Strony

piątek, 26 października 2012

Czas na sweter

Dzisiaj zaprezentuję dwa swetry, które są moim sposobem na zimę. Niektórzy czytelnicy może pamiętają jeszcze sweterki Sahiba, które kiedyś pokazywałam. Jestem fanką wełny i porządnie zrobionych, gęstych i grubych swetrów. Krótka runda po sklepach przekona każdego, że o taki sweter coraz trudniej, tymczasem dobra jakościowo, oczyszczona wełna nie gryzie i ma świetne właściwości termoregulacyjne. Jest też higroskopijna, a to oznacza, że nie zatrzymuje potu (w przeciwieństwie do akrylu). Ciekawy artykuł na ten temat popełnił ostatnio Mr. Vintage. Skąd więc w naszych sklepach taki zalew akrylowego badziewia? No cóż, głównie chodzi o cenę.

Na szczęście robiąc swetry samemu, można uniknąć wielu kosztów. Szukam zawsze okazyjnie sprzedawanej wełny. Tak było w przypadku tych sweterków.
Pierwszy może nie ma najszczęśliwszego koloru, ale 1 kg przędzy na olbrzymim, przemysłowym motku kupiłam za około 20 zł na Allegro. Sweter zrobiłam na okrągłych drutach, bez szwów. Inaczej mówiąc - jak się pociągnie za odpowiednią nitkę, to można go spruć od góry do samiuśkiego dołu. :) Bezpośrednią inspiracją były dla mnie anoraki Inuitów (szyte co prawda ze skór, ale długość do kolan jest naprawdę niegłupia, kiedy temperatury zbliżają się coraz bardziej do tych grenlandzkich). Techniczne szczegóły i rozwiązania podpatruję u Doroty, geniusza drutów i nie waham się zadawać pytań. 


Na zbliżeniu widać parę detali. Zdjęcie w romantycznym klimacie, może jakiegoś wiersza powinnam zapodać do kompletu? A na kolejnym zdjęciu jedna z głupich min z mojego katalogu. Dziękuję Ci, Sahibie. ;)


Drugi sweter zgodziła się zaprezentować młoda, wysoka i szczupła modelka - Marta. To zdecydowanie dodało sweterkowi uroku. Wełna kupiona okazyjnie od pani, która pozbywała się domowych zapasów, nowa niemiecka "reine schurwolle" - to ta granatowa część melanżu. Biała wełenka to polska góralska, pochodząca z recyklingu - ze sprutej garsonki Mamy Sahiba. Do tego suwaczek, a w planach są jeszcze skórzane łaty na łokciach. Całość waży już 1,2 kg. Jest tak ciepły, że noszę go zamiast kurtki, o ile nie pada. :) Sweter robiony również bezszwowo, kaptur robiony od razu jako przedłużenie przodu i tyłu. Zdecydowanie polecam ten sposób wszystkim dziergającym osobom. Łatwiej panować nad zużyciem wełny, a dzianina ładnie się układa bez sztywnych szwów po bokach.


Na koniec zabawny szalik, zwany "zamotem". Idealny do zestawów pod tytułem "babuleńka look".


Zdjęcia dzięki nieocenionej cierpliwości Sahiba. Dziękujemy za uwagę.

32 komentarze:

  1. Dziękuję za cierpliwość i zaangażowanie Uli i Marty!
    Fotografowanie Was jest prawdziwą przyjemnością :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniałe swetry zrobiłaś ,bardzo pasują do dzisiejszej pogody.oglądam sobie i odrazu mi cieplej.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdolna z Ciebie dziewczyna, a szalika to zazdroszczę! Pozdrawiam spod (chyba) metra śniegu! :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję Wam za miłe komentarze! Ha, faktycznie wywołałam chyba śnieg... może nie tyle, co u Riannon, ale kolorów samochodów na parkingu już nie widać spod mokrych, białych czap.

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajna nazwa szalika:-) Ja nazywam takie szale kominem:-)
    Widziałam "ubranka"Sahiba wcześniej.Podziwiałam zdolności i pomysłowość.
    Ale te zaprezentowane na dzisiejszym poście, to rewelacja.
    Jestem pod wrażeniem kroju zwłaszcza kapturka(bardzo ładnie się układa na głowie) w tym bladoróżowym długaśnym sweterku.
    Modelki obie śliczne:-).Ciekawy blog Marty (znam problem diety bez glutenu- da się ogarnąć i żyć szczęśliwie)Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja tez uzywam nazwy komin i pamiętam, zę w czasach odległych, chyba podstawówka to była ludzi ogarnął kominowy szał. Moja ciotka miła maszynę i w błyskawicznym tempie takie kominy mi wykonała. Jednak większą radość sprawiły te wykonane ręcznie.
    Sweterki wspaniałe. Nauczyłam sie robic na drutach w wieku około lat 10, początkowo były to oczywiście szaliki z krzywymi brzegami i porozciaganymi oczkami, robione tylko na prawo:) Z biegiem czasu umiejętności rosły, a niektóre swetry stały się prawdziwymi dziełami sztuki. Najlepsze było to, że nikt nie miał takiego samego:) O ciepełku nie wspominam, bo to oczywista oczywistosc:)
    Twoje swterko cudowne i tak sobie pomyślałam, że mam zapasy wełny i chyba czas porócić do tego hobby i przyjemnego spędzania dni słotnych, a przy okazji wzbogacić się o atrakcyjną sztukę odzieży.
    Poczytałam wiele postów i ukłon w Twoją stronę. Świetne pióro, znakomicie się czyta:) Będę tu zaglądać:) Odkąd sama prowadzę bloga poszukuję ciekawych miejsc w sieci i to jest jedno z nich:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ależ swetry! Anorak szczególnie mi się podoba; czy robiłaś go według wzoru czy kompletnie fristajlowałaś?

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzięki, dziewczyny, zarówno za miłe słowa dotyczące blogu, jak i swetrów. Różowy sweter - robiłam tylko próbkę obliczeniową, mierzyłam jakieś inne ciuchy i kombinowałam na bieżąco. Przy robieniu "na okrągło" wydaje mi się to łatwiejsze (no bo można co jakiś czas wleźć do środka swetra i przymierzyć go po prostu na sobie). Włóczka byłą niedroga, więc nie miałam tremy, a sweter miał być testem. Umiem praktycznie robić tylko oczka lewe i prawe (haha, po 30 latach dziergania - naprawdę niezły wynik!). Okazuje się, że to wystarcza do większości zastosowań. To dobra informacja dla początkujących. :) Niedługo mam zamiar zrobić coś z warkoczem. Pozdrawiam wszystkich, a dziewiarkom życzę udanych prac i przyjemnych chwil z drutami oraz nieplączących się nitek. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. > Jest też higroskopijna, a to oznacza, że nie zatrzymuje potu (w przeciwieństwie do akrylu).

    Po mojemu, to będzie trochę inaczej. Higroskopijność to zdolność zatrzymywania wody. Wełna może wchłonąć wodę w ilości odpowiadającej 1/3 własnej masy. Czyli wchłania pot z ciała.
    Jednocześnie struktura wełny powoduje, że zawiera ona mnóstwo małych komór powietrznych, dzięki czemu jest dobrym izolatorem termicznym.

    Aczkolwiek najlepiej zapytać się kogoś, kto zna się na wełnie i fizyce.

    Anyway - wypasione swetry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, może źle się wyraziłam. Jest dokładnie jak piszesz - wchłania pot, a później odparowuje go na zewnątrz, w przeciwieństwie do akrylu, który jest trochę jak worek foliowy... z dziurkami. ;)

      Usuń
  10. co prawda wełny nie uznaję, aczkolwiek podziwiam wykonanie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. A mnie się nie podobają. Wyglądają jak worki na kartofle. Ale jak się mieszka na wsi albo w Bieszczadach to ok.
    Joanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w mieście natomiast wypada jedynie worek na kartofle z Zary ;)

      Usuń
    2. Tak, dobrze napisane, w wielkim mieście wystarczy mieć worek na kartofle z odpowiednią metką... Worek bez metki jest beeeeee.
      Swetry bardzo ładne, ale mnie bardziej podobają się te Sahibowe.
      Pozdrawiam
      Greg

      Usuń
  12. A ja mimo, że mieszkam w mieście nie noszę worków z odpowiednią metką. Omijam sklepy "firmowe" szerokim łukiem.
    Uważam, iż zaprezentowane swetry są po prostu "odstraszające"i okropne. Można ubierać się w mieście i można robić to nie tylko w sklepach firmowych. Ale jak ktoś obraca się w korporacyjnym światku osobników zarabiających kilka tys. złotych - to nie wypada mu zakładać byle czego.
    Joanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, co w nich odstraszającego, ale nie muszą się nikomu podobać. Jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że nie pracuję w korporacji i mogę nosić, co mi się żywnie podoba. Nie muszę robić na nikim wrażenia, a ubrania wybieram wygodne, a zimą również ciepłe. Tak jak pisałam, jedyne, co bym zmieniła w różowym swetrze to jego kolor, na pewno nie krój. Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Czytam Twojego bloga dość regularnie od kilu miesięcy. Ten Twój wpis o swetrach skomentowałam po raz pierwszy. Ale nie mam zamiaru zaglądać tu ponownie ani też już nikomu Twojego bloga nie polecę. Cóż, nikt nie znosi krytyki. A widzę, że krytyczne uwagi czytelników nie są przez tutaj mile widziane.
      Joanna

      Usuń
  13. Podobają mi się Twoje swetry. Kiedyś sama nosiłam różne rzeczy, nawet spódnice i sukienki, które własnoręcznie udziergoliłam, lecz nie miałam tyle cierpliwości, żeby starannie liczyć oczka i wyrabiać wzory fakturalne (poza ściągaczami, oczywiście), więc łączyłam rozmaite kolory włóczek i powstawały w ten sposób prawie obrazy. :) Takie własnoręcznie zrobione dzianiny to świetna sprawa, chociaż pochłaniają sporo czasu.
    Pozdrawiam!
    Rubia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie artystyczne dzianiny mają w sobie sporo uroku. :) Dla mnie ten czas absolutnie nie jest stracony, wręcz przeciwnie. Słucham wtedy audiobooków, gadam z Sahibem albo sobie po prostu rozmyślam. Pozdrawiam!

      Usuń
  14. Zamot i babuleńka look są cudowne z samej już nazwy :) A swetry... nie wmawiaj mi tylko, że każdy potrafi coś takiego zrobić, bo Ci po raz kolejny nie uwierzę ;)
    Ten różowawy (czy jak go tam określić) ma wcale niełupi kolor.
    W każdym razie porządna z Ciebie swetrzara (sweciara? czy jak tam to nazwać :P ) W każdym razie szacun!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie każdy potrafi godzinami siedzieć i robić takie same oczka. To fakt. Dla mnie to jak medytacja. ;)

      Usuń
  15. Mnie się swetry podobają są ciepłe i praktyczne a dla mnie tylko to się liczy w ubraniach.
    Ale nie o swetry mi tutaj chodzi, tylko o kąśliwy komentarz Joanny, który odbiera człowiekowi radość i optymizm i tak naprawdę nie wiem czemu ma służyć.
    Po prostu zrobiło mi się przykro, choć nie jestem autorem swetrów. Tak przykro, że aż postanowiłam napisać parę słów :)

    Sama w tej chwili nie robię na drutach, ale w przeszłości byłam autorem prawdziwych arcydzieł. Wiem ile pracy wymaga zrobienie najprostrzego swetra.
    Może wrócę do robótek, choć wzrok już nie ten co kiedyś i motywacja mniejsza, bo w sklepach wszystko kupić można.
    Źle się wyraziłam. TAKICH swetrów kupić nie można, więc chyba warto jednak wrócić do drutów.

    Czytam Twojego bloga już od dłuższego czasu i traktuję go jako lek na chandrę.
    Zgadzam się z większością Twoich poglądów, Twoje słowa pobudzają mnie do działania.
    I podpisuję sie obiema rękami pod stwierdzeniem, że słowa "zamot" i "babuleńka look" są ekstra :)
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci, Ewo. Jednocześnie chciałabym podkreślić, że dla mnie taki komentarz jest całkowicie obojętny. Co się komu podoba jest sprawą gustu i być może pewnych okoliczności. Jestem pewna, że ktoś niechętny workowatym swetrom, zaproszony na wieś do nieogrzewanego domu, w którym na początek trzeba napalić w piecu i poczekać aż temperatura wzrośnie od zera do powiedzmy 15 stopni dość szybko przekonałby się do takiego kroju swetra... :) No chyba, że lubi wiatr hulający po nereczkach. A że my spędzamy sporo czasu w różnych wiejskich warunkach, mniej dbamy o pozory, a więcej o wygodę. Serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
    2. Sądzę,że autorką tego anonimowego wpisu jest sama autorka tego bloga
      Joanna

      Usuń
    3. Jako gospodyni na tym blogu nie życzę sobie komentarzy, które są obraźliwe. A za taki uznaję powyższy komentarz, w którym zarzucasz mi kłamstwo (oszustwo). Urażona może się poczuć również Czytelniczka Ewa, której nie znam osobiście, a która zamieściła wcześniejszy komentarz.
      O ile krytycznych komentarzy nigdy nie przyszło mi do głowy kasować (nigdy nie było na moich blogach żadnej cenzury), to komentarze obraźliwe będą od tej pory usuwane. Mimo wszystko mam nadzieję, że nie będzie w przyszłości takiej potrzeby.
      Życzę więcej pozytywnego spojrzenia, a mniej teorii spiskowych. Zamykam ten fragment dyskusji.

      Usuń
  16. A propos "wiatru hulającego po nereczkach" to mam takie wrażenie, że im człowiek ma więcej lat, tym bardziej mu to przeszkadza. Kiedyś ubierałam się w kuse koszulki i było mi ciepło. Dziś mam podkoszulki do połowy tyłka, i nie daj Boże gdy mi po pleckach wieje.
    Za jakiś czas będę pewno nosić gacie pod spodniami na codzień ( sporadycznie nawet teraz mi się zdarza)
    A co do swetrów, każdy kto dużo przebywa na świeżym powietrzu docenia ich zalety.
    Ja mieszkam w domu bez centralnego ogrzewania. Palę w piecu kaflowym ( kuchni) i kominku. W domu jest zimno - i tak jest dobrze :) Przy centralnym dostaję czerwonych plam na twarzy i zasycha mi w nosie.
    Doceniam swetry ale obecnie przerzuciłam się ze swetrów na kamizelki. W plecki jest ciepło a ręce są wolne, można umyć gary nie mocząc rękawów. No i doceniam ciepłe skarpety.

    Właśnie odkopałam druty i włóczki sprzed 20 lat.
    Wygląda na to, że zabiorę się do robótek.
    Kiedyś przerabiałam stare swetry na nowe, prułam, prałam, dodawałam nowa nitkę.
    Weszłam na allegro i widzę, że włóczka z odzysku dalej jest w modzie.
    Dzisiaj po lekturze poleconego artykułu, w kręgu moich zainteresowań jest wyłacznie wełna.
    Pozdrawiam Cię ciepło i pewno nie raz się odezwę.
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam poszperać na allegro za przędzą dziewiarską w dużych motkach. Dobra cena, jakość - może nie taka jak alpaka czy merynosy, ale akceptowalna. W sezonie zimowym pojawia się sporo takich aukcji.

      Usuń
  17. Super blog. Gratuluję. Wczoraj na niego natrafiłem. Czytam z zapartym tchem. Abram.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Ze względu na intensywne ataki spamerskie komentarze tylko z kont Google. Przepraszam za utrudnienia.