Przyznam szczerze, że na festiwalowe koncerty staram się chodzić z głową otwartą na nowości. Jednak przed czwartkowym koncertem dręczyły mnie wątpliwości, czy "perkusja w nadmiarze" oraz "harmider" będą w ogóle do zniesienia. Ten wieczór pokazał, jak bardzo się myliłam! Koncert był fantastyczny, przez trzy godziny tańczyłam, skakałam, krzyczałam aż do ochrypnięcia, a wyszłam mokrusieńka i trochę przygłucha. Dawno nie bawiłam się tak dobrze! Było ostro, głośno, gorąco!
Koncert rozpoczął Hoven Droven, co oznacza "harmider" - bynajmniej nie najgłośniejszy wykonawca tego dnia.
Strony
▼
czwartek, 29 września 2011
Barbara Furtuna i Linares - 7. Warszawski Festiwal Skrzyżowanie Kultur
środa, 28 września 2011
Psarantonis i Aynur - 7. Warszawski Festiwal Skrzyżowanie Kultur
Za nami kolejny dzień festiwalowych emocji. Wtorkowy wieczór spędziliśmy pod hasłem "Śródziemnomorskie klimaty".
Koncert rozpoczął Psarantonis (Antonis Xylouris), którego Sahib określił całkiem trafnie "Sabałą z Krety".
Koncert rozpoczął Psarantonis (Antonis Xylouris), którego Sahib określił całkiem trafnie "Sabałą z Krety".
wtorek, 27 września 2011
Kalaniemi i Peón - 7. Warszawski Festiwal Skrzyżowanie Kultur
W niedzielę rozpoczął się kolejny, siódmy już Warszawski Festiwal Skrzyżowanie Kultur. Rozpoczął się od koncertu Urszuli Dudziak w Sali Kongresowej. Jako prości ludzie wybraliśmy się z Sahibem dopiero wczoraj na koncert "namiotowy" pod PKiN. Rzadko bywamy na koncertach, więc muzyka grana na żywo robi na nas przeważnie duże wrażenie. Na Festiwalu zaś co roku można posłuchać wykonawców niszowej muzyki z pogranicza folku, która nieczęsto pojawia się w mediach, a i w sieci znajdują ją raczej znawcy. Wczorajszy koncert upłynął pod hasłem "Kobiety Świata na Skrzyżowaniu Kultur".
Jako pierwsza wystąpiła Maria Kalaniemi - fińska mistrzyni gry na akordeonie, a zarazem śpiewaczka.
Jako pierwsza wystąpiła Maria Kalaniemi - fińska mistrzyni gry na akordeonie, a zarazem śpiewaczka.
poniedziałek, 19 września 2011
Z krakowskich jabłek - jesienne przyjemności
Jesień zbliża się wielkimi krokami. Czas przełamać blogowe lenistwo :) Tym bardziej, że nieoczekiwanie spotkała mnie motywacja w postaci kolegi Maćka, który stwierdził, że mój blog to nudy na pudy. Zatem specjalnie dla niego publikuję przepis. Są to ultraszybkie pieczone jabłka, które najlepiej przyrządzić ze znalezionych, zdziczałych i kwaskowych jabłek. Tę potrawę wykonałam w sobotę w gościnnej kuchni Maćka w Krakowie.