Mam wrażenie, że wokół minimalizmu i minimalistów narosło ostatnio mnóstwo nieporozumień. Czasem wynikają one z powierzchownego zainteresowaniem tematem, przenikania minimalizmu do powszechnej świadomości w postaci strawnej papki - jak inne idee, złożone i ciekawe na początku, infantylne na skutek dostosowania ich dla masowego odbiorcy. Część Autorów odcina się nawet od tych terminów, preferując „proste życie” lub „prostotę”. Do napisania tego wpisu zainspirowały mnie bezpośrednio długie, nocne rozmowy z jednym Przyjacielem - jemu ten wpis dedykuję. Mam nadzieję, że Czytelnicy, którzy na minimalizmie zęby pozjadali, zniosą łopatologiczne potraktowanie tematu.
Prezentowane pytania i odpowiedzi to moje własne przekonania i przemyślenia. Nie wyczerpują dziedziny i są subiektywne. Mogą jednak być przydatne dla tych, którym nie chce się czytać długich książek i grzebać w blogosferze tematu.
W końcu - wszyscy zostaniemy kiedyś minimalistami. Najpóźniej w trumnie.*
* Nie dotyczy faraonów.