Strony

środa, 1 września 2010

Na tropach sekretów warzyw

Wpadła dziś w moje ręce bardzo ładna książka pt. „Kuchnia wegetariańska” Marka Łebkowskiego. Pożyczyła mi ją koleżanka Monika, z którą łączy nas przede wszystkim pasja rowerowa, a kulinarna tak troszkę.

Książka spodobała mi się od pierwszego wejrzenia. Kompletnie zachwyciły mnie sposoby wycinania różnych ozdóbek z warzyw i aranżacje. Na przykład cytryna przebrana za liść, koszyczki z pomidorów, omlet udający wielonożne zwierzę przy pomocy szparagów albo ananas nadziewany ryżem, który śmiało mógłby ruszać w konkury z tradycyjnym polskim bażantem.

Zaskoczyło mnie kilka ciekawostek, którymi niezwłocznie dzielę się z Czytelnikami ;)

Podobno zastosowanie liści cykorii w sztuce kulinarnej odkryto przez przypadek i to dopiero w 1870 roku! Cykorię korzeniową zakopcowano na zimę, a ta wypuściła młode liście, zwinięte w charakterystyczne kolby. (Zastanawia mnie tylko, dlaczego wcześniej, kiedy sadzono ją na polu i zbierano, nikt nie zauważył, że liście są jadalne i smaczne?)

Karczochy, których niestety jeszcze nie jadłam, są podobno spokrewnione z ostami. I faktycznie na zdjęciach kwitnących roślin mają w sobie to podobieństwo. A oset oglądany z bliska jest bardzo ładny, a niedoceniany.

Seler podobno przez długi czas był warzywem niejadalnym ze względu na swoją gorycz. Dopiero w XVII wieku włoscy ogrodnicy wyhodowali takiego selera, jakiego znamy dziś, który jest zresztą niezłym afrodyzjakiem dającym tajemne moce.

I jeszcze ciekawostka o keczupie. Czy wiecie dlaczego na anglojęzycznych opakowaniach widniej „Tomato ketchup”? Masło maślane? Nie. Słowo „ketchup” pochodzi podobno z języka malajskiego (jak podaje moja nowa lektura) lub z chińskiego (jak twierdzi Wikipedia) i oznacza „sos rybny”. Początkowo Anglicy produkowali pod tą nazwą różne sosy, ale to właśnie pomidorowy zdobył największą popularność. Słowo daję, gdyby nie ta książka, chyba nie zajrzałabym do Wikipedii w poszukiwaniu historii keczupu ;)

Już niedługo postaram się zamieścić świetny, błyskawiczny przepis, o którym przypomniała mi ta książka. Muszę tylko zdobyć składniki, a z powodu deszczu odwlekam wycieczki do sklepów.

Notka bibliograficzna: Marek Łebkowski „Kuchnia wegetariańska”, Prószyński i S-ka, Warszawa 1998

1 komentarz:

  1. Rzeczywiście ciekawa ta książka,ale chyba już nie do zdobycia może w antykwariacie.Karczochów też nie jadłam ,a wyciąg z nich jest naturalnym lekarstwem.Czekam z niecierpliwością na przepis.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Ze względu na intensywne ataki spamerskie komentarze tylko z kont Google. Przepraszam za utrudnienia.