"For several days no news!
What thay have going on there?"
(Patrz obrazek. Jak no news, to pewnie siedzą w kącie i coś dłubią. ;) )
Hej, hej, hej, hej!!!
Witajcie na nowo - po blogowej przerwie, którą sobie zrobiłam, w sumie spontanicznie, jak to ja - bez zapowiedzi ani przeprosin. :)
Tak to już chyba bywa, że paraliżują mnie zobowiązania i kiedy obiecam, że o czymś napiszę, to zaczynam mieć tremę i stracha, czy podołam, czy aby na pewno ktoś jeszcze będzie chciał czytać, czy jakiś bloger w tym samym momencie nie pracuje nad identycznym tekstem, czy blogowanie w ogóle ma sens i tak dalej - jednym słowem kołowrót najprzedziwniejszych i nie całkiem sensownych obaw. (Dla przypomnienia, obiecałam, że napiszę o kompleksie dużego plecaka, a także o islandzkich swetrach... znając mnie, ten temat pewnie wypadnie w środku lata!).
W sytuacji zawieszenia między weną a zniechęceniem przerwa dobrze robi, przychodzą do głowy nowe pomysły, nowe ujęcie starych tematów. Dziękuję wszystkim, którzy dopingowali mnie do kontynuacji, w komentarzach tutaj i na innych blogach, no i w całkiem realnym świecie!
Czasem wydaje mi się, że na innych blogach znaleźć można tyle niesamowitych informacji o minimalizmie, prostym życiu, kuchni, robótkach i tego typu sprawach, że już zupełnie nie ma o czym pisać. No dobrze, przyznaję, że w dziedzinie bosych spacerów po śniegu miałam może monopol. Póki śnieg zalegał na balkonie, kolejną, czwartą już zimę hartowałam się przez tego rodzaju bose wyjścia, które pod koniec trwały już nawet po kilka minut. (Jeśli macie ochotę dowiedzieć się więcej, kliknijcie na zakładkę "boso po śniegu"). Czy poskutkowało? Ani grama kataru, ani chwili drapania w gardle, mimo bliskiego obcowania z krótko, lecz intensywnie zakatarzonym Sahibem (wiecie, taka typowo męska choroba, która według ofiary niechybnie skończy się śmiercią lub czymś gorszym).
Poza tym od września nie raz imprezowałam, chadzałam na koncerty, przeczytałam kilkadziesiąt książek, wydziergałam niezliczoną ilość skarpetek i rękawic, wymyśliłam ileś tam nowych potraw, byłam tu i ówdzie, na przykład na kursie lawinowym... Trochę zarobiłam, trochę wydałam i dopiero spojrzawszy na datę ostatniego wpisu przyszło mi do głowy, że czas strasznie szybko leci. Do usłyszenia zatem niebawem, pozdrawiam!
niedziela, 9 lutego 2014
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No powiem tylko Uff! Nareszcie sie pojawilas :))
OdpowiedzUsuńA ja w tym roku jeszcze sniegu nie widzialam i chyba juz nie zobacze, a tak mi sie w zeszlym roku to chodzenie boso po sniegu spodobalo… No i efekt taki, ze mnie jakies chorobsko pomeczylo w polowie stycznia, a ze wylezec udalo mi sie tylko jeden dzien, to dopiero tera dohodze do siebie.
No to narka i czekam z innymi na nowe wiesci od ciebie
Nika
Ale na szczęście jesteś już zdrowa:)
UsuńTak sie ucieszylam i spieszylam, ze pare literek zjadlam:)
OdpowiedzUsuńHura!
OdpowiedzUsuńBardzo się ciesze, ze wracasz! Bo blogów sa tysiące, ale Tofalaria tylko jedna! :)
OdpowiedzUsuńDroga Tofalarii!
OdpowiedzUsuńWspaniale, że wracasz po długim milczeniu. Że przełamałaś wątpliwości. I będziemy mogli nadal cieszyć się Twoją blogową aktywnością.
Pozdrawiam - Krzysiek (Włóczykij)
Ja również czekam z niecierpliwością na nowe wpisy :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że znowu jesteś :-)
OdpowiedzUsuńNawet jeśli inny bloger napisze o tym samym, to co? Bywalcy Twojego bloga i tak wolą usłyszeć Twoją opinię na ten temat. A więc do dzieła!
Pozdrawiam.
Lubię powroty :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Malina
Hej, gdyby nie to, że się pojawiałaś w komentarzach w różnych fajnych miejscach, można by pomyśleć, że skończyłaś z blogosferą. Fajnie, że nie.
OdpowiedzUsuńDZIĘKUJĘ Wam za te wszystkie miłe słowa. W wolnej chwili przeleję przez klawiaturę, to co siedzi w głowie (przemyślane, przewałkowane, że szok!. Pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńja w pewnym sensie sam mam przerwę na blogu "realny minimalizm" i w sumie nie wiem czy wrócę do blogowania "minimalistycznego" w takim sensie jak kiedyś
OdpowiedzUsuńco będzie dalej, zobaczymy :)
miło cię "widzieć" znów
Dobrze.
OdpowiedzUsuńJuż brakowało.
Hura! Miło Cię znowu czytać Tofalario :-) Może i jeszcze najdzie wena na wpis na rowerowym blogu? :-) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo nareszcie wróciłaś. Najpierw miałam tu czytania a czytania, potem jeszcze wracałam do przeczytanych a później tylko sprawdzałam czy już wróciłaś i piszesz. Czekam z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńDobrze, że wróciłaś, kwiaty w wazonie
OdpowiedzUsuńznów oswojone, cicho piją wodę!
Dobrze Cię znów czytać :-)
Powiało wiosną!
Usuń