Za oknami plucha, pluska, pluje i psuje... wszystkie fajne plany. Na pocieszenie w tym tygodniu odbywa się 6. Warszawski Festiwal Skrzyżowanie Kultur. W zeszłym roku byliśmy na fenomenalnym koncercie muzyki indyjskiej i mojego ukochanego projektu Indialucia. Wczoraj skusiłam się na włoskich tamburynistów i Mayrę Andrade z Wysp Zielonego Przylądka. Festiwal, podobnie jak rok temu, odbywa się w olbrzymim namiocie rozstawionym na Pl. Defilad i prowadzi go Maciej Szajkowski, znany z Kapeli ze Wsi Warszawa, koncertów Muzyka w Muzeum i świetnych audycji o muzyce etnicznej w Polskim Radiu.
Tamburellisti di Torrepaduli
Pierwsza część poświęcona była tradycyjnej muzyce południa Włoch, której korzenie sięgają podobno starożytnej Grecji. Trochę nie chce mi się wierzyć, by stateczni Grecy, jak Pitagoras, oddawali się tak szalonym tańcom, bowiem muzyka zaprezentowana przez sympatycznych Włochów (i Włoszki) najbardziej przypominała bałkańskie rytmy, które znamy z filmów Kusturicy. Żywy rytm, ale wszystko do siebie zbyt podobne, co na dłuższą metę usypia. I być może publiczność, osłuchana z tego typu ludowymi przyśpiewkami, nie reagowała aż tak entuzjastycznie, jak by wypadało. Do tego fatalny, naprawdę fatalny wokal - choć być może niski, zachrypły głos, bardziej recytujący niż śpiewający był efektem zamierzonym. Mnie osobiście do gustu nie przypadł. Koncert ratowała tancerka - bardzo powabna dziewczyna, kręcąca się do szalonych rytmów. Biały strój zmieniła w połowie koncertu na czerwony, do tego wymachiwała czerwoną chusteczką. Wszystko razem tworzyło wizualnie przyjemny efekt . Na koniec - jako kropka nad "i" - solowe, niesamowite popisy trzech tamburynistów. No i to było coś, za co dałabym koncertowi ****.
Mayra Andrade
Mayra okazała się gwiazdą wieczoru, choć wcale na gwiazdę nie wygląda. Na scenę weszła niska dziewczyna w szarej, workowatej sukience, gładko zaczesana, przypominająca grzeczną uczennicę. Jednak już od pierwszych zaśpiewanych słów podbiła serca publiczności. Niski, ciepły i głęboki ton głosu z lekką chrypką, którą bardzo lubię u wokalistek. A muzyka? Trudno ją jakoś zaszufladkować. Mayra urodziła się na Kubie, mieszkała w Senegalu i na Wyspach Zielonego Przylądka, by na koniec wylądować w Paryżu. I całą tę życiową wycieczkę zawarła w komponowanej przez siebie muzyce. Słychać tu i odwołania do muzyki karaibskiej i spojrzenia w stronę Afryki, i echa piosenki francuskiej, i fado, i jazzu... czego tam nie ma! Artystce towarzyszył sympatyczny zespół - dwóch gitarzystów, basista, trzech perkusistów, z czego dwóch obsługiwało różne fantastyczne przeszkadzajki. Lubię muzyków, którzy grają i widać, że sami się przy tym świetnie bawią. I ten zespół takie wrażenie sprawiał. A sama Mayra to dziewczyna jak wulkan, rozgrzewała drętwą publiczność, wtrącała przeróżne anegdoty pomiędzy piosenkami, wciągała do wspólnego śpiewania, a przede wszystkim dużo się uśmiechała. Były bisy i owacje na stojąco. Jej uśmiech i zaangażowanie w koncert w połączeniu z fantastycznym głosem zasługują moim zdaniem na *****.
ps. Dziś goście z Chin i khoomei!
środa, 29 września 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
a zdjecie "powabnej tancerki" gdzie?
OdpowiedzUsuńniestety nie ma :( był zakaz fotografowania - ale wpisz w google Serena D'Amato :)
OdpowiedzUsuńBardziej niz o Grecje chodzi o Grecje Salentynska, ktora z samej Grecji sie wywodzi, ale ma swoja kulture.
OdpowiedzUsuńhttp://www.salento.com/articoli/grec%C3%ACa-salentina-un%E2%80%99enclave-greca
Taniec, o ktorym piszesz, to "pizzica salentina". Nam moze sie wydawac szalony, ale to naprawde wspaniala tradycja: nie tylko taniec, ale nawet filozofia. Tancza go male dziewczynki / ja widzialam 5-letnia /, ale nawet kobiety w bardziej niz powaznym wieku. Tancowi temu poswiecony jest festiwal "Notte della taranta": w tym roku 14-sty.
Zespol ten spotkalam na targach w Bari wlasnie przed ich wyjazdem do Warszawy. Pisalam o tym tu:
http://forum.gazeta.pl/forum/w,206,116488341,116683926,Re_INFO_dla_stesknionych_z_Warszawy_i_okolic.html
Ja taniec ten uwielbiam i jesli tylko mam okazje / mieszkam we Wloszech /, to na koncert ide: niestety zwykle raz w roku.
Pozdrowienia.
Witaj! Dziękuję za niezwykle obszerny komentarz i linki. Ten pierwszy przeczytałam (niestety w tłumaczeniu Google, więc nie wszystko dało się zrozumieć). Wikipedia podaje, że pizzica salentina należy do większej grupy tańców taranteli (kompletnie się na tym nie znam!). PS. Pomimo, że nie lubię pająków, to logo festiwalu Notte della Taranta wydaje mi się bardzo sympatyczne! http://www.mysalento.com/la-notte-della-taranta-melpignano/62/
OdpowiedzUsuńTofalario, wpadłam na Twój blog szukając informacji o minimalizmie, a odkryłam, dzięki Tobie projekt Indialucia, o którym wcześniej nie słyszałąm. Dziękuję!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że muzyka wpadła Ci w ucho. Dla mnie to jedna z ponadczasowych płyt - ile razy bym nie przesłuchała, nadal uwielbiam!
OdpowiedzUsuń