Dzisiaj zaprezentuję dwa swetry, które są moim sposobem na zimę. Niektórzy czytelnicy może pamiętają jeszcze sweterki Sahiba, które kiedyś pokazywałam. Jestem fanką wełny i porządnie zrobionych, gęstych i grubych swetrów. Krótka runda po sklepach przekona każdego, że o taki sweter coraz trudniej, tymczasem dobra jakościowo, oczyszczona wełna nie gryzie i ma świetne właściwości termoregulacyjne. Jest też higroskopijna, a to oznacza, że nie zatrzymuje potu (w przeciwieństwie do akrylu). Ciekawy artykuł na ten temat popełnił ostatnio Mr. Vintage. Skąd więc w naszych sklepach taki zalew akrylowego badziewia? No cóż, głównie chodzi o cenę.
Na szczęście robiąc swetry samemu, można uniknąć wielu kosztów. Szukam zawsze okazyjnie sprzedawanej wełny. Tak było w przypadku tych sweterków.
piątek, 26 października 2012
poniedziałek, 22 października 2012
Rok bez narzekania
Żyję, żyję. Dzięki, że zaglądacie i komentujecie! Kilka dni temu wymyśliłam sobie i od razu wcieliłam w życie nowy projekt.
Rok bez...?
...NARZEKANIA!
Najlepiej stawiać sobie poprzeczkę na odpowiedniej wysokości. „Rok bez zakupów” albo „rok bez alkoholu” to prościzna, natomiast „rok bez słodyczy” nie ma u mnie żadnych szans. :)
Rok bez...?
...NARZEKANIA!
Najlepiej stawiać sobie poprzeczkę na odpowiedniej wysokości. „Rok bez zakupów” albo „rok bez alkoholu” to prościzna, natomiast „rok bez słodyczy” nie ma u mnie żadnych szans. :)
wtorek, 2 października 2012
Przeziębienie - znachor domowy
Stało się - dopadło mnie! Drapie w gardle, kręci w nosie - nic przyjemnego. Wiele osób w takiej sytuacji czym prędzej pędzi do apteki, ja tymczasem zaglądam do kuchennych zakamarków, bo tam można znaleźć prawdziwe skarby i babcine patenty na przeziębienie. Dawniej ludzie, zwłaszcza na wsi, mieli olbrzymią wiedzę praktyczną o różnych dzikich roślinach leczniczych. Część z tej wiedzy przetrwała (głównie w książkach), część wykorzystały farmaceutyczne koncerny. Ale, prawdę mówiąc, do aptek mam ograniczone zaufanie. Właściwie kupuję tam głównie plastry (na bąble), igły (do celów kosmetycznych) i strzykawki (polecam, gdy rower wymaga smarowania w dziwnych i niedostępnych miejscach). Z tabletek to mam zaufanie tylko do węgla, może dlatego, że jest po prostu czarny.
Tak czy inaczej, niezależnie od tego, czy się kupuje jakieś aspiryny i inne takie, to można sobie dodatkowo zapodać parę ziół i przypraw, które są w domu - może pomogą, a na pewno nie zaszkodzą. Zresztą leczony katar trwa tydzień, a nie leczony - 7 dni. ;)
Czym w takim razie się leczyć?
Tak czy inaczej, niezależnie od tego, czy się kupuje jakieś aspiryny i inne takie, to można sobie dodatkowo zapodać parę ziół i przypraw, które są w domu - może pomogą, a na pewno nie zaszkodzą. Zresztą leczony katar trwa tydzień, a nie leczony - 7 dni. ;)
Czym w takim razie się leczyć?
Subskrybuj:
Posty (Atom)