Strony

środa, 3 lutego 2010

Śnieżna pantera

Są książki, które się połyka, są i takie, które czyta się powoli, delektując się każdym słowem, książki napisane specjalnie na długie zimowe wieczory. Bo czasem po prostu nie warto się spieszyć. „Śnieżna pantera" to taka właśnie zimowa opowieść, nie tylko z powodu tytułowego śniegu. Akcja toczy się powolnym rytmem, który początkowo niezbyt wciąga (robiłam podejście do tej lektury aż trzy razy), jednak z czasem można go poczuć i polubić.

Jest rok 1973. Peter Matthiesssen wyrusza wraz z biologiem Georgem Schallerem do Krainy Dolpo na Płaskowyżu Tybetańskim. Ich celem jest badanie behawioru błękitnych owiec. Sama podróż okazuje się długa i przygodowa - brakuje tragarzy, a na wysokich przełęczach Himalajów zalega jesienny śnieg. Pomimo trudności docierają pod Kryształową Górę, do klasztory Shey i rozpoczynają pracę. Dni, które przeważnie spędzają osobno, wypełnia im nie tylko obserwacja nachurów, ale i proste życie, takie jakie staje się udziałem każdego podróżnika skazanego na samowystarczalność. Dbanie o namiot, gotowanie jedzenia, troszczenie się o najprostsze potrzeby.

Jednocześnie autor, adept zen, prowadzi nas krok za krokiem ścieżkami swoich medytacji i rozmyślań, bo dla niego ta podróż jest nie tylko podróżą w czasie i przestrzeni. Sięgając coraz głębiej w swoje wnętrze, opisuje bardzo intymne, osobiste odczucia, także stany które osiąga medytując w niesamowitej scenerii wysokich gór. Wokół opustoszałego klasztoru krążą drapieżne ptaki i wilki, jednak prawdziwym marzeniem obu badaczy jest spotkanie śnieżnej pantery - kota wyjątkowo rzadkiego, skrytego i płochliwego, którego ślady znajdują na każdym kroku. Śnieżna pantera staje się symbolem tego wszystkiego, co nieuchwytne - oświecenia, poznania prawdy. Nie zdradzę zakończenia i czy ich marzenie się spełniło.

„Sekret gór polega na tym, że one po prostu istnieją, tak jak i ja: ale góry istnieją po prostu i koniec, a ja nie. Góry nie mają żadnego ukrytego 'znaczenia', one same są znaczeniem; one są. Słońce jest okrągłe. Rozbrzmiewam życiem i góry też rozbrzmiewają, a gdy je słyszę, rozbrzmiewamy razem. Rozumiem to, nie umysłem, lecz sercem, wiedząc jak daremne są próby uchwycenia czegoś, czego nie sposób wyrazić, oraz wiedząc, że kiedy będę to w przyszłości czytać, pozostaną tylko słowa."

Polecam gorąco tę lekturę. Dziś rano znalazłam piękną galerię, a w niej kilka zdjęć z Shey.