Ostatnio wpadła mi w ręce książka brytyjskiego pisarza i dziennikarza Patricka Frencha „Tybet Tybet”. To nie tylko zapis podróży po tym kraju w latach 90. Przede wszystkim to głębokie studium współczesnych stosunków Tybetu ze światem zewnętrznym, szerokie tło historyczne i trzeźwa ocena współczesnej sytuacji w tym regionie. Książkę gorąco polecam, a dla Was wybrałam tylko jeden fragment na temat konsumpcjonizmu i samotności ludzi w bogatych krajach Zachodu. Oddaję głos Autorowi.
„Bieda może zabić, ale powszechny dostatek także nie przynosi szczęścia. Jedne z najpoważniejszych problemów społeczeństw rozwiniętych - depresja, stres, fiksacja na punkcie wagi, niekontrolowana przemoc są codziennością najbogatszych państw świata. W biednych krajach ludzie mają inne zmartwienia.
Pamiętam scenę z eleganckiego centrum handlowego w południowej Anglii. Błyszczące windy, wyrafinowane sklepy, świetnie zaprojektowana przestrzeń, markowe produkty, kawiarnie. W pewnym momencie, kiedy przejeżdżałem na kolejne piętro, zdałem sobie sprawę, że w tym zakupowym raju niewielu ludzi wyglądało na szczęśliwych. Czuło się atmosferę lęku, uciekającego czasu. Przypomniałem sobie wtedy scenę z Tybetu - widok grupy mężczyzn i kobiet, siedzących na obrzeżu pola jęczmienia, odpoczywających po porannej pracy. Wszyscy mieli szerokie, chroniące przed słońcem kapelusze, wszyscy coś robili - tkali coś z wełny, rzeźbili drewniane paliki, żartowali - i wszyscy się śmiali. W naszym wolnym, rozwiniętym świecie mamy bardzo mało czasu na zwykłe »bycie«. Każda chwila musi być dobrze zarządzana, musisz pracować coraz ciężej, żeby móc kupować rzeczy, które pozwolą ci utrzymać się w systemie. Ci ludzie, których widziałem w centrum handlowym, mieli wszystko - ale chcieli mieć więcej, bo posiadanie wszystkiego wcale nie ułatwiało im życia. Musieli coś robić, musieli biec do przodu, bo tylko wtedy czuli się dobrze, tylko w tym odnajdywali spokój.
Tybetańczykom bardzo trudno zrozumieć ideę nienawiści do samego siebie czy samotności w tłumie. Nie da się przetłumaczyć na tybetański »niskiej samooceny«. Jesteś tym, kim jesteś. Problemy emocjonalne czy choroba psychiczna to rzeczywistość zrozumiała, ale bezkształtny »ból istnienia« już nie. Dalajlama zauważył te różnice i próbował je wyjaśnić - jedną z przyczyn jego ogromnej popularności na Zachodzi jest właśnie nadzieja, że będzie potrafił odpowiedzieć na trudne pytania.
W swojej autobiografii Wolność na wygnaniu Dalajlama napisał:
Wielu ludzi Zachodu mieszka wygodnie w wielkich miastach, ale w kompletnej izolacji od szerokich mas ludności. Wydaje mi się to bardzo dziwne, że w warunkach materialnego dostatku i w otoczeniu tysięcy braci i sióstr, tylu ludzi swoje prawdziwe uczucia okazuje jedynie swoim psom i kotom. Sądzę, że wskazuje to na brak wartości duchowych. Być może problem ten wynika po części z tego, że życie w tych krajach pełne jest zażartej rywalizacji, która stanowi pożywkę dla lęku i głębokiego braku poczucia bezpieczeństwa.”
Notka bibliograficzna: Patrick French „Tybet Tybet”, Wyd. Ushuaia
czwartek, 25 kwietnia 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
no cóż, prawda to prawda, dlatego nie chcę tak żyć. O ile jestem minimalistką kosmetyczną, to RZECZY wciąż trzymają mnie mackami, ale od miesiąca walczę na poważnie, przestałam UKŁADAĆ, zaczęłam wyrzucać i idzie mi coraz lepiej. A rywalizacja - czy to korporacyjna, czy materialna faktycznie budzi lęki- bo rywalizacja to walka, a nie można czuć się dobrze będąc ciągle "na adrenalinie". Zauważyłam nawet, że niektórzy znajomi nie chcą czegoś robić, bo nie mają jakiegoś sprzętu super, super czegoś tam, tym samym zamykają sobie furtkę, za którą może czeka radość, wolność, oczyszczenie z lęków egzystencjonalnych. No i to absolutnie obowiązkowe umawianie z wyprzedzeniem nawet na 5 minut pogawędki- w ten sposób skutecznie rozluźnia się kontakty, uff, chaotyczny ten mój komentarz:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńmyślę, że większość ludzi w którymś momencie swojego życia zauważa te problemy i dociera do nich, jak mało sensu i radości dawał ten ciągły wyścig. Tyle, że ten moment zazwyczaj przychodzi bardzo późno - zbyt późno. Myślę, że im wcześniej zdamy sobie z tego sprawę, tym pełniejsze i bardziej satysfakcjonujące może być nasze życie.
OdpowiedzUsuńPrzerażająca jest dla mnie izolacja ludzi zachodu. Sami o sobie mówimy, że jesteśmy otwarci i wolni, ale w praktyce żeby spędzić weekend za miastem musimy kupić świetne rowery, a mieszkając w bloku nie znamy nawet sąsiadów z naprzeciwka. Ciągle tylko więcej i więcej. Zaśmiecanie, gromadzenie, dążenie, poprawianie. Gdzie tu jest miejsce na luz i zrozumienie?
OdpowiedzUsuńA słyszeliście to?:
OdpowiedzUsuń"Przede wszystkim jednak musimy zachować w świecie żywe pragnienie Absolutu, nie pozwalając, aby zwyciężyła jednowymiarowa wizja osoby ludzkiej, sprowadzająca człowieka do tego, co produkuje i do tego, co konsumuje. Jest to jedna z najniebezpieczniejszych pułapek naszych czasów."
To powiedział papież Franciszek - też minimalista. :-)
Chociaż ze mnie zwierze konsumpcyjno-nieminimalistyczne to, żeby było śmieszniej lubię takie blogi jak ten, więc pozwolę się rozgościć ;)
OdpowiedzUsuńCud miod :) Dzieki za fajny cytat :)
OdpowiedzUsuń