Strony

czwartek, 18 kwietnia 2013

Czy jesteś tego warta?


Pamiętacie reklamy dużego koncerny kosmetycznego, w których hasło brzmiało „bo jestem tego warta”. Prezentowały zadowolone z siebie, zadbane kobiety - zadbane oczywiście dzięki dość drogim kremom, szamponom itp. To reklama dość paskudnie bazująca na naszym poczuciu własnej wartości (czy raczej jego braku).

Mieszkanka metropolii, otumaniona pracą po godzinach, stoi sobie w korku, a tuż nad nią widnieje wielkie hasło. Czy jestem tego warta? Ależ tak! Przecież pracuję tak ciężko! Późno wracam do domu. Zatem mogę chyba zadbać o siebie kupując kolejny krem/serum/balsam za 50 albo 60 zł! Prosty mechanizm, ale być może takie właśnie w reklamie działają najskuteczniej. Hasło musiało być zresztą dobre, skoro cały czas je pamiętam.

I niby wszyscy wiemy, jak działa reklama, ale ręka do góry, kto nigdy nie nabrał się na takie sztuczki.


Chciałabym namówić Was na to, żeby... odwrócić to hasło! Zastanowić się, czy różne produkty - wciskane nam przez speców od marketingu - faktycznie są warte:

1. naszej uwagi,
2. naszych pieniędzy ( = czasu potrzebnego na zarobienie tychże),
3. miejsca w naszym domu/torebce,
4. użytkowania,
5. opłaty za wywóz śmieci.


Z myślą o napisaniu o kosmetykach nosiłam się już jakiś czas, ale trochę się bałam wkroczenia na słabo znany teren. Przyznaję, że z kosmetykami nigdy nie byłam za pan brat. Przede wszystkim dlatego, że temat mnie nudzi. Wiem, że są blogerki, które testują kolejne kremy i szampony, a nawet potrafią o tym pisać... Ale to zdecydowanie nie moja bajka. Nie podniecają mnie nowe receptury, składniki, opakowania i promocje... Drugi powód jest prozaiczny - mam ekstremalnie wrażliwe powonienie i nawet delikatny zapach kosmetyku albo proszku do prania jest dla mnie nie do zniesienia.

Niektóre minimalistki przyznają, że pozbyły się wielu, czasem ledwo napoczętych, kosmetyków. U nas w domu w tej dziedzinie nie było rewolucji. Było mało - jest jeszcze mniej. Jak to możliwe?

Jakiś czas temu pomyślałam sobie, że skoro Dominique Loreau w sumie gada do rzeczy o różnych sprawach (czasem lekko się z niej podśmiewam, ale naprawdę ją cenię!), to może warto przetestować również jej sposoby dbania o ciało? Mniej więcej w tym czasie zostałam obdarowana szarym mydłem z Alep, wytwarzanym z oliwy z oliwek oraz olejku laurowego. Oboje z Sahibem byliśmy zachwyceni. Co prawda mydło nie jest najtańsze (kostka 200 g kosztuje około 16-17 zł, cena zależy też od zawartości olejku laurowego), jednak okazało się bardzo wydajne. Kolejna zaleta - nie wysusza skóry i nawet w sezonie grzewczym nie trzeba używać żadnych balsamów. Podobno można nim myć nawet włosy, ale tego jeszcze nie próbowałam.

Przypomniałam sobie o naturalnym pilingu z płatków owsianych, po którym moja przetłuszczająca się niestety i trochę problematyczna cera zyskiwała fantastyczną gładkość. Zaczęłam eksperymentować z pilingami z cukru, cukru zmieszanego z oliwą (na całe ciało), fusów z mielonej kawy... Wszystkie okazały się skuteczniejsze niż pilingi w kolorowym opakowaniu z logo znanej firmy!

Czy jest to zaskakujące? Skoro dla naszego wnętrza - mam na myśli żołądek, nie duszę ;) - najlepsze okazują się jak najprostsze i naturalne składniki, po których człowiek ma mnóstwo energii i dobrze się czuje, dlaczego inaczej miałoby być z naszą zewnętrzną powłoką?

W ten sposób doszłam do kolejnego etapu wtajemniczenia - zastąpienie kremu naturalnymi olejami. Najpierw była to oliwa z oliwek (najtańsza extra virgin z Biedronki, bardzo dobra w kuchni), której niewielką ilość rozgrzewałam w dłoniach i smarowałam twarz. Jednak to jeszcze nie było do końca to, co trzeba. Poczytałam o różnych olejkach i w końcu kupiłam na Allegro najtańszy olejek z awokado, polecany dla tłustej cery (75 ml = 15 zł). Używam go od miesiąca i jestem zachwycona. Przede wszystkim jest wydajny i bezzapachowy, poza tym jedno użycie wystarcza na cały dzień - skóra jest gładka i nawilżona jak buty świeżo po pastowaniu. ;) Wygląda dużo lepiej, mniej się zanieczyszcza. Nigdy, po żadnym kremie nie była w takiej dobrej kondycji! Oliwę zresztą nadal używam, na przykład do rąk, ramion itp.

Nabyłam też bardzo gęstą szczotkę z agawy, robioną przez Rzemieślnika z ulicy Poznańskiej w Warszawie (tu możecie o nim przeczytać, wizyta w warsztacie była prawdziwą przyjemnością!). Masaż tą szczotką zarówno na mokro, jak i na sucho daje niesamowity przypływ energii, a sama szczotka wygląda na trwałą - przynajmniej w porównaniu z chińszczyzną, którą dawniej kupowałam na stoiskach kosmetycznych supermarketów.

Z kosmetykami kolorowymi też jestem na bakier. Ekstremalnie rzadko się maluję. Mam 1 tusz do rzęs (przy obecnym zużyciu wystarczy mi na około 50 lat), 1 podkład matujący w kremie (a może to puder? nie znam się na tym...) , jakieś cienie (w tym są i takie, które dostałam w czasach licealnych od Mamy - myślicie, że się jeszcze nadają?), jakiś delikatny błyszczyk do ust (raczej ochronny, nie szminka). Jeden bezbarwny lakier do paznokci, którego używam raz na ruski rok. I to chyba wszystko.

Na koniec, o ile jeszcze wytrwaliście (wytrwałyście?), takie hasełko w temacie. Autorką zdjęcia jest Joanna Walewska. Podpisuję się obiema rękami!


Nikt nie reklamuje ani uśmiechu, ani długiego snu, ani czasu dla siebie, ani zwykłej oliwy do zastosowań kosmetycznych - bo komu miałoby się to opłacać, prawda?

Jestem ciekawa, jakie jest Wasze zdanie? Drogi krem, tani krem, a może nie wierzyć koncernom? Czy może same (sami?) robicie sobie kosmetyki w domu? Uważacie moje podejście za eko-ekstremizm? Potraficie wyjść z domu bez make-upu?

Miał być koniec, ale nie będzie. ;) Trochę w temacie - zapraszam do przeczytania artykułu o minimalistkach w Twoim Stylu, bieżący majowy numer, strony 84-88. Autorką, która zebrała do kupy zeznania Ajki i moje jest Natalia Kuc. (Jakby na przekór dzisiejszemu wpisowi obok zamieszczono reklamę kremu, ech...)

52 komentarze:

  1. Jeśli chodzi o kosmetyki to mam również dosłownie kilka, ale moja skóra jest wymagająca, więc np. do twarzy potrzebne mi osobne mydło. Jeśli chodzi o makijaż to ograniczam się do korektora, czarnej kredki i tuszu, ale bez makijażu zdecydowanie potrafię wyjść, nie jest to dla mnie specjalnym problemem.
    A blogów o kosmetykach... Nigdy nie rozumiałam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też kiedyś używałam do twarzy różnych płynów - teraz ograniczam się właśnie do mydła z Alep - dla tłustej cery jest ok.

      Usuń
  2. Cieszę się, że jesteś z powrotem - nie mogłam się doczekać :-). Też zastąpiłam kremy olejami - obecnie arganowy (nie jest bardzo tani, ale za to super wydajny), stosuję też domowe pilingi i toniki (z zielonej pietruszki byłby w sam raz dla Ciebie, moim zdaniem). Nigdy nie miałam zacięcia do makijażu, a dzięki naturalnej pielęgnacji mogę go jeszcze bardziej ograniczyć. Obecnie jestem w trakcie prywatnej akcji "miesiąc bez makijażu", która przebiega całkowicie bezstresowo mimo, że moja praca związana jest z funkcjonowaniem publicznym. Artykuł w TS przeczytałam z zainteresowaniem. Dobrze, że pisze się o prostocie/minimalizmie. Gratuluję, ale i tak wolę bloga :-). Pozdrawiam ciepło! Magdalena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogłabyś coś więcej o tym toniku z pietruszki napisać? Olejek arganowy kupiła koleżanka, zamawiałyśmy razem (żeby taniej nam wyszła przesyłka), z tego co pamiętam, to był tańszy od tego z awokado.

      Usuń
    2. Tonik z pietruszki robię tak: pół sztandarowego pęczka siekam, zalewam niepełna szklanką wody mineralnej i odstawiam na kilkanaście godzin w temperaturze pokojowej. Potem odcedzam i gotowe. Przemywam nim buzię, przechowuję w lodówce. Spokojnie można używać ok.tygodnia. Mam cerę mieszaną z dużymi porami. Tonik wpływa na ich zmniejszenie. Pozdrawiam :-)

      Usuń
    3. Dzięki! Poczekam na pietruszkę z pola.

      Usuń
  3. Bardzo nużące są te wszystkie reklamy- no po prostu super, tusz od razu dokona teleportacji do Nowego Jorku lub innego Londynu, a nowy krem czerpiący swe składniki wprost ze zlotonośnych skał czy diamentowych pól od razu dorwie się do "serca" zmarszczek czy niedoskonałości:D. Po prostu obraza inteligencji, no ale akurat na mnie reklamy działają odwrotnie - od razu zapala mi się lampka w głowie i myslę tylko o tym, jak bardzo chcą mnie "wkręcić". Obecnie stosuję tylko mediderm - kupowany w aptece, 500ml kosztuje ok.30zł i wystarcza na bardzo długo - bez zapachu i dobrze nawilża. Zainspirowałaś mnie i dzisiaj wypróbuję oliwę - to słuszna teza, że skórze też należą się "strawne" naturalne produkty. A tusz kupuję raz w roku, wyrzucam, kiedy zaczyna dziwnie pachnieć:). Puder tylko sprasowany- podkładem jest ów mediderm. Pomadka od lat bezbarwna, z wiesiołkiem (też z apteki ok.7 zł) - rewelacja. No i cienie, tylko na imprezy i to też nie zawsze. Po prostu nie mam ochoty codziennie marnować swojej energii i czasu na malowanie nowej twarzy. No i zdarza mi się wyjść z domu "bez" - ludzie nie uciekją z krzykiem:))) Pozdrawiam . Świetny post.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za info o tym Medidermie. Sama pozostanę przy olejach, ale może ktoś skorzysta. :)

      Usuń
    2. Ja nie polecam tego mazidła, zawiera petrolatum, które jest mieszaniną węglowodorów syntetycznych otrzymywanych z ropy naftowej.Polecam za to absolutne cudo wśród olei, olej kokosowy, zimnotłoczony, na skórę suchą, zmęczoną, zamiast balsamu do ciała, zamiast drogich preparatów na rozstępy, maska na zniszczone włosy, na zwiotczałą skórę szyi i na skórę dłoni,cudowny zapach i ukojenie w czasie masażu. Kto spróbuje, będzie zachwycony! Pozdrawiam Magdalenka

      Usuń
    3. No to syntetyczne, czy z ropy naftowej? Nasze babki używały nafty do włosów i jest to obecnie uważane za sposób naturalny. Ropa to jest mieszanina węglowodorów i powstała w wyniku procesów naturalnych. Słowo "syntetyczne" oznacza najczęściej lepsze lub gorsze odfiltrowanie pewnych składników z tejże ropy.

      Usuń
  4. Już od pewnego czasu nie maluję się. I nie brakuje mi tego. Od zawsze przy porannym makijażu towarzyszyła mi myśl, że trzeba będzie się z tym użerać wieczorem.
    Mydło z Aleppo - rewelacja. Uzależniłam się od niego. Pachnie bosko i ma cudowne działanie na moją cerę. Stosuję je również do włosów i przestały wypadać. Jednak trzeba trochę pracy, mianowicie: po samym mydle włosy nie rozczesują się dobrze, są matowe i nijakie. Ja pierwsze mycie robię mydłem, masuję głowę, czekam aż piana opadnie, spłukuję i drugi raz myję szamponem Biały Jeleń. I jest świetnie.
    Do oczu używam żelu ze świetlikiem z apteki - ok. 7 zł i też nie zamienię go na nic innego. Do twarzy i ciała - olej kokosowy (zwykły, spożywczy). Mam tłustą cerę i olej jest świetny. Pozdrawiam i czekam na kolejne posty :). Aśka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za przepis na mycie głowy mydłem z Alep. Teraz na pewno się odważę!

      Usuń
  5. nie oglądam reklam, jestem tego warta i uparta.
    mam podobnie jak Skanga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, dzięki Waszym komentarzom nie czuję się już ufoludkiem na planecie kobiet. ;)

      Usuń
  6. 50-60zł na krem to nie jest jeszcze szczyt tego co można wydawać :) znam ludzi, dla których 200-300zł na miesiąc na kremy to normalka

    wypróbowałem olejek arganowy u matki, rzeczywiście fajny! chociaż aż takiej wagi do natłuszczenia/nawilżenia skóry nie przykładam, więc zwykły krem Nivea do twarzy mi wystarcza i nie będzie mi się raczej chciało szukać tego olejku

    pozdrówka, fajny wpis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że mężczyźni mają jednak trochę inną cerę, rzadko tak problematyczną. Przede wszystkim z reguły jest grubsza, mniej wysycha. Na przykład Sahib hańbi się użyciem kremu tylko na wyprawach polarnych albo w wysokich górach. A poza tym cerę ma gładziutką, bez żadnych zanieczyszczeń, cud-miód. I zawsze mi dokucza, że cera uzależnia się i psuje się od kremów. ;) A co do cen, masz rację, dla mnie kosmos, ale też znam takie osoby. ;) Pozdrowienia.

      Usuń
  7. A ja myślę,że umiejętny, delikatny makijaż bardzo dodaje uroku.Kobieta od razu wygląda na bardziej zadbaną.Jeśli istnieją jakieś problemy z skórą to pomoc różnych pudrów itp. jest nieoceniona.
    Co do kremów i olejków,to niestety mam tak wrażliwą cerę,że po oliwie robi się cała czerwona.Nie mogę zaszaleć.I tutaj często pomagają blogi kosmetyczne (mimo,że coraz częściej są nierzetelne).Jeśli chcę coś kupić, najpierw sprawdzam opinię na jak największej ilości blogów i wizażu.Właśnie dlatego,żeby nie strzelać w ciemno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Umiejętny i delikatny - tak, zgoda, zwłaszcza przy pewnych typach urody (tych mniej kontrastowych albo bladych, albo kiedy ktoś ma bardzo zniszczoną cerę). Jednak moim ideałem (jakże minimalistycznym!) jest doprowadzić cerę do tak dobrego stanu, żeby żadna tapeta nie była potrzebna. A rzęsy i brwi mam akurat ciemne, nie potrzebuję ich malować.

      Usuń
    2. Wszystko ok, ale będąc dziewczyną już po menopauzie, lepiej się czuję wychodząc do ludzi lekko podretuszowna. Z dobrym prawie niewidocznym podkładem i kredką do brwi (rozczesaną szczoteczką)naprawdę czuję się lepiej. Do tego odrobinka tuszu i dyskretna szminka i jestem wytworna, hi, hi.. Mam zdrową śniadą cerę. Kremu używam na noc, objętnie jakiego byle dla mojego wieku, rano "myję" twarz zieloną herbatą. Na mróz idealna jest maść alantan za grosze z apteki. Opalam się tyle co w ruchu i ... zbieram komplementy młodszych za ładną skórę (jak na mój wiek). Także polecam oliwkę dla dzieci i takiż szampon. Przyjemnie kupować marzenia w ślicznych kolorowych słoiczkach, ale przyjemnie też iść do kina i ja wolę. Fajnie się myje okna super-środkiem ale w nim jest to samo co przd wojną ocet lub amoniak. Miłe są ściereczki magnetyczne, ale tak samo odkurzę szmatką ze starej podkoszulki. Przy okazji polecam książkę "Niezwykłe zastosowania zwykłych rzeczy" wydaną przez Reader's Digest 2006. Oprócz podpowiedzi jak użyć do innych celów zwykłe rzeczy (np. kartonową tubkę po papierze toaletowym) jest tam masa pomysłów na zabawki i zabawy dla dzieci wykorzystujące to co pod ręką. Wracając do poczatku: noszę się z zamiarem aby przestać farbować włosy (teraz się mówi koloryzacja, albo nawet rytuał!), tylko nie mam odwagi, bo u nas siwa=stara. Żal mi niszczyć je co dwa tygodnie i co dwa tygodnie myć pochlapaną łazienkę, bo farbuję sama. Nie cierpię jak ktoś obcy przy mnie majstruje, więc do kosmetyczek też nie chodzę. Natomiast nie ominę okazji umycia twarzy skórką z ogórka.
      Przy okazji gratuluję artykułu w Twoim Stylu (przeczytałam w MPIKU). Dobrze, że redakcja oddała wam głos, bo Bóg raczy wiedzieć co by nasmarowali. Przeraża mnie stereotypowość podejścia w takich pismach do wszystkiego. Cokolwiek im się nie mieści budzi przedziwne zdziwienie. No i ten niewiarygodny but na stronie wcześniej! Co za wyczucie!
      Rozpisałam się, ale jeszcze jedno: życie się samo upraszcza im się jest starszym. Dlatego, że już się wie co się lubi i jak się chc żyć, ale też dlatego, że na inne opcje już po prostu szkoda czasu.
      serdecznie pozdrawiam, lubię tu zaglądać
      Babanka

      Usuń
  8. To ciekawe co piszesz. Ja zauważyłam, że tak jak w domu mam miliard kosmetyków, tak w podróży jestem w stanie zredukować kosmetyczkę do kilku sztuk. Więc jednak się da! Co prawda po takim miesiącu-dwóch podrózowania, muszę doprowadzić skórę do porządku, ale mimo wszystko chyba trzeba nieco przewietrzyć toaletkę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie jestem święta - jakieś resztki kremu jeszcze czekają na wykończenie, ale już na pewno nie na twarzy. ;) A co do podróży - zgadza się, biorę tylko mydło-szampon-krem. Z tym że skóra i tak sobie wtedy odpoczywa i późniejsze doprowadzenie jej do ładu nie jest wcale pracochłonne.

      Usuń
  9. Widziałam ten TS i prawde mowiac nie bylam pewna, czy to Ty, koniecznie przeczytam!

    wywal te stare kosmetyki, mogą Cię tylko uczulić, producenci tuszu różnie szacuja jego przydatnosc do uzycia, bezpiecznie jest jednak uzywac go nie dluzej, niz pol roku
    cienie wywalam po 2 latach
    polecam puder mineralny, albo ryżowy

    polecam też swoj wpis o oszczędzaniu urody

    i przede wszystkim - nie używam produktów koncernu, który mami kobiety takim durnym hasłem

    mimo, że jestem fanką ultrakobiecości, którą pojmuję jako długie włosy, mejkap, sukienki, obcasy nie uważam, aby używanie kosmetyków, a zwłaszcza kolorowych jakoś stanowiło czyjąś normalność i kobiecość właśnie - ja to lubię, Ty nie musisz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cienie dają radę :) ale mnie absolutnie nic nie uczula. :) Chętnie zajrzę do Ciebie w poszukiwaniu dalszych urodowych oszczędności. Kobiecość - według mnie jest czymś, co jest w środku, a to, jak ją podkreślamy na zewnątrz to tylko jakaś emanacja tych wewnętrznych przekonań. Długie włosy, sprężyste ciało, cera bez syfów, uśmiech - mi to na ogół wystarcza, ale rozumiem też kobiety, które idą krok dalej. Pozdrowienia.

      Usuń
  10. A ja mam pytanko dot. cery- sama mam mieszaną, strefa T tłusta, a zarazem łatwo się wysuszająca, Ty Tofalario piszesz, że masz tłustą i stosujesz olejek- nie robi Ci się cera bardziej tłusta? Nie znam się, dlatego pytam :) AZ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem specjalistką, tak naprawdę doszłam do tego metodą prób i błędów. Polecam poszukać na fachowych stronach i forach. Z tego, co obiło mi się o uszy, to nadmierne przetłuszczanie cery jest często reakcją na to, że jest ona zbyt mało nawilżona/natłuszczona. Generalnie odkąd używam olejku - paradoksalnie - cera mi się nie świeci, pory się zmniejszyły, nie ma też tych irytujących, łuszczących się kawałeczków skóry. Ale to moje doświadczenie, być może innej skórze potrzebny jest jakiś inny olejek (a jest ich całe mnóstwo i mają różne właściwości) albo inne traktowanie. Zapomniałam we wpisie dodać, że od jakiegoś pół roku stosuję maseczkę z zielonej glinki (kupiona w hurtowym opakowaniu 300g na Allegro), może nie jakoś bardzo regularnie, ale przed "ważnym wyjściem" ;) daje sporo - zamyka pory, oczyszcza. Jest niesamowicie wydajna, na całą twarz wystarczą 2 łyżeczki wymieszane z wodą.

      Usuń
  11. Kosmetykow mam sporo, bo duzo ich dostaje. Wyznaje zasade, ze nie kupuje np. nowego kremu gdy stary jeszcze sie nie skonczyl. Uwielbiam olejki: z pestek winogron, arganowy. Ale najwazniejsze kryterium wyboru kosmetykow to dla mnie fakt, ze nikt nie cierpial przy ich produkcji, czyli wybieram tylko te nietestowane na zwierzetach.
    Karenina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, to ważny trop. Niestety lista producentów przyjaznych zwierzętom chyba cały czas się zmienia... Zresztą same składniki są niestety testowane. Ale cieszy fakt, że powoli koncerny zaczynają liczyć się z opiniami użytkowników i zamieszczać na ten temat informacje na produktach.

      Usuń
  12. Hej, ja sama maluję się zazwyczaj mocno i uwielbiam siebie w makijażu. Idealną sytuacją dla mnie byłoby znalezienie tej jednej, idealnej szminki,idealnego różu itd. żeby już nie musieć się zastanawiać, gdy produkt się kończy, nad nowym zakupem. W moim przypadku problemu nie stanowią reklamy, tylko moje standardy, co do kosmetyków. Niestety na swoje ideały do tej pory nie trafiłam. Zgadzam się z tezą, że reklamy kosmetyków są co najmniej nie fair. Tak jak wszystkie reklamy... Pozdrawiam Cię mocno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tak, to prawda. Większość reklam ma za zadanie uderzyć w nasze lęki i kompleksy. Choć są i reklamy zabawne - te lubię najbardziej. ;)

      Usuń
  13. hej ,jesli chodzi o kosmetyki to pomadka ochronna + tusz to podsawa , raz na jakis cza maseczka z awokado
    A co z perfumami ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam swoje ulubione. Delikatny, subtelny zapach. Zresztą to, co dla jednej będzie wersją minimalistyczną, dla innej okaże się zbędnym maksimum bądź też minimalnym extremum nie do przejścia :) AZ

      Usuń
  14. Szanowne Panie! Jeśli kupujecie mydło z skądś-tam, pomadkę z czymś-tam i olejek z czegoś-tam, to jesteście takimi samymi ofiarami reklamy jak te panie, które "są tego warte". Po prostu ktoś inny na Was zarabia. Jesteście tzw. innym targetem. :-) Kosmetyków się nie uniknie. Można je ograniczyć, ale się nie uniknie. I trzeba będzie w końcu ulec jakiejś reklamie i wstąpić do apteki, czy drogerii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, przerzućmy się na korzeń mydlnicy, szorujmy mułem z rzeki:(
      Wypucowana

      Usuń
    2. Ale to chyba nie do mnie? Bo ja wytykam pewnego rodzaju hipokryzję. Używam tych paskudnych, złych, reklamowanych powszechnie kosmetyków i uważam, że nie da się tego uniknąć, jeśli nie chce się właśnie skończyć na piasku i żwirze. Chodzi mi tylko o to, że zachwycanie się jakimś ekskluzywnym eko-mydłem na tym forum jest taką samą reklamą i tak samo nabija komuś kabzę, tyle że pod etykietą "jestem niszowe, kup mnie!"

      Usuń
    3. Proszę o podpisywanie swoich wypowiedzi. Nie lubię rozmawiać z "anonimami".

      Usuń
    4. Osobiście wolę być tym "innym targetem" lub po prostu klientem, który dokonuje świadomego wyboru. Oprócz tego, że i na olejek i na kosmetyk reklamowany na całej stronie tzw."pisma kobiecego" muszę wydać pieniądze, różnice obu specyfikami między nimi są znaczne i nie dotyczą wyłącznie skuteczności działania. Pozdrawiam,
      Magdalena

      Usuń
  15. oczywiscie ,ze sie nie uniknie ale nie dajmy sie zwariowac reklamie , ostatnie doniesienia mowia ze przez skore kosmetyki nie przenikaja i w zasadzie chodzi tylko o tworzenie zewnetrznej warstwy ochronnej...
    Kaya

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ktoś zawsze zarobi na nas, pytanie - kto i ile. ;)

      Usuń
  16. Ja się w pełni zgadzam z tym podejściem! Również maluję się raz na ruski rok, bo zgodzę się, że jakiegoś tam uroku dodaje, ALE! No właśnie, ale. Wystarczy wyjechać na miesiąc do lasu, w góry, pod namiot, gdzie nie ma spalin i tych wszystkich zanieczyszczeń i od razu budzę się z cerą suchą i gładką jak pupcia niemowlęcia! A typ cery normalnie (czyt. w mieście) mam niestety mocno tłusty... Dlatego wyznaję zasadę, że moja skóra wcale nie potrzebuje tony kosmetyków, a po prostu czystego i świeżego powietrza! :)
    Pozdrawiam, Waleśka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, wpływ wyjazdów na cerę jest niesamowity. Za ten dobroczynny stan zawsze podejrzewam zimną wodę z rana. ;)

      Usuń
  17. Niedawno u tego Pana kupiłam szczoteczkę dla niemowlęcia, przyniosłam na wzór swoją szczoteczkę czyli sprzed 50+, któa moje dzieci też obsłużyła!. a Pan pokazał mi na rączce znaczek - jego Firmy ( a właściwie jego Ojca). Szczotki do włosów - cudowny zapomniany relax ( 100 razy codziennie wieczorem). Aha, do różnych włosów są różne.Więc nie zastanawiaj się ile ta szczotka wytrzyma tylko kup inne - póki są. do pleców, paznokci, dla psa i kota. I nie pytaj o cenę - dobre nigdy nie było takie.

    OdpowiedzUsuń
  18. miało być:
    dobre nigdy nie było tanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Ale są naprawdę dobre. Do czesania też nabyłam, pierwszy raz w życiu czesanie sprawia mi może nie "przyjemność", ale przestało być czynnością znienawidzoną. ;)

      Usuń
  19. Viva eko-ekstremizm w kosmetyce! Ja uwielbiam mydo z Alep (lub z Aleppo - w zależności od sklepu). Myję nim całe ciało - buzię, strefy intymne, włosy też od czasu do czasu (najpierw trzeba porządnie spienić w rękach )i jest tak odzywcze, że nigdy potem nie używam żadnych odzywek, co jest nie do pomyślenia przy zwykłym szamponie. Prałam w tym mydle psa :) Fantastycznie się goją rany myte tym mydłem - na mnie i na psie. Olejek arganowy używam zamiast kremu do buzi, migdałowy zamiast balsamu. Jak cera jest zanieczyszczoa stosuję OCM (oil cleansing method - oczyszczanie olejiem na bazie oleju zimnotłoczonego rzepakowego i rycynowego, który sama sobie przygotowuję do oczyszczania twarzy. Odkąd sie wciągnęłam w te olejki bardzo podejżliwie ogladam wszystkie cuda w drogerii. Jedyne z czym mam problem to filtry przeciwsłoneczne - bladzioch ze mnie i potrzebuję silnym, a produkty naturalne z tego co wiem takiej silnej ochrony nie zapewniają, chyba żebym się smarowała tlenkiem tytanu albo tą glinką co masajowie. Tylko skąd ją wytrzasnąc....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dostałam dziś od Mamy olejek arganowy (Weź, bo nie mam co z nim zrobić, nie wiem, do czego tego używać, a może Tobie się przyda). Pewnie, ze od razu wzięłam! Chętnie spróbuję tego OCM.
      W ogóle Wasze różne komentarze to dla mnie kopalnia świetnych pomysłów. Dziękuję!

      Usuń
  20. Mam tak samo jak Asia - biała twarz ze mnie ektremalna.
    I to jedyny powód dla którego nie mogę się przestawić na olejki zamiast kremu do twarzy. Musiałabym później smarować się kremem z filtrem, więc wyjdzie na to samo i jeszcze w podróży miałabym do dźwigania dwa razy więcej produktów.
    Na dzień dzisiejszy stawiam na produkty Ziaji (z wyjątkiem aptecznego kremu do twarzy z filtrem) i jestem zadowolona.
    A co do OCM - kiedyś koleżanka przywiozła super hiper olejki z Japonii. Były przegenialne, jednak jak zauważyłam ich cenę u nas to mnie zgarbiło. I jakoś mi umknęło by poszukać alternatywnych rozwiązań. Ale teraz czytam i wiedzę, że można to załatwić na prawdę prostym sposobem!
    Dziękuję więc za inspirację.

    OdpowiedzUsuń
  21. Chciałabym poruszyć temat tego malowania się:) Otóż oczywiście są twarze, które nie potrzebują malowideł, bo są z natury piekne, ale no wiecie... Nie wszystkie ;p Jak myślicie, nasi faceci nie będą się oglądali za tymi "lepiej zrobionymi" laskami, nie będą trochę zawiedzeni, że ich kobity takie blade chodzą??;p Sama przyznam się, że nie chce mi się malować codziennie, robię to może kilka razy w miesiącu, ale jak mój chłopak widzi mnie taką "niezrobioną" to jednak trochę mam dyskomfort:p

    OdpowiedzUsuń
  22. Jeszcze warte uwagi jest maslo shea, moj patent to dodawanie do szamponow bio olekow eterycznych, np.mietowego:) co za zapach!!!! No i podklady czysto mineralne sa super. Plus maski z gliny leczniczej. No i sok z marchwii, kiedy sie opalamy.
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  23. Krem dom twarzy dla mnie bambino ten z cynkiem na noc, uwieżcie u mnie leczy twarz ze wszystkich świnstw np. wyprysków rozszeżonych porów, rozjaśnia i wyrównóje koloryt skóra twarzy jest gładka i świeża. Kremik kosztuje niecałe 5 zł.na dzien stosuje jakis tani i lekki krem z ziaji , twarz też myję tylko mydłem i to by było na tyle. co do makijażu kredka i maskara.Wiem napewno że mój czas jest za dużo wart aby go tracić.

    OdpowiedzUsuń
  24. Podoba mi się Twoja analiza reklamy "jesteś tego warta". Znam ten slogan ale jakoś nie łączę go z żadną marką. A może Loreal? Ogólnie bardzo zniechęcają mnie tego typu reklamy, czy np. 20-letnie dziewczyny o nieskazitelnej skórze reklamujące kremy przeciwzmarszczkowe i wszystko co nam wpaja, że musimy się zmienic.
    Ogólnie nie jestem ekspertką od kremów, ale wydaje mi się, że dobrze dobrany do naszej cery może rzeczywiście miec jakieś efekty. Watro chyba regularnie nawilżac skórę twarzy i nie przekreślałabym ''profesjonalnych'' kremów tak od razu.

    OdpowiedzUsuń
  25. ja stosuje projekt denko czyli wszystko zuzywam do konca ale zdecydowanie uwielbiam kosmetyki:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Ze względu na intensywne ataki spamerskie komentarze tylko z kont Google. Przepraszam za utrudnienia.