Strony

czwartek, 24 stycznia 2013

Prosta zupa cebulowa Sahiba

Moje relacje z cebulą były bardzo burzliwe. W dzieciństwie cebulę darzyłam nienawiścią tak głęboką, że od samego jej widoku robiło mi się źle. Rodzice rzadko dawali się ubłagać i rezygnowali z tego warzywa. Potrafiłam spędzić trzy godziny nad leczo albo zapiekanką, wydziobując z nich widelcem każdy najmniejszy kawałeczek cebuli. W ten sposób właśnie stałam się człowiekiem cierpliwym. ;)

Cebulę nauczyłam się jeść mniej więcej u progu dorosłości - zachęcił mnie kolega, z którym pojechałam w góry. Naprawdę dobrze gotował - i to na ognisku! Powoli przeszłam nawet od etapu „cebuli prawie spalonej” do „cebuli zeszklonej” (do surowej nie doszłam do dziś). Obecnie nie wyobrażam sobie gotowania bez cebuli. Większość zup, duszonych warzyw, zapiekanek zaczynam właśnie od niej.

Kiedy jakiś czas temu zobaczyłam zdjęcie zupy cebulowej, wydała mi się zupą bardzo zimową. Jednak skomplikowane przepisy, wymagające użycia wina, koniaku i zapiekania zupy z grzankami trochę mnie przerosły. Z pomocą pospieszył niezawodny Sahib, dyrektor kreatywny w naszej kuchni. „Zrobię własną wersję!” - zadecydował po męsku.

I zrobił. Ach, ta zupa - istne cudo! Zakochałam się w niej i odtąd jemy ją bez przerwy. Z przyjemnością zamieszczam kolejny przepis opatrzony etykietą „Sahib gotuje”.

wtorek, 22 stycznia 2013

Wspomnienia Starego Żbika

W niedzielę przeżyłam prawdziwą podróż w czasie. Nie dzięki technologii, ale ludziom i wspomnieniom. 21 Warszawska Drużyna Harcerska „Stare Żbiki”, w której działałam w czasach liceum, obchodziła stulecie powstania! Moja historia jest trochę krótsza, zabieram Was zatem do początku lat 90. Nie ma internetu, komórek. Metro to ciąg głębokich wykopów. Pod Pałacem Kultury kwitnie handel. W tak pięknych okolicznościach trafiam do liceum w centrum Warszawy, a tam dość szybko - do harcerstwa...

czwartek, 10 stycznia 2013

Boso po śniegu - krok po kroku

To już trzecia zima, podczas której namawiam wszystkich do chodzenia boso po śniegu. Po co? Głównie ze względu na zwiększenie odporności, hartowanie organizmu, poprawę krążenia. Jest to też ciekawy eksperyment wyjścia poza swoją strefę komfortu. Pobudza, wydzielają się endorfiny.

Oto kilka najważniejszych zasad chodzenia boso po śniegu:



wtorek, 8 stycznia 2013

Od direttissimy do kacabajki

Lubię słowa. Słowa? Tak, po prostu. Świat słów jest bogatszy nawet od świata kolorów (mojej wielkiej miłości). Jako dziecko uwielbiałam zaglądać do słownika albo encyklopedii. Nazwy zwierząt, roślin, minerałów itd. brzmiały czasem groźnie, czasem przepięknie. Budziły skojarzenia wręcz namacalne. Pamiętam frustrację, gdy nie mogłam znaleźć w żadnym domowym słowniku znaczenia „direttissimy”, o której śpiewał Bellon w jednej z piosenek. Teraz to nic trudnego, w internetowych bazach, wzbogacanych przez użytkowników, bardzo demokratycznie występują hasła z najróżniejszych dziedzin...

środa, 2 stycznia 2013

Piwny piernik mojego Dziadka

Wracając z Sylwestra rowerem przez wioski, widziałam mnóstwo biegaczy, ale tak sobie myślę, że kto ma biegać, to i tak będzie biegał cały rok. Do biegania w takim razie nikogo nie zachęcam. Za to na piernik namawiam z czystym sumieniem, przepis jest błyskawiczny, a smak bajeczny!

Słodki, wytrawny, bogaty, korzenny, ciężki, mroczny, miodowy, a do tego jeszcze - piwny. Taki był piernik, z którym w ręku powitałam Nowy Rok, czy to dobra wróżba? Receptura mojego Dziadka Janka, zatem proszę się częstować.