Wracam po długiej przerwie, by podzielić się z Wami pomysłem na to, jak jeść więcej warzyw.
Wydawałoby się to proste - kupować głównie warzywa. W końcu przeważnie zjadamy to, co kupujemy (chyba, że ktoś jada na mieście - to inna historia). Też tak myślałam.
W ogóle wydawało mi się, że przecież kocham warzywa i żywię się głównie nimi. Jestem wegetarianką od 25 lat i nie przepadam tylko za jednym warzywem - brukwią. Pozostałe uwielbiam i mogę jeść o dowolnej porze dnia i nocy, surowe, gotowane, pieczone... Kilka razy prawie odgryzłam sobie palec wcinając łapczywie liście sałaty, odrywane prosto z główki. No i piszę przecież blog o kiszeniu - głównie warzyw.
Tymczasem zrobiłam sobie z czystej ciekawości krótki, bo jedynie tygodniowy post doktor Ewy Dąbrowskiej. Dla tych, co nie kojarzą - podczas tego postu zjada się tylko warzywa i owoce (te ostatnie są tylko dodatkiem), najlepiej surowe, bez dodatku tłuszczu, ziaren itd. Po więcej informacji merytorycznych odsyłam do strony pani doktor. Podeszłam do sprawy z dużym entuzjazmem i ciekawością badacza i choć czasem burczało mi w brzuchu, to nie żałuję ani minuty z tego czasu! Czułam się fantastycznie, wymyśliłam mnóstwo nowych potraw, ale przede wszystkim zrewidowałam swoją dietę. Okazało się, że tak naprawdę zwykle sięgam po to, co najwygodniejsze. I często zapycham się, zupełnie odruchowo, różnymi makaronami, ryżem, kupnym hummusem, czekoladą, orzechami itd. Te ostatnie nie są oczywiście niczym złym, o ile nie zjada się ich garściami.
Czego dowiedziałam się podczas tygodnia na diecie Dąbrowskiej?
• Doceniłam sytość, którą mamy na co dzień, a także bogactwo pokarmów.
• Intensywnie eksplorowałam granicę ciała i umysłu: głodny mózg, który nerwowo woła o jedzenie i ciało, które - wbrew pozorom - rozpiera energia.
• Mogłam zmywać letnią wodą, bez żadnego detergentu.
• Gotowanie (czy raczje przygotowywanie posiłków) było prostsze niż zwykle. I mniej brudzące.
• Trudno to wytłumaczyć, ale towarzyszyło mi intensywne poczucie wolności - pojawiające się zwłaszcza, gdy widziałam reklamy jedzenia, „food porn” na Facebooku, a nawet podczas wizyt w supermarketach i warzywniakach.
• Proste smaki warzyw stały się bardzo intensywne i ponętne. Gdy po tygodniu dodałam do sałatki odrobinę oliwy, doznałam smakowej ekstazy.
• Ograniczenia pobudzają kreatywność. Nigdy wcześniej nie zjadłam w ciągu tygodnia takiej ilości jarmużu, ani nie upiekłam szarlotki składającej się tylko z marchwi, jabłek i cynamonu (da się!). Która zresztą zostaje ze mną na stałe, bo jest przepyszna.
No i najważniejsze - wymyśliłam sposób, jak jeść więcej warzyw. Okazało się, że kocham warzywa, ale... obrane. Po prostu leń ze mnie, zwłaszcza w kwestii przekąsek. I gdy mam wyjąć z lodówki marchewkę, oskrobać i umyć, albo, co gorsza, wydrążyć paprykę, to prędzej złapię za ryżowe wafle! Najlepszy sposób, który u mnie się sprawdził i zadomowił już w mojej kuchni na dobre, to przygotować sobie całkiem sporą porcję warzyw gotowych do spożycia - umyte cukinie, cykorie i sałaty, oskrobane warzywa korzeniowe, seler naciowy umyty i pokrojony na krótkie odcinki itd. Robię to za jednym zamachem. Wkładam do dużego plastikowego pojemnika i do lodówki. Gdy chcę zrobić sałatkę, surówkę, zupę, warzywa na parze lub pieczone, wszystko jest gotowe, wystarczy sięgnąć do pojemnika.
A może macie inne sposoby? Podzielcie się!
piątek, 5 kwietnia 2019
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Podziwiam za ten tydzień postu dr. Dąbrowskiej.Dla mnie niewykonalne,zwłaszcza że muszę gotować tradycyjne posiłki.
OdpowiedzUsuńMam książkę dr.Dąbrowskiej Zawiera 14 dniowy jadłospis w czasie postu i 14 dn. po zakończeniu.Gdybyś chciała ,to Ci pożyczę.
Pozdrawiam .
Dziękuję, chętnie pożyczę książkę. Moim zdaniem post Dąbrowskiej jest tak prosty, że każdy - o ile nie ma przeciwwskazań zdrowotnych i ma dostęp do warzyw - może go sobie zafundować w dowolnej chwili i w takiej długości, jak chce.
UsuńMoja koleżanka robiła ten post w najdłuższym wymiarze czyli 6 tygodni. W tym czasie podróżowała, pracowała, uprawiała sport, jeździła na spotkania i konferencje. Wymagało to od niej nieco więcej logistyki, ale się udało. Ja także podczas tego tygodnia spotykałam się ze znajomymi, u nich w domach i w knajpach na mieście i nie stanowiło to żadnej przeszkody. Post Dąbrowskiej to bardzo przyjazna odmiana głodówki, w dodatku bardzo fotogeniczna.
Czy beda jeszcze wpisy na blogu? Lubie Cie czytac. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńJak mi przyjdzie do głowy coś, czym warto zawracać głowę Czytelnikom, to będą ;) Szanuję Wasz czas! Pozdrawiam :)
Usuń