Strony

czwartek, 29 września 2011

Barbara Furtuna i Linares - 7. Warszawski Festiwal Skrzyżowanie Kultur

Środowy wieczór festiwalu to "Złote Głosy na Skrzyżowaniu Kultur". Nadal pozostaliśmy w kręgu śródziemnomorskiej kultury i tradycji muzycznej.

Pierwszy złoty głos wydobył z siebie zespół Barbara Furtuna. Wbrew pozorom nie chodzi tu o kobietę, lecz o wokalny kwartet przystojnych Korsykańczyków.
Ubrani na czarno panowie rozpoczęli swój występ utworami a capella - pieśniami o inspiracjach religijnych, przypominającymi nieco gregoriańskie chorały. I choć cztery głosy nie są w stanie zaśpiewać jak liczniejszy chór, mimo to muzyka, dzięki różnym barwom głosów i modulacjom, pełna była przestrzeni. Wkrótce okazało się, że repertuar mają znacznie szerszy - to podchodzący pod styl tradycyjnych szant, to poezji śpiewanej (w niektórych utworach towarzyszył im skromny akompaniament gitary). Śpiew jest tak naprawdę najprostszym pod względem formy rodzajem muzyki, zwłaszcza ten wykonywany bez towarzystwa jakichkolwiek instrumentów. Można powiedzieć, że to bardzo minimalistyczna muzyka. Jednak odpowiednio zestawione i przeplatające się głosy potrafią samym śpiewem wyczarowywać niesamowite krainy, do których przenoszą słuchaczy. Według mnie występ ten, tak różny od pozostałych, zasługiwał na uwagę, zresztą gorące owacje tylko to potwierdziły.

Kolejny głos trudno nazwać szczerozłotym choć niewątpliwie płynął z głębi duszy. Carmen Linares, bo o niej mowa, to hiszpańska artystka specjalizująca się we falmenco we wszystkich jego odmianach. Żywiołowy, czasem brawurowy śpiew w towarzystwie niesamowitego akompaniamentu dwóch dzikich gitar, improwizacja, ekspresyjny "bailador" (czyli tancerz), który dał niezapomniany popis flamenco - aż szkoda, że nie siedziałyśmy z Moniką bliżej sceny! Carmen głos ma niski, zachrypły, przypomina starą Cygankę, jej występ pełny był pokrzykiwań, przytupów, charakterystycznego dla flamenco klaskania o niemożliwym do uchwycenia rytmie. Nie jestem znawcą flamenco, ale w porównaniu do innych nagrań czy występów, które widziałam, ten styl wydał mi się bardzo "rootsowy", nieprzetworzony. Tak jakbyśmy przenieśli się gdzieś pod gołe niebo i zasiedli przy ognisku...

Przy okazji mały żarcik. Czy wiecie, dlaczego gitarzyści mają przeważnie długie włosy? To proste. Żeby dobrze grać, trzeba naprawdę godzinami ćwiczyć - nie ma czasu na chodzenie do fryzjera :)

Zdjęcia ze strony Festiwalu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Ze względu na intensywne ataki spamerskie komentarze tylko z kont Google. Przepraszam za utrudnienia.