Żyję, żyję. Dzięki, że zaglądacie i komentujecie! Kilka dni temu wymyśliłam sobie i od razu wcieliłam w życie nowy projekt.
Rok bez...?
...NARZEKANIA!
Najlepiej stawiać sobie poprzeczkę na odpowiedniej wysokości. „Rok bez zakupów” albo „rok bez alkoholu” to prościzna, natomiast „rok bez słodyczy” nie ma u mnie żadnych szans. :)
„Rok bez narzekania” - nie jestem bardzo marudną osobą, ale myślę sobie, że taki rok dobrze mi zrobi. Osoby, które znają mnie dobrze, wątpią, by mogło mi się udać. Zwłaszcza ci, którzy mieli okazję poprzebywać ze mną w czasie głodu, zmęczenia, niewyspania itd. Osoby, które znają mnie trochę słabiej, pytają, czy ja w ogóle czegoś takiego potrzebuję (uchodzę za osobę wesołą - tę cechę być może odziedziczyłam po moim Tacie, który uwielbia robić dziwne miny, ruszać wąsami albo uchem i czasem trudno mu zachować powagę... ups, mam nadzieję, że jego studenci tu nie zaglądają!). Powiem Wam, że po kilku dniach eksperymentu stałam się wyczulona na własne narzekania i widzę, jak łatwo dać się wciągnąć w malkontenckie pogawędki - narzekanie jest rzeczywiście cholernie zaraźliwe!
Bezpośrednio zainspirowało mnie kilka sygnałów z otoczenia, które pojawiły się dosłownie dzień po dniu, aż zobaczyłam w tym znak dla siebie! Oto one:
1. Do mojej bliskiej koleżanki Wiewiórki, zawitała na trzy dni Pani Kwękalska, w związku z jakimś szkoleniem, na które musiała przyjechać ze swojego miasta. Już od momentu, gdy opuściła pociąg, zaczęła narzekać i krytykować wszystko dokoła. A to wąskie chodniki, a to pogodę, a to tryb życia Wiewiórki, a to korki, a to wczesne wstawanie... Wiewiórka powiedziała mi, że po raz pierwszy tak bardzo cieszyła się, że idzie do pracy i spędza w niej prawie cały dzień! Co Wy na to? Znacie takie osoby?
2. Przykład pozytywny - ostatnio w metrze spotkałam dwie starsze kobiety. Jedna z nich emanowała tak pozytywna energią i uśmiechem, że aż trudno było oderwać wzrok! Mam nadzieję, że (dla równowagi) znacie i takie osoby?
3. Inna koleżanka stwierdziła, że narzekanie i marudzenie potęgują się z wiekiem, co obserwuje u swojej - starszej już - mamy. To może warto popracować nad sobą, póki nie jest za późno?
4. Kilka wpisów na Racjonalnym Oszczędzaniu jakiś czas temu. Co prawda było to narzekanie komentatorów głównie na sytuację społeczną, ale dobrze wpisuje się w rozmyślanki o narzekaniu jako takim.
Kilka innych przemyśleń dotyczących narzekania (bez odkrywania Ameryki):
5. Narzekanie niczego nie zmienia.
6. Malkontenci zniechęcają innych ludzi do siebie.
7. Narzekanie jest zaraźliwe i samo się nakręca.
8. Powód do narzekania zawsze się znajdzie.
9. „Rok bez...” pomaga skupić się na teraźniejszości i zaobserwować siebie, swoje czasem śmieszne zachowania, niejako z zewnątrz.
10. Gdy nie traci się czasu na narzekanie, łatwiej wtedy znaleźć go na pozytywy wokół nas!
Jeśli ktoś z Was ma ochotę się przyłączyć, to śmiało - zapraszam. Będzie nam raźniej. Podobno po 30 dniach nawyki się utrwalają, więc potem powinno być już z górki! Znalazłam jeszcze ciekawy artykuł traktujący między innymi o społecznej funkcji narzekania. Uwaga - wymigując się od wspólnego narzekania można zostać uznanym za aspołecznego dziwaka. Czego Wam i sobie życzę. :)
PS. Zdjęcie z jakiegoś noworocznego spaceru. Wiecie, że zima idzie? Nie mogę doczekać się śniegu!
poniedziałek, 22 października 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Oj, to jednak jest zbyt trudne dla mnie wyzwanie. Nad charakterem pracuję stopniowo. Nie wiem, czy to narzekanie, ale krytyka otaczającej mnie rzeczywistości jest u mnie na porządku dziennym.
OdpowiedzUsuńJednak Twój wpis dał mi sporo do myślenia. Myślę, że warto zacząć, jak ta staruszka, od emanacji pozytywną energią i uśmiechu. To działa. Ja się uśmiecham na co dzień do moich turystów i zauważyłam, że robi się to nawykiem. Złapałam się na tym, że szczerzę się do obcych ludzi w sklepie, w przychodni, nawet w urzędach, póki mi na odcisk nie nadepną :-)
Wiesz Riannon, konstruktywna krytyka nie jest zła. Nie zamierzam z niej rezygnować, bo niby dlaczego? Chodziło mi raczej o narzekanie na sprawy, na które nie ma się żadnego wpływu, takie jak pogoda albo korek na drodze albo bolące nogi na grzybobraniu... A co do uśmiechu - racja! Zauważyłam, że w urzędach łatwiej mi coś załatwić, kiedy wchodzę uśmiechnięta od ucha do ucha i jeszcze mówię: "Przepraszam, nie bardzo się na tym znam, czy mogłąby mi pani pomóc? Pierwszy raz załatwiam taką sprawę." Nie zawsze, ale przeważnie działa!
UsuńDobrze, że jesteś z powrotem. Zrobiło się pogodnie i sympatycznie. Masz w sobie coś ciepłego. Chyba nawet Twoje narzekanie nie jest niesympatyczne. Pozdrawiam - Aśka
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowa! Co do mojego narzekania, to Sahib mnie szantażuje, że napisze komentarz, jaka to jestem straszna. Oj, będzie się działo.
Usuńe tam, nie da się
OdpowiedzUsuńcześć, Marudo :)
UsuńNie narzekać? To dopiero wyzwanie /dla mnie/,ale warto zrobić sobie chociaż jeden dzień w tygodniu bez narzekania.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo też bardzo dobry pomysł! Powodzenia. PS. Daj znać, jaki to będzie dzień, to wtedy przyjedziemy. ;)
UsuńZaciekawiło mnie stwierdzenie, że " rok bez alkoholu to prościzna". Prędzej wytrzymam miesiac bez narzekania ( pod warunkiem, że nie będę oglądał dziennika w tv i nie czytal gazet ) niż trzy dni bez alkoholu.
OdpowiedzUsuńAle ogólnie to zgadzam się ze słusznością tezy głównej
Hiu
No widzisz, dla każdego znajdzie się wyzwanie. My praktycznie nie pijemy alkoholu czasem całymi tygodniami (zwyczajnie o nim zapominamy, a może nie chodzi za nami jak słodycze).
UsuńOjacie! Ula, WIELKA SPRAWA! Gdzieś, kiedyś czytałem (bodajże na blogu Michała Pasterskiego) o czternastodniowych wyzwaniach: 14 dni wstawania przed ósmą, 14 dni bez pączków, 14 dni bez papierosa etc. Ale żeby tak od razu, z grubej rury, CAŁY ROK?! Czad! :) Oj, bardzo mnie zainspirowałaś :) ...
OdpowiedzUsuńA co do malkontenctwa i przyległych, jest takie złe trio, które się ściśle uzupełnia: frustracja, narzekactwo i agresja.
Pozdrawiam :)
No, no, widzę dla siebie nowe wyzwanie - wstawanie przed ósmą. Ale może nie wszystko naraz. ;) A przy okazji narzekania chciałabym powalczyć z nawykiem oceniania i krytykowania.
UsuńPS. Nie jestem niestety tytanem charakteru (gdybym była, to po cóż by były jakieś wyzwania), właśnie objadłam się ciastek, które wczoraj ktoś mi przyniósł. :)
Jej, chciałbym wstawać zaraz przed ósmą ale niestety muszę zrywać się przed 5:00 - jak można zmuszać człowieka do wstawania o tak nieludzkiej porze? Za to mam plan, aby być w łóżku już przed 22 :)- to moje pierwsze wyzwanie :). Z czasem chciałbym sypiać nieprzerwanie 8 godzin, po to aby nie dosypiać popołudniami.
UsuńPS.
Właśnie mała Natalka mi odlicza: 1, 12, 5, 3... :)
To znaczy, że czas wychodzić na trening :) .
Jestes niesamowita dziewczyno! Uwielbiam Twojego bloga. Rzadko komentuje ale czytam regularnie:)
OdpowiedzUsuńCo do tego - "A przy okazji narzekania chciałabym powalczyć z nawykiem oceniania i krytykowania." ...to chetnie sie podlacze, chcialabym widziec wiecej dobra w ludziach, umiec latwiej wybaczac.
pozdrawiam !
Beatrix
powodzenia! :-)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo za! Świetny projekt, przyłączam się i podpisuję pod nim obiema rękami! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam. Pierwsze wrażenia są takie: to łatwe, dopóki nie muszę przejechać naszego kraju w poprzek jako kierowca... Cóż, nasze drogi, ich oznakowanie, korki i zachowania kierowców nie sprzyjają zadowoleniu. Musiałam sobie troszeczkę ponarzekać, a Sahib się ze mnie śmiał. :)
OdpowiedzUsuńświetny pomysł! kradnę! :-)
OdpowiedzUsuńnie tylko kradnę ale wprowadzam w życie. Od dziś!
OdpowiedzUsuńhttps://twitter.com/l_brzyski/status/273898264229724160/photo/1
Ściskam mocno, za tę inicjatywę i w ogóle!
Coś dla mnie! Prawdziwe wyzwanie :)
OdpowiedzUsuńUla, 30 dni minęło;) nawet prawie 2 razy 30 dni;)
OdpowiedzUsuńjak sobie radzisz? :)
Ano, jakoś leci. Nie narzekam. ;)
UsuńTak na serio - jest to trudne zadanie. Narzekanie jest chyba wbudowane w naszą cywilizację. Często mam ochotę coś skrytykować, czasem w porę gryzę się w język. Apogeum to jazda samochodem po polskich drogach. Staram się mimo wszystko nie narzekać bezproduktywnie, godzinami marudząc. ;)