Strony

poniedziałek, 29 lutego 2016

Minimaliści mówią ludzkim głosem

W grudniu 2015 roku ukazała się druga książka Ani Mularczyk-Meyer na temat minimalizmu. „Minimalizm dla zaawansowanych” – obiecujący tytuł, uzupełnienie i rozwinięcie wcześniejszego „Minimalizmu po polsku”. Książkę dostałam od Ani w grudniu i dosłownie połknęłam w jeden wieczór.

Zanim przejdę do zachwytów dotyczących książki, mała dygresja. W ostatnim czasie temat minimalizmu przeniknął do mainstreamu, pojawił się w wielu mediach drukowanych, elektronicznych, w radiu i telewizji. Przekaz nie zawsze był wyczerpujący i rzetelny, często bazował na stereotypach (takich jak nieszczęsne „100 rzeczy”). Cóż, taka praca dziennikarzy lajfstajlowych – zrobić z dowolnego tematu – Temat, zapewnić klikalność, oglądalność i przepływ kasy z reklam. Szczegóły są w tym momencie mało istotne, ważne żeby wypełnić narrację, która zrodziła się w dziennikarskim umyśle.


Dlatego bardzo się cieszę, gdy na rynek księgarski trafia przekaz nieskażony, w którym Autorka może wytłumaczyć, o co chodzi od A do Z, bez pakowania się w z góry określone szufladki. Bloga Ani czytałam od dawna, właściwie prawie od początku jego istnienia, jeszcze na pierwszej, darmowej domenie. Od początku urzekała mnie dojrzałość, wyważenie i dyplomacja Autorki. Nie chcę tu zbytnio słodzić, jednak ta lektura była dla mnie ważna i choć szłam sobie równolegle swoim krokiem, wkrótce okazało się, że nie bez powodu akurat ten blog przemawiał do mnie mocniej niż inne.

Poznałam Anię podczas jej pracy nad pierwszą książką. Okazało się, że mamy sporo wspólnych tematów, które mogłybyśmy godzinami omawiać. Młodsze siostry, wolne zawody, robótki ręczne, poszukiwania kulinarne, czerwone wino, ba, dziwnym trafem nawet mężowie o podobnym, terenowym trybie pracy. I podobna, choć nie identyczna, droga do uproszczenia sobie życia. Podczas pracy nad drugą książką, czyli „Minimalizmem dla zaawansowanych”, Ania zaszczyciła Sahiba i mnie zaproszeniem do wypowiedzi na łamach książki. Opowiedzieliśmy parę słów o wyjazdach, naszym abnegackim ślubie i pracoholizmie, ale przede wszystkim o naszej zmianie stosunku do pieniędzy i przedmiotów.

Wracając do samej książki. Podziwiam Anię za szczerość i odwagę, by pisać o sprawach, które wywołują zwykle burzliwe dyskusje. Takimi tematami są na przykład odchudzanie albo sprawy związane z jedzeniem. Zwłaszcza sposób odżywiania się budzi niejednokrotnie wielkie emocje (jako wegetarianka od ponad 20 lat mogę niestety wiele o tym powiedzieć...). Świat nie lubi ludzi, którzy mają własne zasady. A jeśli się ich trzymają – jeszcze gorzej. Taki człowiek jest podejrzany, no i trudno nim sterować, prawda? To samo zresztą można odnieść do stosowania w życiu zasad minimalizmu.

Ania pisze też wiele o poznawaniu samego siebie, swoich potrzeb, tych prawdziwych, a nie sztucznie wykreowanych (reklamy). Dla mnie to klucz do długofalowego poczucia szczęścia, podpisuję się pod każdym słowem, choć uważam, że dla każdego gdzie indziej przebiega w danym momencie granica bezpiecznego poznania samego siebie. Inaczej mówiąc - można zajść bardzo daleko, ale nie każdy jest na to natychmiast gotowy. To nie podróż po płatkach róż (co za rym!).

To, co w książce bardzo mi się podoba, to jej konstrukcja. Pomiędzy rozdziałami znalazły się wywiady z innymi osobami. Oprócz tego z nami, o którym wspomniałam, są jeszcze dwa. Bardzo poruszający wywiad z Agnieszką, która zachorowała na raka oraz absolutnie urzekający i motywujący wywiad z Olą. Przebija z niego niesamowita, bezkompromisowa osobowość Oli. Chciałabym kiedyś ją poznać – sprawia wrażenie osoby, która idzie śmiało przed siebie, posługując się minimalizmem jak wygodną siekierką do przetarcia szlaku.

Choć miałam nie słodzić, wyszło mi coś na kształt laurki. Być może mało podałam konkretów o samej książce, pisząc bardziej pod wpływem emocji (a od lektury minęły już dwa miesiące). W każdym razie polecam, i niekoniecznie tylko „zaawansowanym”, chyba każdemu szukającemu motywacji do upraszczania, a tej motywacji nigdy za wiele.

5 komentarzy:

  1. Zainteresuję się tą książką,ponieważ chciała bym poznać punkt widzenia innych osób wg.mojego stosunku do minimalizmu.No i zachęciłaś mnie do niej swa notatką:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Być może powinno się polecać tę książkę przede wszystkim osobom, które o minimalizmie niewiele wiedzą, są na początku drogi, poszukują, a chciałyby go praktykować. Istniałaby szansa uniknięcia pułapek i kuriozalnych pomysłów, o których piszesz, typu 100 rzeczy itd. Osoba zaawansowana, jaką jest autorka, potrafi przyjąć dobrą, paradoksalnie zdystansowaną optykę, ponieważ zdobyła niemałe doświadczenie i potrafi poddać je mądrej, dojrzałej refleksji, i to jest dla mnie podstawowa zaleta książki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kupiłam te druga cześć podczas styczniowego pobytu w Polsce. Czeka na przeczytanie w swojej kolejce, ale jest juz tuż tuż ... Trochę specjalnie odwlekać lekturę, żeby sie podelektowac ... O minimalizmie przeczytałam juz tyle, ze nie sadze, iż odkryję ram wiele nowości, ale interesuje mnie spojrzenie z polskiej perspektywy i właśnie owe wywiady...
    A tak nie a propos , to właśnie nastawiam po raz kolejny buraki na kwas wg twego przepisu... :)) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie czytałam żadnych z książek Ajki. Ponieważ dążę powolutku w stronę minimalizmu, to ograniczam zakupy książek. A w bibliotece ani u nikogo znajomego nie widziałam.
    Warto kupić? Czy wystarczy szukać motywacji na blogach i ogólnie w świecie internetowym?

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję Wam za komentarze. Co do kupowania książek, to oczywiście też preferuję wypożyczanie od znajomych lub z biblioteki. Jeśli kupuję, to najczęściej używane (zresztą po przeczytaniu zawsze mogę sprzedać, to też rodzaj wypożyczenia). Z drugiej strony jeśli nikt nie będzie kupował książek, to wydawnictwa będą miały problem z wydawaniem kolejnych tytułów. ;) Co do książek Ajki, to mam takie wytłumaczenie, że obie dostałam od Autorki.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Ze względu na intensywne ataki spamerskie komentarze tylko z kont Google. Przepraszam za utrudnienia.