiej sytuacji czym prędzej pędzi do apteki, ja tymczasem zaglądam do kuchennych zakamarków, bo tam można znaleźć prawdziwe skarby i babcine patenty na przeziębienie. Dawniej ludzie, zwłaszcza na wsi, mieli olbrzymią wiedzę praktyczną o różnych dzikich roślinach leczniczych. Część z tej wiedzy przetrwała (głównie w książkach), część wykorzystały farmaceutyczne koncerny. Ale, prawdę mówiąc, do aptek mam ograniczone zaufanie. Właściwie kupuję tam głównie plastry (na bąble), igły (do celów kosmetycznych) i strzykawki (polecam, gdy rower wymaga smarowania w dziwnych i niedostępnych miejscach). Z tabletek to mam zaufanie tylko do węgla, może dlatego, że jest po prostu czarny.

Tak czy inaczej, niezależnie od tego, czy się kupuje jakieś aspiryny i inne takie, to można sobie dodatkowo zapodać parę ziół i przypraw, które są w domu - może pomogą, a na pewno nie zaszkodzą. Zresztą leczony katar trwa tydzień, a nie leczony - 7 dni. ;)

Czym w takim razie się leczyć?


Sól, na przykład bocheńska - można się inhalować, można zrobić roztwór i płukać nim nos. [dopisek: mała uwaga, osoby wrażliwe mogą zareagować jak chomik syryjski, któremu pod nos podstawiono miseczkę chrzanu]

Soda oczyszczona - do płukania gardła. Można też płukać gardło zwykłą solą.

Lipa - napój z lipy piję od rana do wieczora. Świetnie działa na wykrztuszanie i nawilża gardło. Lipa ma w sobie coś jakby „śliskiego.” W tym roku lipowe żniwa trwały u nas chyba przez dwa tygodnie. Mile je wspominam!

Czarny bez, kwiecie - dodaję do lipy. Nie wiem, czy ma jakieś działanie, ale za to jaki fajny smak!

Goździki - genialna sprawa! Olejek goździkowy - aromat znany choćby z wizyt u dentysty - jest silnie bakterio- i wirusobójczy. Jak stosować goździki? Najlepiej wychwycić pierwsze objawy bolącego gardła i poprzeżuwać po kilka goździków naraz. Do smaku można się przyzwyczaić. Kilka razy udało mi się w ten sposób wygrać z paskudztwem.

Cynamon - ściąga śluz. Można żuć cynamonowe laski albo rozpuścić łyżeczkę cynamonu w odrobinie wody i wypić.

Czosnek - każdy zna. Mikstura, jedno z najgorszych wspomnień w życiu, odważyłam się tylko raz: bardzo gorące mleko (około 3 cm na dnie szklanki), łyżeczka masła, łyżeczka miodu i 3 wyciśnięte ząbki czosnku... DLA KOZAKÓW!

Szafranica czyli kurkuma - to dla mnie nowość. Podpowiedział kolega Marcin S. Poniżej na zdjęciu mój własny patent na wykorzystanie tej przyprawy w dużej (bardzo dużej) ilości.

Cytryna i inne owoce z witaminą. Trochę przereklamowane, bo ziemniaki też zawierają witaminę C. Ambasadorami witaminy C są też czarna porzeczka i natka pietruszki. No, ale chory przecież nie może jeść smacznych rzeczy - dajmy mu cytrynę! Zgodnie z zasadą „jak za dobre, to nie lekarstwo”.

Siemię lniane - kolejna śliska propozycja na gardło. Sama nie stosowałam, ale Sahib robił sobie kiedyś napój z rozmiękłych nasion.

Miód. Niby jest ok, ale miód zawiera cukier, a cukier to pożywka dla bakterii, zwłaszcza przy bólu gardła (co ciekawe, mnóstwo tabletek na gardło jest słodzonych, może wcale nie mają być takie skuteczne?).

Wełna. Zawijam sobie w wełnę, co tyko się da. Wełna świetnie rozgrzewa, zwłaszcza ta gryząca. Jako dziecko nienawidziłam wełny, za to teraz pałam do niej szczerą miłością, a bez wełnianych skarpetek nie wyobrażam sobie zimy!

Unikam nabiału, bo zaśluzowuje i zielonej herbaty, która wysusza. Ale już niedługo, już mi przechodzi!

Poniższe zdjęcie nosi tytuł: „Śniadanie mistrzów, tylko trochę chorych”.


Co my tu mamy?
- Domowy chleb na zakwasie,
- kurkumowy majonez (przeokropny w smaku! składniki, proszę bardzo: 1 jajko, oliwa, dużo kurkumy, sól),
- kapary (prezent!),
- marchewki (kolejny prezent!)
- kiszone jabłko z działkowych dziczek (ambasador witaminy C).
Do picia lipa. Niezła lipa, prawda?

Znacie jeszcze jakieś fajne domowe patenty na przeziębienie - dla zwykłych ludzi lub dla kozaków? Nie dajcie się jesieni! Zdrówka życzę!

PS. W kolejny wpisie będzie o moim projekcie "Rok bez..." - na razie nie zdradzę, bez czego!

24 komentarze:

  1. Co do przeziębień, to twój wpis jest niesamowicie wyczerpujący :) osobiście nic nie mogę dodać :) To raczej ja dowiedziałam się nowych rzeczy.
    Natomiast polecam jak najbardziej kurkumę. Nigdy nie dodawałam jej do majonezu, chyba trochę to za gorzkie.
    Natomiast dodaje ja wszędzie gdzie się da : do zup, do ryżu, do sosów np na mleczku sojowym. Aby była najlepiej przyswajalna należy wymieszać ja z oliwa z oliwek i świeżo zmielonym pieprzem (czarnym). Wtedy najbardziej uaktywniają się jej właściwości ochronne przed rakiem. Czytałam o tym parę lat temu w książce dr David'a Servan-Schreiber'a "Antyrak". Ta książka zmieniła moje życie i spojrzenie na świat. Autor, po wykryciu raka mózgu miał złe rokowania. Dzięki swej pracy naukowej miał dostęp do rozproszonych wyników badan naukowych w wielu ośrodkach na świecie. Opracował swa metodę (uzupełniającą leczenie onkologiczne), która przedłużyła mu życie o 16 lat. Niesamowity człowiek i ciekawa lektura w ramach profilaktyki.
    Pozdrawiam i życzę szybkiego powrotu do zdrowia...
    Nika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lecząc przeziębienie kurkumą od razu chronię się przed rakiem? To mi się podoba. Kurkumowy majonez jest okropnie, okropnie gorzki, niestety. Ale spożywam.

      Usuń
  2. Bardzo ładne, kolorowe śniadanie :)
    Mogę mieć zdanie odrębne w tej sprawie?
    Znasz "Dziewczyny z kalendarza"? Jest tam taki fragment (wystąpienia wygranej pani domu :) sens z grubsza... "Piecz ciasto... coś tam, coś tam, a jak chcesz zrobić wrażenie, idź i kup bazę w M&S."
    Tutaj tak samo:
    Wszystko fajnie, jak się ma czas, żeby pochorować albo się poleczyć :), ale jak naprawdę musisz mieć to z głowy, to weź nurofen, pomocz nogi dolewając co chwila bardziej gorącej wody, w tym czasie obejrzyj choć z jeden odcinek Monka (trzeba wygrzać te nogi), wypij gorącą herbatę z miodem i cytryną i idź spać.
    Nurofen trzeba powtórzyć dzień albo kilka dni z rzędu, żeby zabić infekcję. Po sprawie.
    A węgiel to nas zawiódł okropnie. Przez te cholerne przyzwyczajenia i tradycje, tylko umęczyliśmy dziecko. Tylko SMECTA ! A węgiel to polecam do grilla :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście można mieć inne zdanie, to nawet wskazane, gdyż wtedy mamy tak zwaną dyskusję. :) A tak na serio - mam to szczęście, że nigdy nie chorowałam "poważnie". Nigdy nie brałam antybiotyków, nie miałam prawdziwej grypy ani anginy. Zazwyczaj kończy się na zwykłym katarze, który bez problemu mogę leczyć w sposób znachorski. Środki przeciwbólowe brałam może z 5 razy w życiu, a żołądek leczę węglem, kiślem i czasem czymś mocniejszym... Jasne, wziąć coś od czasu do czasu to przecież nie lekomania i nikogo od tego nie odwodzę. :)
      Z węglem to jest ciekawa sprawa. Tego aptecznego faktycznie trzeba wziąć sporo - powiedzmy dawka uderzeniowa to 6-8 tabletek. Natomiast dostałam kiedyś od mojej Teściowej sproszkowany węgiel, bez dodatku cukru, który miesza się z wodą i wypija. Jest dużo bardziej skuteczny, niestety nie wiem, gdzie można go kupić. Podsunęła mi nawet ciekawą broszurę o leczeniu węglem, w której węglem leczono nie tylko żołądek, ale też niegojące się rany itp.
      Zdrowia życzę. :)

      Usuń
    2. Smecta to jest zdaje się rodzaj glinki, czyli też naturalny specyfik. Węgiel bije na głowę. Sprawdziłem (na własnym dziecku :(

      Usuń
  3. Cebula - pół cebuli posiekać raczej grubo i wrzucić do słoika, dodać łyżkę cukru. Zakręcić i postawić w cieplejszym miejscu żeby puściła soki. Rano i wieczorem stosować doustnie jedną łyżkę powstałego syropu.
    Nie pamiętam czy to na gardło, kaszel, czy katar, ale stosuję zawsze przy przeziębieniach, bo mi smakuje.

    Mleko z czosnkiem i masłem też pijam, ale ja mleka leję cały kubek, a nie tylko 3cm od dna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cebula - to od razu kwalifikuje (w moich oczach) ten przepis do kategorii kozackiej. :) Od dzieciństwa jestem na bakier z surową cebulą, ale dziękuję za przepis - może ktoś skorzysta?
      Z ciekawostek - przekrojona cebula jest dobra na opuchlizny, Sahib kiedyś stosował, jak go osy pogryzły. Widok człowieka z cebulami przywiązanymi tu i tam - bezcenny. ;)

      Usuń
  4. Tofalario, przede wszystkim życzę szybkiego powrotu do zdrowia! Podałaś mnóstwo dobrych sposobów na wyleczenie. Dodam jeszcze jeden: napar z imbiru. Kawałek imbiru (kilka cm) kroję w plasterki, zalewam wodą (ok. 0,5 litra), gotuję przez ok. 10 min. Po lekkim ostudzeniu popijam, czasem dodając soku z cytryny i nieco miodu. Ale najczęściej bez niczego. Bardzo rozgrzewa i świetnie oczyszcza drogi oddechowe.
    Acha, i jeszcze kanapki z ostrą papryką marynowaną - też specjał dla miłośników mocnych wrażeń, pomaga na gardło.
    Zdecydowanie wolę takie naturalne specyfiki, jak podane przez Ciebie, od aptecznych paskudztw.
    Chociaż w aptece też można znaleźć cenne produkty, jak syrop z dziewanny (Hasco Leku), doskonały na gardło. No i aspirynę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Ach, jak mogłam zapomnieć o imbirze! Świetny przepis. Lubię też imbir na surowo, pogryzać - mocny jak czosnek, ale można po nim od razu wyjść do ludzi. :)

      Usuń
    2. Surowy imbir jest naprawdę extra!!! Ja nie kroję, tylko trę na tarce i zalewam wrzątkiem, bez gotowania całego specyfiku.

      Usuń
  5. Jak taki wpis może obyć się bez malin? Herbatka malinowa jest wspaniała zarówno w zdrowiu jak i w chorobie. Podobnie dzika róża, dużo witaminy C. Osobiście najbardziej lubię leczyć się czosnkiem, tylko trzeba uważać na dawkę żeby wątroby nie obciążyć.
    pozdrawiam
    Małgosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam w domu nic z malin. Może być miód malinowy? :)

      Usuń
  6. imbir daje +1000 do zdrowotnosci, też parę razy popijałem hierbatkę z imbirem i sokiem malinowym jak Ajka

    a tak w ogóle to my zdechlaki i lekomany używamy raczej szczepionek na grypę jako środek zapobiegawczy, ja jestem nieprzytomny przy temperaturze 37C, więc jakby mnie zmogło bardziej poważnie, to byś mi chyba musiała świeczki palić na grobie

    OdpowiedzUsuń
  7. no tak sól jest dobra na wszystko, tak jak w tej Twojej książce:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wracaj do zdrowia!

    ja ostatnio leczyłem się czosnkiem i rakiją
    zapach nieciekawy, ale pomogło

    3maj się!
    Admin R-O

    OdpowiedzUsuń
  9. kasza jaglana (działa m.in. odkwaszająco na cały ustrój) z marchewką i groszkiem, do tego świetnie nadaje się kurkuma, na koniec polać na talerzu łyżką oleju lnianego i posypać natką pietruszki (można dodać też inne zioła ja dodaję najczęściej oregano) - mój przepis, działa piorunująco, kiedy zjem na wieczór rano budzę się zdrów:)

    do tego coś na błyskawiczne oczyszczenie krwi i wątroby: ćwikła ze świeżo tartym chrzanem (chrzan działa jak czosnek), albo barszcz kiszony własnej roboty, lub świeży sok z buraka i selera; doskonale też sprawdza się świeży sok z marchwi z dodatkiem (jabłko, pomarańcza lub coś innego)

    do picia odwar z kłącza perzu lub oczyszczająco witaminowy koktajl owocowy: 10 białych winogron, 1/2 awokado, 1/2 grappefruita, 1/2 ananasa - całość zmiksować blenderem i rozcieńczyć (bo wychodzi gęsta papka) niegazowaną wodą mineralną do odpowiedniej konsystencji... mnie wychodzi jakiś 1 do 1,5 l napoju który popijam przez cały dzień

    i szybkiego powrotu do zdrowia życzę:))

    OdpowiedzUsuń
  10. Mojego Chłopa dziś dopadła infekcja. Odmówił wieczorem wypicia piwa (to musi być bardzo poważna choroba :) i rozmawia właśnie z telewizorem :-) Mam wspaniały lek- wino z mniszka lekarskiego, czym się raczymy (ja profilaktycznie. Jeśli do jutra mu nie przejdzie (albo przejdzie na mnie) zamieniamy się w Kozaków i zaaplikuję czosnek. Na szczęście bardzo lubimy i wcale nam nie śmierdzi :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Podlaska kuracja - bania i nocna kąpiel w Rospudzie. Na koniec warto wzmocnić efekt jakimś lokalnym specyfikiem dezynfekującym.
    Sprawdzone przez pokolenia leśników!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gorzej, jak nie można z sauny korzystać, takoż samoż i z bani, że o lokalnych środkach dezynfekujących nie wspomnę. Heh... Ale kuracja niesamowita!!!! :)
      A tak przy okazji, to Darek niedawno całkiem stał się właścicielem takiego lokalnego napitku, zagadujcie go, na stówę się podzieli ;)

      Usuń
  12. Po ostatniej informacji dotyczącej choroby Tofalarii jestem coraz bardziej zaniepokojony Jej przedłużającym się milczeniem.
    Tofalario, żyjesz?!

    OdpowiedzUsuń
  13. Żyje, 2 dni temu komentowała sweter Doroty.

    OdpowiedzUsuń
  14. Nas w różne specyfiki domowej roboty zaopatruje moja mama, na kaszel mamy syrop z pędów sosny, na przeziębienie syropek: maliny+owoce czarnego bzu+miód (dla dziecka) +spirytus (naleweczka pyycha)...
    Mamy też naleweczkę z jeżówki (to chyba echinacea). I syrop: cytryna+cebula+miód.
    Dziecku nacieram klatkę piersiową gęsim smalcem i porządnie rozcieram stópki i łapki przed snem. Na samym początku przeziębienia, jeśli uda mi się złapać moment, to samej sobie mimikuję warunki sauny na ile się da (czyli wymaczam się we wrzątku i polewam chłodną wodą).
    Na katar jeszcze pod nos domowej roboty maść majerankowa, lub majerankowe inhalacje (gar z parującym wywarem w pobliżu łóżka).
    Do jedzenia tłuste ryby / tran.

    OdpowiedzUsuń
  15. Tofalario, gdzie jesteś? Mam nadzieję, że już wyzdrowiałaś....Buba

    OdpowiedzUsuń
  16. Jestem, jestem... piszę! ;) Serdeczności dla Wszystkich.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Ze względu na intensywne ataki spamerskie komentarze tylko z kont Google. Przepraszam za utrudnienia.