Weekend zapowiada się deszczowy. Dziś dzielę się przepisem, który wymaga nieco pracy, ale nie jest wcale trudny. Pochodzi z książki, którą już kiedyś wspominałam: "Wegetariańska kuchnia włoska" Paoli Gavin.
Calzone to tak naprawdę złożona na pół pizza. Jeśli umiecie zrobić domowe ciasto na pizzę (a to naprawdę prosta sprawa), to jesteście w domu. Prawdziwe calzone jest wielkości typowej pizzy, czyli zajmuje cały duży talerz. Zachęcam do eksperymentowania - w mojej wersji mini jest równie dobre!
Zaczynamy od ciasta. Ciasto zagniatamy podobnie jak na pizzę:
2 szklanki mąki,
2/3 szklanki wody,
sól,
pół paczki drożdży w proszku,
ewentualnie łyżka oliwy - to składniki na podstawową pizzę, do calzone doajemy dodatkowo:
1 żółtko (i ewentualnie połowę białka - resztę białka zostawiamy do posmarowania).
Po zagnieceniu odstawiamy ciasto na minimum pół godziny, aby drożdże sobie poszalały. Dzielimy na 8 części, każdą rozwałkowujemy na placek średnicy około 15 cm. Nie muszą być idealnie okrągłe :) (zresztą prawdziwe włoskie pizze wcale nie są idealnymi kołami). Jeśli ciasto się klei, to podsypujemy nieco mąki.
Każdy krążek smarujemy, zostawiając wolne brzegi: oliwą, koncentratem pomidorowym, posypujemy bazylią, a następnie nakładamy jakieś ulubione przysmaki. Może to być soczewica, papryka, oliwka, kapary (ach...), pieczarka, kukurydza i koniecznie kawałek mozarelli.
W tym czasie piekarnik już się grzeje do 200°.
Teraz najtrudniejsza część, przynajmniej dla mnie, czyli sklejenie pierogów. Używamy do tego odłożonego wcześniej białka. Jeśli nie nałożyliśmy zbyt dużo nadzienia, powinno się udać. Przy okazji mam pytanie - czy ktoś wie, jak zlepić pieróg, aby brzeg miał kształt takiego jakby pozwijanego sznurka-warkocza? Proszę o info w komentarzu, bo jeszcze nie doszłam do tego poziomu wtajemniczenia :)
Układamy calzone na blaszce posmarowanej oliwą, wierzch smarujemy pozostałym białkiem - dzięki temu będzie się ładnie błyszczało, a skórka będzie chrupiąca. Pieczemy około 15-20 minut lub do zrumienienia. Smacznego!
Trik: jeśli nadzienie jest bardzo mokre, to możemy lekko nakłuć calzone z wierzchu przed pieczeniem, żeby nie pękło.
piątek, 8 kwietnia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No to narobiłaś mi smaku i to o tej porze! .Wiem jak się robi ten warkocz ale to trzeba pokazać.Mnie nauczyła moja Babcia:)
OdpowiedzUsuńŚwietnie! Zaklepuję kursik :)
OdpowiedzUsuń