Strony

wtorek, 27 października 2009

Królik czy rosomak?

Nie bać się niczego! Być rosomakiem!
Obejrzałam właśnie szwedzki film (z rosyjskim lektorem) o rosomakach. Ten gatunek z rodziny łasicowatych otaczała od zawsze legenda, nimb tajemnicy. Nie cieszył się sympatią ludzi, w przeciwieństwie do innych gatunków prawie nie występował w wierzeniach ludów Północy, które uważały go za wcielenie zła. Skryty, sprytny samotnik nie raz napędzał stracha myśliwym, bezgłośnie poruszając się ich tropem. Wikingowie pili krew rosomaków, w nadziei uzyskania ich odwagi.
Bo rosomak, zwierzę wielkości średniego psa, potrafi przegonić niedźwiedzia i nie ulec nawet watasze wilków! Odwaga rosomaka jest bezprzykładna, ma w sobie coś szalonego. Inne zwierzęta po prostu cofają się przed tak wielką pewnością siebie!
Skojarzeniu z rosomakiem nie mogłam się oprzeć, gdy obejrzałam ostatnio po raz kolejny „Cobra Verde” Herzoga. W jednej ze scen Klaus Kinsky, grający tytułową rolę, walczy z grupą żołnierzy króla Dahomeju. Wygląda w tym momencie, wypisz-wymaluj, jak rozwścieczony rosomak, ulegając w końcu tylko znacznej liczebnie przewadze napastników.
Czym jest odwaga? Czy to tylko gra pozorów? Czy każdy może, jeśli tylko zechce, patrzeć bez strachu w oczy napastnika i nigdy nie odwracać sią do niego plecami? Czy odwaga nie leży przypadkiem na pograniczu szaleństwa? A czy gdyby tej granicy nie przekraczała, to w ogóle byłaby odwagą? Czy ona nie zaczyna się po prostu poza granicą tego, co zdrowy rozsądek uważa za możliwe?

(Zupełnie na marginesie. Wczoraj znów wykrzyknęłam „świat jest mały!” - ale nie dlatego, że z osobami z drugiego końca Polski mamy wspólnych znajomych na trzecim końcu. Odkryłam, że film „Cobra Verde” powstał na bazie powieści Bruce'a Chatwina, pisarza który mnie ostatnio zachwycił swoim debiutem - „W Patagonii”. Nazwisko Chatwina w czołówce filmu Herzoga zelektryzowało mnie. „Vicekról Oiudah” trafia więc na listę zimowych lektur.)

5 komentarzy:

  1. Ponoć człowiek odważny to taki, któremu zbrakło odwagi by stchórzyć...

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie do końca się zgodzę. Czasem ze strachu się czegoś nie robi, a jak wiadomo częściej tych właśnie rzeczy się żałuje, niż tych których się spróbowało, choć był ryzykowne lub nie niosły zbyt wiele szans powodzenia.
    Opisane sytuacje dotyczą oczywiście odwagi pojmowanej jako obrona przed agresją lub wcielania w życie napadackich planów. Ale jest też ta inna odwaga, kto wie czy nie trudniejsza.

    OdpowiedzUsuń
  3. To i ja dodam swoje przemyślenia, tym bardziej, że nieraz brakowało mi odwagi, gdy mogła być dla mnie przepustką do PRZYGODY. Dla mnie odwaga jest tym rodzajem szaleństwa, które pcha nas w nieznane. To taki imperatyw, dzięki któremu decydujemy sie na ryzykowne działania, których rezultatów nie możemy poznać, jężeli ich nie podejmiemy. Krótko mówiąc, to ta decyzja, której najprawdopodoniej bedziemy żałować...
    Oczywiscie to tylko jeden z aspektów odwagi:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze jedno, czasem słyszę słowa: ale musiałeś byc odważny... podczas gdy żadnej odwagi dane działanie ode mnie nie wymagało.
    Wniosek - te same działania od jednych wymagają odwagi, a od innych nie, no ale to pewnie oczywiste.

    OdpowiedzUsuń
  5. Trudne pytania. Myślę że są różne rodzaje odwagi, podobnie jak inteligencji. Wobec pewnych niebezpieczeństw możemy być odważni, wobec innych nie.

    Kiedyś czytywałem trochę wywiadów z twardzielami w mundurach. Twierdzili, że tylko głupiec się nie boi. Mądry człowiek odczuwa strach bo potrafi wyobrazić sobie, co się stanie jeśli... Zatem strach sam w sobie nie jest świadectwem ułomności lecz rozsądku. Sztuką jest go przełamać.

    p.s. "W Patagonii" Chatwina kupiłem kilka lat temu w taniej książce. Jeszcze nie przeczytałem ale skoro tak reklamujesz to zabiorę się w najbliższym czasie.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Ze względu na intensywne ataki spamerskie komentarze tylko z kont Google. Przepraszam za utrudnienia.