Uwielbiam odkryć nowego Autora, który mi podchodzi. Przeczesuję wtedy bibliotekę publiczną i biblioteczki znajomych i czytam wszystko, co tylko mogę znaleźć. Mam wrażenie, że w ten sposób lepiej mogę zgłębić myśl przewodnią, znaleźć przesłanie. Lubię też znajdować różne niewielkie powtarzające się motywy, cechy charakteru, scenki, miejsca... To wszystko, co tworzy specyficzny, charakterystyczny „świat” pisarza X lub Y.
Nie gonię przy tym za nowościami. Odnoszę wrażenie, że w literaturze wiele się dzieje, ale tylko część jest na tyle uniwersalna, by oprzeć się upływowi lat. W pewnym sensie to, co zostaje i wchodzi do literackiego kanonu to gęsta literacka esencja.
Co roku z ciekawością czekam na literackiego Nobla, choć niektórzy pisarze/pisarki rozczarowują mnie - no ale to już kwestia osobistego gustu. Z ostatnich lat bardzo lubię Orhana Pamuka, Johna Maxwella Coetzee, Swietłanę Aleksijewicz, choć ich światy są tak różne. Nie zachwyciła mnie natomiast Alice Munro. Z dawniejszych robią na mnie wrażenie Laxness, Kawabata, Sołżenicyn, a z pisarek Sigrid Undset. Nie przepadam za Saramago i Lagerkvistem. Cóż, Nobel to tylko nagroda, traktuję go jako pewną wskazówkę, a nie wyrocznię.
A teraz wracam do Lema - to właśnie w nim zaczytuję się od paru tygodni. Wstyd przyznać, że od czasu „Bajek robotów” czytanych w mrokach podstawówki, nie miałam w ręku jego książek, a jest absolutnie przegenialny i na czasie!
Macie takie swoje literackie odkrycia? Komu dajecie prywatnego Nobla?
środa, 12 października 2016
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Ze względu na intensywne ataki spamerskie komentarze tylko z kont Google. Przepraszam za utrudnienia.