Strony

wtorek, 24 kwietnia 2018

Poza minimalizmem?

Ten wpis miał pojawić się już parę miesięcy temu i mieć tytuł bez znaku zapytania. Chciałam napisać o tym, jak zmęczyło mnie nadawanie etykiet, ten społeczny pęd, by wszystko nazywać, rozróżniać, analizować, określać. O tym, że po prostu żyję po swojemu i nie mam potrzeby ani należeć do jakiejś grupy, sklasyfikowanej tak czy inaczej, ani nazywać samej siebie minimalistką.

Dałam sobie trochę czasu na pomyślenie o tym i na obserwację świata. I wiecie co? Stwierdziłam, że jednak minimalistką jestem.


Siedzę w tym po uszy, nieważne, czy dla otoczenia to gorący, aktualny trend czy ekstrawagancka odpowiedź na „problemy pierwszego świata.” Kiedy poznawałam w sposób systematyczny (a więc z kolejnych książek i blogów) ideę minimalizmu, czułam, że to jest coś, co po prostu mocno we mnie rezonuje – trafia w samo serce (mówiąc romantycznie) czy raczej w sam środek mózgu, który zresztą natychmiast zaczyna przeprogramowywać (mówiąc racjonalistycznie). I nadal, gdy znajduję materiały o tej lub pokrewnej tematyce, potrafią mnie bardzo poruszyć.

Domyślam się, że nie jest to postawa uniwersalna i powszechna, bo przecież ile światowych problemów znikłoby jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, gdyby tak było! Zresztą wystarczy rozejrzeć się dookoła, porozmawiać ze znajomymi, których problemy z przepracowaniem i rzeczami wydają się czasem jak z kosmosu. Nie do każdego docierają treści na temat minimalizmu – wiele osób odgradza się od nich swoimi lękami i schematami myślowymi. Być może „kropla drąży skałę”, nie wiem. A może życia niektórym nie starczy, by wydrążyła...

Minimalistyczne podejście manifestuje się na wiele sposobów. Niekomplikowanie spraw prostych. Chodzenie na piechotę. Nieprestiżowe, lecz dające radość wakacje. Niski stopień zainteresowania bieżącą modą i konwenansami. Bycie sobą. Proste, domowe jedzenie. Podejrzliwość w stosunku do własnych zachcianek (jest to pewien rodzaj czujności). Czytanie książek i oglądanie filmów z gminnej biblioteki. Stary telefon, stary samochód, od lat te same meble. Noszenie butów aż się zużyją. Pewien rodzaj oszczędności, ale też nie sknerstwo (pieniądze są po to, żeby je dobrze wydawać!). Szybkie i pewne podejmowanie decyzji, co do rzeczy. Czas dla przyjaciół i na własny rozwój.

Czy to minimalistyczne życie? Chyba po prostu dobre życie.

4 komentarze:

  1. To brzmi jak bardzo fajne życie.
    U mnie jeszcze bardzo daleko do takiego pełnego minimalizmu, ale dzięki temu, że parę lat temu spotkałam się z tą filozofią, to też mam kilka dobrych spostrzeżeń:
    1. Mieszkanie mam nadal zagracone, ale nie zalane przedmiotami.
    2. Zanim coś kupię, to trzy razy się zastanowię, czy tego potrzebuję (co nie znaczy, że w weekend nie kupiliśmy sobie stolika i krzesełek na balkon - zawsze o tym marzyłam i już pierwszy dzień używania sprawił mi wielką radość).
    3. Nie umiem wyrzucać przedmiotów - zawsze szukam im nowego domu, naprawiam itp. (czyli bliżej mi może do idei "zero waste" niż do stricte minimalizmu)
    4. Minimalizm jest dobrą postawą do "zero waste", ponieważ jeśli nie kupuję, to nie wyrzucam.
    5. Uwielbiam akcje w stylu "książka za książkę". U nas w szkole właśnie ostatnio zostawiliśmy 61 książek i wymieniliśmy je na 6 (z których pewnie niektóre i tak wrócą przy kolejnej edycji).
    6. Minimalizm trzeba dopasować do siebie - tak, żeby czuć się z nim dobrze.
    7. Nawet jeśli nie umiem zastosować 95% minimalistycznych porad, to i tak uwielbiam czytać na ten temat.
    Pewnie tych spostrzeżeń bym miała więcej. Może się zmobilizuję i opiszę je przy okazji u siebie na blogu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak obszerny komentarz. Ad 3. Minimalizm nie polega na wyrzucaniu przedmiotów. Też szukam dla nich nowych zastosowań, choć staram się zawsze realnie określać ich przydatność (np. dziś wyrzuciłam stare medale z zawodów - dla innych zupełnie nieprzydatne, właściwie tylko jako surowiec - trafiły do worka plastik/metal). Podobnie nie ma sensu, żebym na przykład gromadziła małe jednorazowe pudełka po żywności, skoro nie robię rozsad. Przydałyby się innym? Myślę, że ci inni mają tych pudełek jeszcze więcej ode mnie (u nas bywają sporadycznie). „Zero waste” to piękna idea, ale dla mnie opiera się na tym etapie, którym jest kupowanie.

      Usuń
  2. pięknie napisane, zwłaszcza o tym, że niektóre idee trafiają prosto w serce i rezonują, czuję dokładnie to samo w kilku przypadkach ;) lubię też powiedzenie collect memories not things :) to pomaga być bardziej uważnym podczas naszych wyborów ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. We mnie idea minimalizmu rezonuje od kilkunastu miesięcy. Staram się upraszczać moje życie coraz bardziej i bardziej. Nie tylko jeśli chodzi o rzeczy materialne, ale także uczę się minimalistycznego podejścia do świata. Sztuka wyboru na każdym kroku: eliminacja zbędnych zajęć, nieciekawych książek, męczących znajomości, nic nie wnoszących spotkań, nawyków kulinarnych itd.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Ze względu na intensywne ataki spamerskie komentarze tylko z kont Google. Przepraszam za utrudnienia.