Bywa tak, że od czasu do czasu człowiek musi posprzątać w nie swojej jaskini. W ostatni weekend doświadczyliśmy tego z Sahibem. Po śmierci moich Dziadków (nawet nie "typowych", ale "ekstremalnych" chomików), zostało do uporządkowania ich mieszkanie oraz część domu pod miastem, użytkowanego jako letniskowy - stary, przedwojenny dom, z mnóstwem zakamarków, piwnicą, strychem, garażem i komórkami.
Tym razem zajęliśmy się bardzo małym wycinkiem tej schedy. Zajrzeliśmy do spiżarni, mniej więcej 1-metrowego pomieszczenia przyległego do kuchni w tym podmiejskim domu. Czego tam nie było...
Stare tasaki, połamane łubianki, makaronowe zacierki w kilku pootwieranych torebkach (raj dla myszy!), spleśniałe kakao, skamieniałe kiśle, przetwory z '96 roku, tekturowe pudełka po bananach, kilka kilogramów plastikowych nakrętek od słoików (typ słoika, który wyszedł z użycia w latach 80.), stare, zwietrzałe przyprawy, pokrywki i sparciałe gumki do weków, torebki foliowe i folia malarska. Możecie sobie to mniej więcej wyobrazić?
Ogarnęły mnie mieszane uczucia. Z jednej strony pewnego rodzaju irytacja - po co zbierali tyle śmieci, po co to składowali? Podobnie wyglądały ich pokoje, w których meble oblepiały przestrzeń chronologicznie od ścian ku środkowi pokoju, niby w jakimś pszczelim gnieździe, a torebki włóczek, ścinków materiału, sznurków, guzików, śrubek itd. zajmowały każdą wolną półkę. Z drugiej strony te przedmioty przywołują różne miłe wspomnienia, aktywności, które Dziadkowie podejmowali, jak choćby domowe przetwory, roboty ręczne, "coś z niczego". Babcia zbierała różne ścinki i włóczki np. do celów tkackich, często coś dziergała lub szyła - większość umiejętności w tym zakresie zawdzięczam właśnie Jej. Z trzeciej w końcu strony pojawia się szacunek do ludzi, którzy potrafili kiedyś wszystko zrobić we własnym zakresie, z tego, co było dostępne. A często wymagało wieloletniego składania różnych surowców, by wreszcie wcielić w życie jakiś plan. Było w tym niemało recyclingu, choć wtedy pojęcie to nie było znane. Każda plastikowa torebka, każdy słoik, opakowanie po oleju, puszka - mogły do czegoś się przydać.
Trudno nam to zrozumieć, że gdy 20 lat temu pojawiły się masowo jednorazowe opakowania, nawyk gromadzenia każdej rzeczy był dla takich osób jak moi Dziadkowie na tyle silny, że nie uległ zmianie. Utarty tor myślowy, którym da się pojechać tylko do mieszkania całkowicie zapełnionego przedmiotami w większości bezwartościowymi.
Dla mnie jest to refleksja, by teraz, póki jestem jeszcze młoda (duchem!), wyrobić sobie nawyki odwrotne, by umieć na bieżąco pozbywać się tego, co niepotrzebne, zepsute, nadmierne.
wtorek, 11 października 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
ja zamierzam mieć tyle, żeby mój rodzony mógł w kwadrans posprzątać...
OdpowiedzUsuńmnie się zrobiło smutno
jesień, smutek, porządki, przemijanie, jakoś tak
OdpowiedzUsuńMi się wydaje Ula, że to też trochę taki nawyk u ludzi, którzy pamiętają wojnę. My takiego niedostatku nie doświadczyliśmy stąd łatwo nam mówić o minimaliźmie, o pozbywaniu się rzeczy nadmiernych, zepsutych, niepotrzebnych...
OdpowiedzUsuńCoś o tym wiem, po moich dziadkach zostały np. umyte torebki po mleku, poobcinane z biustonoszy zapięcia, pieczołowicie pozawijane w papier, materiał i folię pakieciki zawierające np. garść guzików...
OdpowiedzUsuńto całkowicie naturalne dla tego pokolenia
OdpowiedzUsuńnatomiast nieakceptowalne dla naszego - w naszych realiach
właśnie u siebie mam jesienne porządki i stara się pozbywać gratów i pierdół zawalających mieszkanie
znam to,aż za bardzo
OdpowiedzUsuńzresztą wiem coś jeszcze ,jeśli coś trzymałaś przez długi czas i w końcu stwierdzasz,że na pewno trzeba się tego pozbyć i to zrobisz to najdalej za 2 miesiące okaże się ,że byłoby to coś nieodzowne do jakiegoś innego projektu
pozdrawiam
a plastikowe zakrętki zbierają teraz na wózki inwalidzkie
Paweł, Babcia często mówiła, że w czasie wojny brakowało jej tego czy tamtego. Masz rację, to miało duży wpływ.
OdpowiedzUsuńDzierzba, to ten sam klimat...
R-O, powodzenia w porządkach!
KonKata, te zakrętki były z zupełnie innego plastiku niż ten, który teraz zbierają (granulat). Współczesne zakrętki oczywiście zbieram, ale jak tylko się trochę zbierze, to wynoszę.
puste mieszkania uwielbiają mężczyżni totalni minimaliści...im do szczęścia wystarcza para spodni i dwie koszule na zmianę , NIE ZNOSZĘ PUSTEJ PRZESTRZENI...GOŁE PUSTE MEBLE MOGĘ SOBIE OBEJRZEĆ IKEI.. i na pewno nie będą mi się podobać te surrealistyczne kształty tych mebli...uwielbiam starocie i stare mieszkania z dusza i charakterem..nawet z toną śmieci, bo przedwojenne kwadratowe słoiki dają się cudownie malować...a z każdego kawałka nitki można coś wyczarować ,o niepowtarzalnym kształcie , nadać NOWE ZYCIE STARYM PRZEDMIOTOM TO NAJWIĘKSZY PRZYWILEJ KAŻDEJ ARTYSTYCZNEJ DUSZY...ZAKRĘTKI TEŻ ZBIERAM,,,ODDAJE JE POTEM NA RÓŻNE CHARYTATYWNE AKCJE.. WIĘC SIĘ NIE MARNUJĄ. ZBIERAM PUDEŁKA KTÓRE CZĘSTO SIĘ PRZYDAJĄ DO PAKOWANIA ,PRZERÓŻNYCH SMAKOŁYKÓW...ZAWSZE SĄ POTRZEBNE...UKŁADAM IKEBANY Z SUCHYCH KWIATÓW...zachowuje prawie każdy otrzymany bukiecik...i uwielbiam gromadzić i czytać książki..w domu brakuje tylko kotów do szczęścia ..albo pieska....jak to woli ,każdy ma inne upodobania,przyzwyczajenia i nawyki ...WAŻNE ABY CZUĆ SIĘ WOLNYM BEZ WZGLĘDU NA RODZAJ MIESZKANIA .. ... SERDECZNIE POZDRAWIAM ANNA....
OdpowiedzUsuńMieszkanie, czy też ogólniej - nasze otoczenie jest po to, by wspierać nas w tym, czym chcemy się w życiu zajmować, w rozwoju. Tak samo jak zdrowe i wysportowane ciało. Jeśli tego rodzaju dom, który opisujesz, wspiera Cię, to ok. Ja akurat wolę jak przedmiotów jest mało, bo wtedy nie muszę sobie zawracać głowy szukaniem czegokolwiek i sprzątaniem.
Usuń